Rozdział 73

1.3K 67 60
                                    

Zamurowało mnie, gdy tylko zobaczyłam, co i kto znajdował się w pomieszczeniu. W oczach momentalnie zebrały mi się łzy, gdy zaczęli śpiewać.

- Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam. Jeszcze raz, jeszcze raz. Niech żyje, żyje nam! A kto? Stella!!!

Wiwaty i oklaski rozniosły się po salonie, powodując, że moje serce zaczęło się topić. Kucnęłam przy ścianie, zakrywając twarz rękoma. Nie mogłam uwierzyć w to, co dla mnie zrobili. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu cisnącego mi się na usta ani łez, które zgromadziły się w moich oczach.

W miarę szybko ktoś odciągnął moje dłonie od twarzy, a ja od razu rozpoznałam te duże, brązowe tęczówki, patrzące na mnie z tańczącymi iskierkami. Nie puszczając moich dłoni, pomógł mi wstać, prowadząc przed siebie. Kiedy stanęliśmy koło Pepper i mojego taty, dostrzegłam, że mężczyzna trzymał w rękach tort. Ponownie zakryłam usta ręką.

- Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki, kochanie. - powiedział tata, uśmiechając się szeroko w moim kierunku. Przymknęłam oczy, wiedząc, że byłam obserwowana przez wszystkich.

Żeby w moim życiu było tak dużo ciepła, miłości i szczęścia, jak jest teraz.

Zdmuchnęłam świeczki, po czym ponownie rozległy się oklaski. Mężczyzna położył tort na stole i dał mi nóż, bym ukroiła pierwszy kawałek. Uczyniłam to, w prawdzie wyszło mi całkiem nieźle. Jednak późniejszym krojeniem ciasta zajęła się już Pepper, która rozdawała wszystkim po kawałku. Kiedy Peter dostał swój kawałek, odeszłam z nim kawałek dalej, by chwilę porozmawiać.

- Wiedziałeś o wszystkim? - spytałam, wkładając sobie kawałek tortu czekoladowego do ust. Musiałam to przyznać, był pyszny.

- Wiedziałem. - przytaknął, również wkładając sobie kawałek tortu do ust. Nie odrywał ode mnie wzroku ani na moment.

- I nawet nie przypomniałeś mi o moich urodzinach, gdy rano pisaliśmy? No wiesz, co?

- To miała być niespodzianka, a ja nie chciałem jej psuć. - odparł, wzruszając ramionami i uśmiechając się przy tym uroczo. - A tak przy okazji... Wszystkiego najlepszego, moja kochana Śnieżynko! Uścisnąłbym cię, ale jak widzisz, nie mam jak.

- Chodź tu. - powiedziałam, a on podszedł do mnie na tyle blisko, że niemal stykaliśmy się klatkami piersiowymi. Przybliżyłam swoją twarz do jego i pocałowałam prędko w policzek. - Dziękuję. - dodałam, odsuwając się od niego, by ponownie wziąć do ust tort.

- A czy ty przypadkiem nie miałaś mnie ukatrupić? Ja nic nie sugeruję, ale sama to mówiłaś.

- Odpuszczę ci, bo to moje urodziny, a ja mam dobry humor. - odparłam, patrząc w te jego duże czekoladowe oczy, w których tańczyły iskierki.

- Czyli mam rozumieć, że mam farta? - zażartował. Już miałam mu odpowiedzieć, że w każdej chwili mogłam zmienić swoje zdanie, lecz głos któregoś z gości dotarł do moich uszu.

- Ej, gołąbeczki! Chodźcie tu do nas!

Moje policzki przybrały kolor różowy, Petera zresztą też. Podeszliśmy do wszystkich, którzy, jak zauważyłam, mieli w dłoniach małe podarunki.

Czemu ja tego nie zauważyłam wcześniej? Jestem aż tak ślepa?

Każdy, jak na zawołanie, ustawił się w kolejce do mnie i zaczął składać mi życzenia urodzinowe, dając od razu prezent. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, lecz z każdą kolejną osobą zaczynało się to robić denerwujące. Kiedy w końcu odeszła ode mnie ostatnia osoba, odetchnęłam z ulgą, co musiał zauważyć i usłyszeć Peter, bo zaśmiał się cicho. Dostał za to ode mnie w ramię, jednak nic sobie z tego nie zrobił. Jedynie objął mnie ręką w talii z szerokim uśmiechem. 

Inna niż wszystkieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz