Nie powiem, że czułam się dobrze po tym wyznaniu i ze świadomością, że już nigdy nie zobaczę Pepper, ale szybko się ogarnęłam. Wspólnie z mężczyzną ustaliliśmy, że udamy się w głąb maszyny. I odnajdziemy doktora Strange'a, który musiał gdzieś przecież tutaj być. Nie spodziewałam się jednak, że znajdziemy go tak szybko.
Byliśmy - można powiedzieć - jakby piętro wyżej, dzięki czemu widzieliśmy całą sytuację z góry. Mężczyzna lewitował w powietrzu, wciąż związany, a wokoło niego były tak jakby długie, ostre igły. Był przytomny, ale kompletnie niezdolny do obronienia się przed tymi igłami.
Wychyliliśmy się nieco, by lepiej widzieć, co dzieje się na dole. Kiedy stanęłam prosto, nie narażając się na spadnięcie, o mało zawału nie dostałam. Peleryna doktora znajdowała się tuż obok nas, nawet nie wiedziałam, skąd się tutaj wzięła. Serce zaczęło bić mi nieco szybciej, a ja w porę powstrzymałam się przed krzykiem. Przymknęłam oczy, próbując się jakoś uspokoić, podczas gdy ta magiczna peleryna musiała poklepać miliardera, bo słyszałam cichy odgłos uderzania o metal. Po otwarciu oczu, od razu dostrzegłam, że mężczyzna również się przestraszył, bo wymierzył w odzież dłonią, szykując się, by w razie konieczności zaatakować.
- Noo, takiej wiernej odzieży to ze świecą szukać. - skomentował, obniżając rękę i wciąż patrząc na pelerynę.
- To ja też chętnie się przydam.
Przez tak długi czas, jaki znałam Petera, zdążyłam doskonale poznać jego głos. Dzięki czemu od razu dotarło do mnie, że jest tuż za mną. Odwróciłam się za siebie, dostrzegając, że chłopak właśnie stawał obok, czyli musiał zwisać głową w dół, gdy to powiedział. Nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu, cisnącego się na usta. Cieszyłam się, że Peterowi nic się nie stało i że był cały.
Maska nastolatka niemal natychmiast zniknęła z jego głowy, ujawniając tak dobrze znaną mi twarz. Tata był niesamowicie zdziwiony jego widokiem i wcale mu się nie dziwiłam. W końcu wysłał go do domu, a on tu jednak był, z niewiadomych nam jeszcze przyczyn.
- Co do jasnej... - zaczął Stark, ale nie dane mu było dokończyć.
- Tak, wiem, co pan powie...
- Nie powinno cię tu być. - oznajmił mężczyzna.
- Już wracałem do domu...
- Nie chcę tego słuchać.
- Ale było strasznie wysoko. W drodze pomyślałem o panu.
- Ale i tak mi powiesz. - stwierdził cicho. Położyłam mu dłoń na ramieniu, a bardziej na metalu, ale to nie miało większego znaczenia. Tata spojrzał na mnie, a ja posłałam mu delikatny uśmiech, który miał oznaczać, żeby przestał, bo to i tak nic nie zmieni. Żadne z nas w najbliższym czasie i tak nie wróci na Ziemię, bo zapewne już od dawna byliśmy w kosmosie.
- No i tak jakoś przywarłem do statku. A ten kostium jest... On... Mi normalnie czyta w myślach, więc... W pewnym sensie to pana wina, że tu jestem.
Chłopak wskazał na swojego mentora, a ja aż przywaliłam sobie ręką w czoło na jego ostatnie słowa, i to dosłownie. Teraz się zacznie, a to przecież nie czas na takie rozmowy.
- Co ty powiedziałeś? - spytał miliarder z niedowierzaniem. Jego najbardziej musiały zdziwić ostatnie słowa Petera.
- Tato, tato, spokojnie. - powiedziałam, natychmiast stając przed nim, wiedząc, że to może skończyć się źle. A wolałam tego uniknąć, i oni najprawdopodobniej też. - On nie chciał tego powiedzieć. - dodałam, wskazując głową na nastolatka za mną, lecz wciąż patrzyłam w oczy mężczyzny.
![](https://img.wattpad.com/cover/216457723-288-k726137.jpg)
CZYTASZ
Inna niż wszystkie
Fiksi PenggemarStella to na ogół normalna nastolatka. Na ogół, bo rzeczywistość jest inna niż można przypuszczać. Córka miliardera, obdarzona niezwykłymi mocami. Ukrywana przed innymi w celu zapewnienia jej bezpieczeństwa. Czy, kiedy superbohaterowie dowiedzą s...