Rozdział 30

2.5K 120 28
                                    

Po jakże długiej rozmowie z Bucky'm, dowiedziałam się niemal wszystkiego. Okazało się, że byłam w śpiączce aż cztery dni. Bolało, gdy się o tym dowiedziałam. Bolało też, że odwiedzili mnie wszyscy, z jednym małym wyjątkiem... Nie odwiedził mnie tylko Peter.

Nie miałam, jak sprawdzić telefonu, gdyż był rozładowany, a ja nie miałam przy sobie ładowarki. Skoro nie było Petera, to miałam nadzieję, że przynajmniej coś do mnie napisał, nawet jeśli nie miałam jak wtedy tego sprawdzić. Dlatego też z rana poprosiłam tatę, by przyniósł mi ładowarkę z mojego pokoju i teraz telefon ładował się na szafce obok łóżka.

Aktualnie grałam z Visionem w karty. I po raz kolejny przegrywałam.

- To nie fair, że znowu wygrałeś! Oszukujesz! Więcej z tobą nie gram! - powiedziałam oburzona, po czym rzuciłam kartami o pościel, a one rozsypały się po całym łóżku. Założyłam ręce na piersi, opadając na poduszki.

- Wcale nie oszukiwałem. Przecież to nie moja wina, że dostawałem dobre karty. - oznajmił spokojnie android, zaczynając zbierać karty z podłogi. Ja prędko zabrałam się za te z pościeli.

- Może i masz rację. - westchnęłam, odbierając od niego pozostałą część talii, którą schowałam po chwili do pudełeczka. - Ale już więcej z tobą nie gram. - dodałam, wskazując na niego palcem. Vision jedynie cicho się zaśmiał.

Porozmawiałam z nim jeszcze przez parę minut, po czym android... No, nie można nazwać tego normalnym wyjściem, bo on po prostu przeniknął przez ścianę, tym samym znajdując się po drugiej stronie, czyli na korytarzu. Pokręciłam tylko głową i opadłam na poduszki, przymykając oczy.

Podskoczyłam lekko, gdy mój telefon dał znać, że się naładował. Natychmiast otworzyłam powieki i, trzymając się za opatrunek, sięgnęłam ręką po urządzenie, odłączając wtyczkę od kontaktu. Przez tą ranę na brzuchu nie mogłam chodzić, bo nawet przy małym wysiłku mogły pójść mi szwy, a ja wolałam nie ryzykować. Już sam ból, nawet ten najmniejszy, dawał mi znać o tamtym dniu. Wtedy naprawdę miałam jakiegoś pecha.

Od razu odblokowałam telefon, dostrzegając już na starcie mnóstwo powiadomień. Kilka nieodebranych połączeń i jeszcze więcej wiadomości. Mimo wszystko, uśmiechnęłam się, że ktokolwiek się mną interesował i do mnie pisał oraz dzwonił. W Chicago nikt nawet nie zwracał na mnie większej uwagi.

Od Liz: Hej może chciałabyś dzisiaj gdzieś wyjść? Nie wiem... Do kina, czy coś?

Od Betty: No hej chciałabyś wpaść dzisiaj do mnie i wraz z Liz zrobić sobie taki babski wieczór?
Od Betty: Daj znać to wyślę ci mój adres

Od MJ: Siema nowa!
Od MJ: Nie myśl sobie że chcę się z tobą spotkać czy coś
Od MJ: Po prostu mi się nudzi
Od MJ: A ty jesteś moją jedyną koleżanką
Od MJ: I lubię wkurzać ludzi

Na wiadomości od Michelle zaśmiałam się cicho, kręcąc głową sama do siebie. Ta dziewczyna czasami wręcz mnie rozwalała swoim poczuciem humoru.

Miałam też wiadomości od pani May Parker, cioci Petera, która pytała mnie, jak się czułam i czy wszystko już ze mną w porządku. Odpisałam na wszystkie esemesy, które nadawały się jeszcze do zrealizowania. Te wyjścia i spotkania nie były już aktualne, bo dziewczyny pisały do mnie w sobotę i niedzielę, a dzisiaj była środa.

Chcąc wyjść już z wiadomości, zauważyłam, że dostałam jeszcze jedną. Zmarszczyłam brwi, przejeżdżając palcem na esemesy od Petera.

Od Peter 😊♥️: Przepraszam
Od Peter 😊♥️: Za wszystko

- Co za kretyn... - mruknęłam sama do siebie, szybko mu odpisując. Musiałam dać mu do zrozumienia, że nie leżałam tam przez niego ( choć to on mnie tu przyniósł ). Uratował mnie, nie zostawił na pastwę losu, pozwalając mi się wykrwawić. Mimo tego, że dowiedział kim byłam, nie odwrócił się do mnie plecami, nie urwał ze mną kontaktu, jakby zrobił to ktoś inny.

Do Peter 😊♥️: PETERZE PARKERZE!!!

Do Peter 😊♥️: Nie wiem ile razy mam ci powtarzać że to nie twoja wina. Jeśli myślisz że jestem na ciebie zła to jesteś w wielkim błędzie. Nie zrobiłeś nic złego więc z łaski swojej mógłbyś w końcu przestać obwiniać się za to że tu leżę

Do Peter 😊♥️: Jesteś moim przyjacielem i ja nie pozwolę byś obwiniał się za coś czego nie zrobiłeś. Mam nadzieję że zrozumiesz i przestaniesz w końcu mnie za to przepraszać. Jeśli naprawdę coś mi zrobisz ( a wierzę że nie ) to wtedy owszem będziesz mógł mnie przepraszać ale proszę cię przestań w końcu

Do Peter 😊♥️: Jeśli będziesz chciał pogadać wiesz gdzie mieszkam masz mój numer telefonu możesz pisać dzwonić nawet w nocy. Wiedz że zawsze odbiorę i pomogę ci jakoś

Do Peter 😊♥️: Jestem Stella Stark, Snow, przyjaciółka Spidermana. Przyjaciółka Petera Parkera, którym jesteś. Pomogę ci nawet jeśli się do mnie wypniesz

Odłożyłam telefon z powrotem na szafkę i ponownie opadłam na poduszki, zamykając oczy. Dochodziła godzina trzynasta, więc na pewno wszyscy byli jeszcze w szkole. Prócz mnie, oczywiście. Ja leżałam sobie spokojnie na szpitalnym łóżku, wśród wielu pikających urządzeń i białych ścian. Jedyne, co wyróżniało się w tym pomieszczeniu, to błękitna pościel i jasnoróżowa piżama we wzorki, którą miałam na sobie.

Odpowiadało mi, że byłam sama w sali. Gdybym jeszcze jeden dzień miała spędzić z Avengers, którzy przesiadywali u mnie po godzinie, a czasami też dłużej, to nie wytrzymałabym tego psychicznie. Cieszyłam się, że się o mnie martwili, to miłe, ale naprawdę bym z nimi dłużej nie wytrzymała.


- Projekt... - szepnęłam, natychmiast otwierając oczy, gdy przypomniałam sobie o ów rzeczy. Musiałam dokończyć ten projekt na biologię, bo inaczej wraz z Peterem dostalibyśmy jedynki, a on na pewno nie chciał psuć sobie średniej. Tak samo, jak ja.

Nie czekając długo, usiadłam po turecku na łóżku i krzyknęłam do ścian, wiedząc, że pewna "osoba" mnie na pewno usłyszy.

- Friday?!

- Tak? Czy coś się stało, Stello? - spytała natychmiastowo sztuczna inteligencja. Uśmiechnęłam się sama do siebie, uświadamiając sobie, że tylko Friday była mi w stanie wtedy pomóc.

- Proszę cię bardzo, czy mogłabyś powiadomić, najlepiej tatę, by przyniósł mi projekt na biologię, który robię wraz z Peterem? Jest w moim pokoju, taka wielka kartka, stoi koło łóżka. I żeby przyniósł mi też coś do rysowania i kolorowania. Wszystko powinno leżeć na biurku.

Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi od Friday, co uznałam za znak, że wzięła się do roboty.

Po kilku minutach dostałam wszystko, co chciałam, dlatego od razu wzięłam się do rysowania i późniejszego kolorowania.

Inna niż wszystkieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz