XXX.

736 42 5
                                    

- O co chodzi, Lauren? - zapytała z westchnieniem.

Starsza bardzo chciała cokolwiek powiedzieć, ale najzwyczajniej w świecie nie była w stanie. Na samą myśl o zabraniu głosu przemawiał przez nią tylko stres i strach. Nie chciała znowu tego zepsuć a fakt, że odebrała od niej telefon oznaczał tyle, że jest jeszcze cień szansy. Nie miała wystarczająco dużo siły, aby powiedzieć jej wszystko, co chciała. Szukała odpowiedzi w spojrzeniu Elizabeth i jak zwykle odnalazła pomoc i odwagę.

- Nie bój się swoich uczuć - wyszeptała a następnie się uśmiechnęła, chcąc dodać jej otuchy. - No dalej.

Zadawała sobie wtedy pytanie, czego ona w ogóle się boi. Nie były to jej uczucia, ale wizja tego, że Camila będzie w objęciach kogoś innego i to nie ona będzie jej ukochaną. Na tę wizję momentalnie się spięła, jednak w dobrym momencie oprzytomniała i przypomniała sobie, że cały czas trwa połączenie.

- Halo? Lauren? - chciała się upewnić, czy po drugiej stronie ktoś jeszcze jest.

- Camila... - zaczęła a następnie się zacięła i wzięła duży wdech. - Chcę się z tobą spotkać, proszę.

- Jesteś pewna? - zapytała, mając złe przeczucie. - Gdzie ty w ogóle jesteś?

- U Elizabeth - odpowiedziała pewnie. - Zgadzasz się? Zabiorę cię w fajne miejsce.

Była cholernie zestresowana i nic nie jest w stanie tego dokładnie opisać. Druga kobieta słysząc to nazwisko wręcz wytrzeszczyła oczy i błagała, żeby tylko się nie przesłyszała. Wpadła na kolejny ze swoich genialnych albo wręcz przeciwnie, głupich pomysłów i podjęła ostateczną decyzję.

- Zostań tam, będę za niedługo. - odpowiedziała szybko, zbierając swoje rzeczy a następnie się rozłączyła.

Na jej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech i nie miała pojęcia, co teraz będzie. Camila zaraz spotka się z Elizabeth i nie da się przewidzieć, co z tego wyniknie. Wbrew pozorom Kubanka również ma temperament i wybuchowy charakter, więc nie była do końca pewna jak anielski spokój terapeutki na to zareaguje. Od tamtej pory Lauren była coraz bardziej zestresowana, ale jednocześnie szczęśliwa. Ta jedyna kobieta powodowała u niej tyle uczuć, ile jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyła. Starsza patrzyła się na nią z wyraźną troską, jednak nie ukrywała, że jest ciekawa przebiegu rozmowy.

- Powiesz mi o czym rozmawiałyście, Lauren - zapytała po kilku minutach głuchej ciszy. - Nie udało się?

- Co? - zmarszczyła brwi, patrząc się na nią. - Nie, nie. Ona zaraz tu będzie i kazała mi czekać - odpowiedziała zgodnie z prawdą.

- Och – westchnęła zaskoczona. - Mogłabym z nią porozmawiać również na osobności? Nie będziesz miała nic przeciwko? - grzecznie zapytała.

Ta jedynie pokręciła głową, zgadzając się i znowu wróciła do wgapiania się na wiele pięknych roślin w pokoju. Było to jedyne zajęcie, które było w stanie w tamtej chwili ukoić jej zszargane nerwy i jakkolwiek przygotować na spotkanie z jej ukochaną.

Camila biegiem weszła do windy a następnie zjechała na parter, kierując się do recepcji. Przedstawiła sytuację mówiąc, że wyskoczyło jej coś bardzo ważnego a następnie podpisała odpowiedni dokument i wyszła na parking. Miała szczęście, że to jest Nowy York, ponieważ od żółtych taksówek można by było dostać oczopląsu, jednak teraz bardzo jej potrzebowała. Miała z tyłu głowy myśl, że zna adres kliniki, w której przyjmuje Elizabeth, więc odkopała email od swojej asystentki, kliknęła w CV a następnie wydukała kierowcy dokładną ulicę i numer. Poinformował ją, że droga tam zajmie chwilę czasu, więc oparła się wygodnie i starała zrelaksować. Tradycyjnie zapłaciła, podziękowała i skierowała się do środka. Nie miała większego kłopotu z trafieniem do gabinetu, ponieważ wyglądał on jakby właściciel całego budynku stawiał ją na piedestale.

First Flirt [Camren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz