XXVII.

761 37 3
                                        


- Chciała mnie Pani widzieć - zaczęła, wchodząc do gabinetu swojej szefowej. - Chyba nawet wiem, po co - dodała, zbliżając się do biurka.

- Czemu tak oficjalnie, kochanie? - uśmiechnęła się podchodząc do kobiety. Była od niej odrobinę wyższa w szpilkach. - Tak? Więc po co? - zapytała wpatrując się w jej oczy.

- Po to – bez żadnego wstydu ani oporów po prostu pocałowała Camile i położyła swoją dłoń na jej szyi. - Chyba, że się mylę - dodała chytro, odsuwając się od jej twarzy odrobinę.

Camila nie wiedziała czemu, ale ta kobieta miała charakterek, który wręcz działał na nią doskonale. Nie zamierzała się z nią bawić w nieskończoność zwłaszcza dzisiaj, więc przyciągnęła ją do siebie, oparła ją tyłem o swoje biurko i kontynuowała pocałunek. Chciała zostawić jej kilka malinek, ale coś podpowiadało jej, żeby przenieść swój wzrok na jej twarz. Formował się na niej lekki, szczery uśmiech i mimowolnie Camila również się uśmiechnęła, trzymając ją za biodra. Pokusa zwyciężyła i zrobiła na jej szyi kilka małych malinek a następnie obdarowała te miejsca pocałunkami.

- Nie zakrywaj ich  - wyszeptała jej do ucha i już prawie rozpięła jej guzik koszuli.

- Nie mam zamiaru - odpowiedziała pewnie, odchylając szyję.

- Panno Cabello, niestety nie możemy się skontaktować z Panną Geber – sekretarka z najniższego piętra zaczęła. - Jednak pragnę Pani przekazać, że szef chce z Panią rozmawiać - dodała zanim się rozłączyła na dobre.

- Oj, chyba dziś wylecę a tak dobrze mi się dla ciebie pracuje - skomentowała rozbawiona sytuacją i chciała odejść od starszej.

- Nie wylecisz, kochanie - zapewniła z uśmiechem a później ją pocałowała. - Gdzie ja znajdę drugą taką asystentkę - doprecyzowała zanim dała jej jakiś dokument. - Jakby ktoś pytał, to musisz to przejrzeć i nie masz czasu dla innych.

- Mój czas jest zarezerwowany tylko dla ciebie - puściła jej oczko, wzięła dokumenty i wyszła z gabinetu szefowej. - Do zobaczenia - dodała, zamykając za sobą drzwi.

Camila jedynie westchnęła z uśmiechem na ustach, poprawiła swój strój, szminkę i skierowała się do gabinetu szefa ze służbowym laptopem w ręce. Kiedy wyszła ze swojego, to napotkała wzrok Susan do której się jedynie uśmiechnęła. Jedna ze ścian jej gabinetu była cała ze szkła, więc bez problemu się widziały. Udała się windą na wyższe piętro, na którym były tylko 3 pokoje i po zapukaniu i usłyszeniu proszę weszła do największego.

- Dzień dobry szefie - zaczęła kulturalnie, stając zaraz za drzwiami. - Przyszłam najszybciej, jak tylko mogłam - dodała pewna siebie z szacunkiem.

- Dziękuję za szybką reakcję i proszę spocznij - pokazał dłonią na wygodny fotel przy biurku. - Chciałem z tobą porozmawiać o tym konkursie. Chcesz nadal brać w nim udział, drogie dziecko? - zapytał wyraźnie przejęty.

Tego typu zwroty w stronę Camili nie były niczym dziwnym i prawdę mówiąc odbierała je jako pełen szacunek w swoją stronę. Jej szef jest wiekowym mężczyzną z wieloma tytułami, rodziną i nawet własnymi wnukami, więc dla niego było to normalne. Ponadto Pan Émeric Baillieu od samego początku zwracał się do niej z wielkim szacunkiem i cenił ją.

- Dziękuje za wiarę we mnie i wsparcie, kiedy Panu o nim powiedziałam, jednak muszę zrezygnować - oznajmiła, uważnie obserwując reakcję.

- Takiego starego oszusta jak ja nie tak łatwo trzymać w niepewności - zaśmiał się, wspominając swoje dawne rozgrywki pokerowe. - Zorientowałem się już wcześniej Panienko Cabello i chciałbym zasięgnąć porady u Pani.

First Flirt [Camren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz