Rozdział 80

1.1K 66 20
                                    

Mój pobyt w domu Bartonów minął zadziwiająco szybko i zanim się obejrzałam, byłam już z powrotem w Nowym Jorku w swoim pokoju, rysując przy swoim biurku. Koło mnie leżał mój telefon, przez który rozmawiałam z Peterem. Chłopak opowiadał mi właśnie o sytuacji, która wydarzyła się podczas mojej nieobecności.

- No i widzisz. Gdyby nie ja, ta kobieta pewnie zgubiłaby te wszystkie swoje zakupy.

- Mam ci bić za to brawa? - spytałam, nie odrywając wzroku od rysunku. Oczami wyobraźni widziałam już minę chłopaka.

- Myślałem, że będziesz ze mnie dumna, pochwalisz mnie, czy coś... - mruknął cicho, jednak tak, żebym go usłyszała. W jego głosie słychać było zawiedzenie, przez co poczułam się nieco źle. Prędko wpadłam na wspaniały pomysł.

- Och, Peter! Jestem z ciebie taka dumna, że pomogłeś tej kobiecie! Nie mogę zrozumieć, jaki taki cudowny chłopak może w ogóle istnieć i w dodatku być ze mną. Och, czym sobie na ciebie zasłużyłam?

W odpowiedzi usłyszałam jedynie śmiech Petera, który wywołał na mojej twarzy szeroki uśmiech. On nawet nie będąc ze mną w jednym pomieszczeniu sprawiał, że się uśmiechałam.

- A ty z czego się tak śmiejesz, Pete? - zapytał ktoś po drugiej stronie telefonu. To musiała być May, z całą pewnością.

- Rozmawiam ze Stellą, ciociu.

- Dzień dobry. - zawołałam do kobiety, która również się zaśmiała. Choć jej nie widziałam, wiedziałam, że się uśmiechała.

- Dzień dobry, Stella. Jak się masz? - zagadnęła, a mi zrobiło się milej na sercu. Uwielbiałam tę kobietę.

- A dobrze. Rysuję właśnie.

- Och, to nie przeszkadzam.

Chwilę później słyszałam oddalające się kroki i zatrzaskiwanie się drzwi. Po moim pokoju znów rozniósł się głos Petera.

- Uważasz, że jestem cudownym chłopakiem?

Zmieszałam się, gdy tylko do mojej świadomości dotarło, że rzeczywiście powiedziałam, że Pete był cudownym chłopakiem i że w ogóle taki typ chłopaka istniał. Nastolatek milczał tak samo, jak ja. On zapewne oczekiwał ode mnie odpowiedzi, a ja natomiast nie wiedziałam, co w ogóle powiedzieć. Na moje szczęście, ktoś zapukał do drzwi od mojego pokoju, na co odetchnęłam cicho z ulgą.

Spojrzałam w odpowiednią stronę, potem na telefon leżący na biurku. Chwyciłam go w dłoń i, wyłączając głośnomówiący, zwróciłam się do chłopaka.

- Później oddzwonię, Peter.

Prędko się rozłączyłam, nie dając chłopakowi szans na jakąkolwiek odpowiedź.

- Proszę! - krzyknęłam do osoby, która wciąż stała na korytarzu przed moim pokojem. Ktoś nacisnął na klamkę i otworzył drzwi, wchodząc do środka. - O, hej, tato. Nie wiedziałam, że to ty. Coś się stało, że przychodzisz? - spytałam, przyglądając się mężczyźnie, gdy usiadł na moim łóżku. Mimo, że w ostatnim czasie spędzaliśmy niemal każdą wolną chwilę razem, tak naprawdę tata ani razu nie wszedł do mojego pokoju, gdyż spotykaliśmy się we wcześniej ustalonym miejscu.

- Ulepszyłem twój kostium, jak mówiłem ostatnio. - oznajmił, podając mi niewielkie pudełko, w którym, jak się domyśliłam, znajdowała się moja bransoletka. Otworzyłam wieczko, od razu dostrzegając to, co chciałam.  

- Dzięki. - podziękowałam, zakładając bransoletkę na nadgarstek. - Jak bardzo zaszalałeś? - zapytałam ze śmiechem. Znałam możliwości taty i byłam pewna, że mógł zdziałać cuda. Pokazał to już nie raz, na przykład jego kolejne prototypy zbroi Iron Mana mówiły wiele.

Inna niż wszystkieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz