Rozdział 90

950 64 37
                                    

A niech to szlak! To już kolejna zmarnowana kartka.

Rzuciłam ołówek gdzieś na biurko, a potem zakryłam twarz rękoma. Już od kilku dni miałam ataki płaczu i złości na wszystko wokoło. Nie poznawałam samej siebie, nigdy tak nie robiłam. Zmieniłam się, to prawda.

Podniosłam gwałtownie głowę do góry, gdy tylko ktoś zapukał do drzwi. Od jakiegoś czasu nie wychodziłam nawet z pokoju, chyba, że byłam już naprawdę głodna. Ale zdarzało się to nieczęsto.

- Proszę! - krzyknęłam nieco zachrypniętym głosem. Klamka poruszyła się, a chwilę później do pomieszczenia weszła Pepper, która od razu zamknęła za sobą drzwi. Nie uśmiechnęłam się, nie zareagowałam. Patrzyłam na nią obojętnym wzrokiem.

- Cześć, Stella. - przywitała się z uśmiechem, siadając na skraju materaca mojego łóżka.

- Hej. - mruknęłam, obserwując jej czynności. Nie podzielałam jej humoru. - Po co przyszłaś?

- Porozmawiać.

- Świetnie. - mruknęłam sama do siebie, odwracając głowę w bok.

Fajnie, tylko tego mi brakowało.

- Co się stało? Nie wychodzisz od kilku dni z pokoju. - zaczęła kobieta, totalnie ignorując moje słowa. Przyglądała mi się, przez co jeszcze bardziej nie chciało mi się z nią rozmawiać. Nie poradzę nic na to, że miałam parszywy nastrój.

- Bo nie mam takiej potrzeby. - mruknęłam, zaczynając bawić się skrawkiem koszulki, którą miałam na sobie. Już nawet nie zwracałam uwagi na to, co miałam na sobie. Miało być mi wygodnie.

- Martwimy się o ciebie. - powiedziała, próbując złapać mnie za dłoń, ale w porę się odsunęłam. Objęłam się rękoma, czując, że w oczach znów zbierały mi się łzy. Ponownie odwróciłam głowę w bok, by Pepper nie widziała mojej twarzy.

- Niepotrzebnie. Radzę sobie. Nie jestem już dzieckiem. - odparłam od razu. Starałam się, by mój głos nie drżał, miałam nadzieję, że nie było tego słychać.

- Ale nie jesteś też dorosła. Daj sobie pomóc.

Nie odezwałam się, przymykając mocniej powieki, gdyż łzy chciały wydostać się już na zewnątrz. Nie chciałam po raz kolejny się rozpłakać, a byłam tego bardzo blisko.

- Powiedz, co się stało, że się tak zachowujesz?

Westchnęłam głęboko, nabierając do płuc mnóstwo powietrza. Musiałam się jakoś uspokoić. 

- Pokłóciłam się z Peterem. - powiedziałam szybko i cicho. Łzy poleciały, a mój nos dostał kataru. Znów płakałam, mimo, że tak bardzo się przed tym powstrzymywałam.

- Bardzo mi przykro. - powiedziała Pepper, po czym złapała mnie za dłoń, ściskając ją lekko. Nie wyrywałam jej, wiedziałam, że nic i tak nie ma już znaczenia. Opór był daremny. - O co poszło?

- Nie chcę o tym rozmawiać. - mruknęłam, spuszczając wzrok. Nie wszyscy musieli wiedzieć, o co tak właściwie się pokłóciliśmy. To sprawa między nami.

- Dobrze. - odezwała się kobieta, wycofując swoją dłoń. - Ale może jakoś ci pomogę? Masz na coś ochotę? - spytała, wstając z mojego łóżka.

- Na lody. I film. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, wycierając rękawem bluzki oczy.

- Da się zrobić. - oznajmiła z uśmiechem. Czemu jej uśmiech działa na mnie uspokajająco? - Poczekaj tu na mnie. Zaraz wrócę. - dodała, podchodząc do drzwi, które po chwili otworzyła, zamierzając wyjść. Zanim jednak to zrobiła, musiałam ją na chwilę zatrzymać. W końcu mi pomagała, a ja nie byłam bez serca.

Inna niż wszystkieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz