Rozdział 21

2.8K 137 29
                                    

- Witaj, Pajączku. - powiedziałam, lądując na dachu. Spiderman już tam był, siedział na skraju budynku, a jego nogi zwisały bezwładnie w dół. Gdy tylko usłyszał, że już jestem, odwrócił się w moją stronę i przysięgłabym, że się uśmiechnął, ale nie mogłam tego zobaczyć przez jego maskę.

- Hej, Śnieżynko.

- Długo czekasz?

Usiadłam koło niego, wpatrując się w nocną panoramę miasta. Tak bardzo uwielbiałam na nią patrzeć, mogłam to robić codziennie. Dosłownie.

- Nie. Przyszedłem tu chwilę przed tobą. Nie czekam za długo. - odparł, spoglądając na mnie na moment.

Zapanowała cisza. Była przyjemna, a ja mogłam pozbierać myśli i przemyśleć parę spraw. Mój pierwszy dzień w szkole był dniem zapoznawczym, że tak powiem. Zwiedziłam szkołę, dzięki pomocy Petera i poznałam nowych ludzi, z którymi, miałam nadzieję, nie utracić kontaktu, gdy za jakiś czas miałam wrócić do nauczania domowego.

- Pomógłbyś mi w czymś? - spytałam po kilkuminutowej ciszy, wstając na równe nogi. Wpadłam na pomysł, który chciałam zrobić już od dawna, ale nigdy nie miałam z kim tego zrobić. To test na zaufanie, a jako iż ufałam Spidermanowi i był on moim przyjacielem, postanowiłam w końcu to wypróbować.

- I tak nie mamy nic do roboty, więc... Dobra. - powiedział, również się podnosząc. Uśmiechnęłam się szeroko.

- W takim razie, stań koło tego komina.

Wskazałam dłonią na wspomnianą rzecz, a chłopak bez słowa sprzeciwu stanął koło lekkiego podwyższenia, wykonanego z cegieł. Uśmiechnęłam się tylko, czego nie mógł niestety zobaczyć. Zaraz podeszłam do komina z drugiej strony i weszłam na niego.

- Co zamierzasz zrobić? - spytał, gdy stanęłam tuż nad nim. Spojrzałam na niego z góry, a żeby trochę zminimalizować dzielącą nas odległość, a w prawdzie wysokość, kucnęłam.

- Zaraz się dowiesz. - odparłam zdawkowo, wstając na równe nogi. Prędko ścisnęłam bardziej kucyka, którego wtedy zawiązałam sobie na głowie. - Jesteś silny? - spytałam, nie spuszczając z niego wzroku.

- Czemu pytasz?

- Mówiłam, że dowiesz się w swoim czasie. - powiedziałam, przewracając oczami i uśmiechając się pod nosem. - Mam to uznać, że jednak nie jesteś silny, tak?

- Jestem. - odpowiedział lekko oburzony, zakładając ręce na piersi.

Jaki on uroczy.

- No i trzeba było tak od razu, a nie... - zaśmiałam się.

Oj, ja doskonale wiem, jak motywować ludzi. Teraz jego, by się przyznał, że jest silny, a przedtem Kapitana Amerykę, aby zmotywować go, by zaatakował mnie jako pierwszy na naszym małym pojedynku.

- Ufasz mi? - spytałam tak dla pewności. Wolałam wiedzieć, czy aby na pewno nic mi się nie stanie. - Odpowiedz mi szczerze i od razu, bo nie mam za dużo czasu, a chciałabym już to zrobić. No i nie chcę też naciskać, oczywiście.

Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, milcząc.

- Ufam. - odparł w końcu, a ja poczułam przyjemne ciepło w sercu, gdy tylko to powiedział. To naprawdę dużo dla mnie znaczyło.

- A czy ja mogę ufać tobie?

- Czemu ty w ogóle pytasz mnie o takie rzeczy?

Westchnęłam cicho, przecierając twarz rękoma. Musiałam mu powiedzieć, bo inaczej te pytania nigdy by się nie skończyły.

Inna niż wszystkieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz