Rozdział 64

1.4K 85 37
                                    

Torba, w której znajdowały się najpotrzebniejsze rzeczy i mały plecak z drobiazgami, które są potrzebne mi codziennie... Spakowane. Czarne Conversy, biała koszulka na krótki rękaw, czarne dżinsy z dziurami na kolanach i do tego jasnoniebieska katana. Na dodatek rozpuszczone i wyprostowane włosy.

Tata, gdy tylko dowiedział się, że May pozwoliła mi u nich zostać na jakiś czas, natychmiast kazał mi się spakować, a sam udał się do swojego pokoju, aby zrobić to samo. Czym prędzej zawiózł mnie do Queens, a później pojechał do Pepper, by jak najszybciej ją przeprosić. Brakowało mi jej, ten ogromny budynek nie był taki sam bez niej.

Aktualnie więc siedziałam przy kuchennym stole w domu Parkerów i patrzyłam, jak May robiła herbatę, którą zaproponowała mi na wejściu. Petera nie było w domu, gdyż jeszcze chodził do szkoły. Ja skończyłam rok już jakiś miesiąc temu i teraz miałam wolne od nauki. Nauczanie domowe miało swoje plusy, między innymi szybsze kończenie klasy i dłuższe wakacje. Ale to też dzięki tacie.

- Słuchaj, kochana... - zaczęła kobieta, mieszając łyżeczką w kubku. Stała do mnie tyłem, więc widziałam tylko jej plecy i długie, brązowe włosy. - Długo zamierzasz u nas zostać? - spytała łagodnie, podając mi herbatę owocową. Pięknie pachniała, swoją drogą. Herbata, choć May też miała ładne perfumy.

- To zależy, ile tacie zejdzie przepraszanie Pepper. Mam nadzieję, że szybko. Nie chcę być dla was uciążeniem. Już i tak mam wyrzuty sumienia, że przyjechałam tu tak nagle. Co prawda, z zapowiedzią, aczkolwiek... No.

- Możesz u nas zostać, ile chcesz. Ja będę miała z kim pogadać wieczorem, a Peter będzie miał towarzystwo, gdy ja będę musiała iść do pracy. - odparła z uśmiechem, upijając łyk gorącej cieczy. Od tej kobiety zawsze biła pozytywna energia, Peter musiał mieć z nią naprawdę dobrze. Widać było, że łączyła ich niesamowita więź.

- Dziękuję. - powiedziałam tylko, nie będąc w stanie wyrazić, jak bardzo dziękowałam jej za pozwolenie tymczasowego zamieszkania u nich w domu. To naprawdę miłe, że May pozwoliła mi zostać u nich na jakiś czas i nie miała nic przeciwko. Cieszyła się nawet, gdy do niej zadzwoniłam.

- Niedługo Pete powinien wrócić ze szkoły... Może zrobimy mu małą niespodziankę? - spytała po chwili, a ja momentalnie przeniosłam na nią swój wzrok. Zaintrygowała mnie tymi słowami.

- Co masz na myśli?

- Zamówimy jedzenie do domu i zjemy wspólnie. Co ty na to?

- Jestem za. - stwierdziłam z uśmiechem. Podobał mi się ten pomysł.

- To co zamawiamy? - zapytała, szykując telefon, by wystukać odpowiedni numer i zadzwonić po jedzenie.

- Zjadłabym jakiegoś fast fooda. Co powiesz na pizzę? - zaproponowałam od razu. - Znam świetną knajpkę, gdzie robią najlepszą pizzę w całym mieście.

- W sumie też mam ochotę na coś niezdrowego. Zamawiamy tą pizzę.

Podałam kobiecie odpowiedni numer, a ona zamówiła dla nas jedzenie. Pozostało tylko czekać. I na Petera, i na pizzę.

~*~

Śmiałyśmy się, popijając herbatę w kuchni, gdy drzwi do mieszkania otworzyły się nagle. Od razu do moich uszu dotarł głos, który tak dobrze znałam. I który tak uwielbiałam.

- Już jestem, ciociu. Ned też przyszedł. - powiedział z korytarza, a na moją twarz mimowolnie wstąpił uśmiech. Cieszyłam się nie tylko dlatego, że Peter wrócił, ale też dlatego, że znów miałam spotkać Neda. Lubiłam tego chłopaka. On też, jako jeden z nielicznych, znał moją tożsamość, aczkolwiek nie wiedział, że jestem Starkiem. To wiedziała już zdecydowana mniejszość.

- To dobrze się składa. Zamówiłyśmy dwie pizze, to przynajmniej pomoże nam ktoś je zjeść. - odparła kobieta. Minimalnie zdradziła, że ktoś jeszcze z nią był i to w dodatku dziewczyna, ale najwyraźniej chłopcy tego do wyłapali.

Peter i Ned po chwili weszli w głąb mieszkania, tym samym dostrzegając mnie, bo siedziałam akurat na widoku. Uśmiechnęłam się, widząc zdziwione twarze nastolatków. Leeds szybko odwzajemnił mój gest, lecz Parker wciąż przypatrywał mi się z zaskoczeniem.

- Hej. - powiedziałam, przerywając niezręczną ciszę, która zapanowała między nami.

- Cześć, Stella. - odpowiedział od razu Ned i, nie patrząc na swojego przyjaciela, podszedł do mnie i przytulił. - Nawet nie wiesz, ile mam do ciebie pytań. Musisz mi wszystko opowiedzieć. - powiedział z wielkim entuzjazmem, niezwykle zafascynowany. Zaśmiałam się cicho, wiedząc, że czekało mnie "przesłuchanie". Nie przemyślałam jednak wcześniej, że w końcu chłopak znał moją tożsamości i będzie zadawał pytania.

- Dobra, dobra, Ned. Bo zaraz na żadne pytania Stella ci nie odpowie. Zostaw ją już.

Peter odciągnął nieznacznie swojego kumpla ode mnie, co wyglądało ciut komicznie. Wyglądało to tak, jakby chłopak był o mnie zazdrosny.

Urocze.

- Czy ktoś tu jest zazdrosny? - zachichotałam, przyglądając się mojemu Pajączkowi. Brunet zmieszał się lekko i zrobił delikatnie czerwony na twarzy, co próbował ukryć nie patrzeniem na mnie, tylko na podłogę. Jego uszy bardzo poczerwieniały. - Żartowałam. - zaśmiałam się, a May razem ze mną. Kobieta cały czas przyglądała się nam z uśmiechem. Chłopacy również zaczęli się śmiać, ale dopiero po chwili.

Kiedy bruneci umyli ręce i zasiedli do stołu, ktoś zaczął pukać do drzwi. Domyślałam się, że przywieźli nam pizzę, dlatego też wstałam szybko od stołu i poszłam otworzyć. Nie chciałam brać od May pieniędzy, bo i tak dużo dla mnie zrobiła, w końcu pozwoliła mi "u nich zamieszkać", a to znaczyło dla mnie bardzo dużo.

- Dzień dobry. Ile płacę? - spytałam cicho, by nikt poza chłopakiem, który dowiózł nam zamówienie, mnie nie usłyszał. Prędko powiedział mi, ile miałam zapłacić. Podałam mu należną kwotę i odebrałam dwa pudełka z pizzą.

- Smacznego. Do widzenia. - powiedział na odchodne, uśmiechając się uwodzicielsko w moją stronę. To nie wyglądało najlepiej.

- Dziękuję. Do widzenia.

Zamknęłam drzwi i spojrzałam na paragon, który mi dał. Na drugiej stronie widniał rząd dziewięciu cyfr i napis Zadzwoń.

Żałosne.

Zgniotłam papierek i wsadziłam go do kieszeni spodni, by nikt inny go nie zobaczył. Zamierzałam go spalić, nie był mi potrzebny. Byłam już zajęta.

Weszłam z szerokim uśmiechem do jadalni, stawiając pudełka z pizzą na stole. Usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu, naprzeciw Petera i obok May, która siedziała naprzeciwko Neda. Zajęliśmy się rozmową, delektując się zamówionym jedzeniem.

- Zapłaciłaś za tą pizzę? - spytała w pewnym momencie kobieta, przenosząc na mnie swój wzrok. Reszta też na mnie spojrzała, jakby wyczekując tylko mojej odpowiedzi. To trochę peszyło.

- Owszem. Chociaż tak mogę się odwdzięczyć za mój pobyt tutaj. - odparłam zgodnie z prawdą, patrząc na szatynkę swoimi brązowymi tęczówkami.

- Mówiłam ci coś przecież. Nie musisz się za nic odwdzięczać. - westchnęła, zrezygnowana.

- Czekajcie... Czy ja o czymś nie wiem? - wtrącił się Peter. Patrzył na nas obie, nie wiedząc, o co chodziło. Bo w końcu nie powiedziałam mu, że przez najbliższy czas będę mieszkać w ich domu.

- Stella przez najbliższy czas nieokreślony będzie naszym gościem. Jej tata wyjechał i nie miał się nią, kto zająć. - odpowiedziała za mnie pani domu. Peter spojrzał na mnie w lekkim szoku, a Ned z uśmiechem. Jednak to ten pierwszy przykuł bardziej moją uwagę. Patrzyłam w jego ciemne oczy, które świeciły nieokreślonym błyskiem.

Dobrze słyszałeś, Pete. Będę z tobą mieszkać.

Inna niż wszystkieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz