Kubanka obudziła się za sprawą jej znienawidzonego budzika. Niejednokrotnie działał jej na uzębienie, dzwoniąc dokładnie wtedy, kiedy Camila miała okropnego kaca. W tamtych chwilach marzyła o destrukcji małego urządzenia, ale nie ufała swojemu organizmowi do tego stopnia, aby obudzić się co do minuty. Wyłączyła go całkowicie zaspana i jedynym ratunkiem dla niej, w tamtej chwili był zimny prysznic. W drodze do łazienki z czystą bielizną zdała sobie sprawę o spotkaniu z Websterem. Pluła sobie w brodę za tak pochopną decyzję, ale musiała zjawić się na spotkaniu. Miała nadzieję, że będzie to tylko rutynowe dopięcie wszystkich formalności. Nie miała dzisiaj siły na ckliwe rozmowy, czy nawet spotkania firmowe, ale nie mogła zawieść szefa i Jasquesa.
Kilkanaście minut później była już prawie gotowa, prócz makijażu. Jak zwykle postawiła na brwi, rzęsy, zakrycie niedoskonałości korektorem i delikatny kolor na ustach. Prezentowała się elegancko, ale również wygodnie dla jej samej. Czarne jeansy i szpilki w połączeniu z białą koszulą z odkrytymi ramionami wyglądały wprost zabójczo na ciele seksownej Kubanki. Użyła swoich słodkich perfum, przyozdobiła swoje uszy kolczykami w kształcie okręgów i sprawdziła, czy ma wszystkie potrzebne rzeczy. Na jej szczęście, czy nieszczęście zaczęła od telefonu i przed jej oczami pojawiło się przypomnienie o spotkaniu. Wolała zapisywać wszystko i tym razem miała jeszcze sporo wolnego czasu do konfrontacji z Websterem.
Od +66453578*: Dzień dobry, Pani Cabello. Z tej strony Colson Baker, sprzedawca ze sklepu, w którym złożyła pani zamówienie. Z tego co pamiętam płatność była z góry, więc pozostaje kwestia doręczenia. Mógłbym teraz do Pani przyjechać?
-Pogubię się w tych numerach, przysięgam - skomentowała, stojąc przy ekspresie.
Nie chciała pamiętać tysiąca numerów, toteż ustawiła nazwę kontaktu chłopaka na jego imię i nazwisko. To wydało jej się najlepszym rozwiązaniem, ale pozostała sprawa jeszcze jednego nieprzypisanego numeru. Camila nie chciała zbierać się do tego nie wiadomo, jak i ile, więc po chwili zapisała Lauren w taki sam sposób, jak chłopaka. Teraz przynajmniej nie pogubi się w numerach i będzie miała pewność z kim pisze.
Do Colson Baker: Jeżeli to dla Pana nie kłopot, to zapraszam na kawę. Adres ma pan wpisany w dokumentach, odnośnie zakupu.
Bądź co bądź była dopiero 7 rano a chłopakowi chciało się fatygować aż do jej domu. Uznała, że powinna mu chociaż zrobić dobrą, mocną kawę. Zresztą była mu to winna za pomoc i niesamowitą uprzejmość. Miała wolny poranek, więc nie szczędziła czasu w żaden sposób. Domniemany blondyn odpisał niemal po kilku minutach.
Od Colson Baker: Akurat spadła mi pani z nieba, bo umieram już od rana. Jeżeli uda mi się wyjść dosyć szybko, to będę w przeciągu kilkunastu minut.
Dotrzymał słowa i po piętnastu minutach zapukał do drzwi. Kiedy Camila otworzyła drzwi momentalnie uderzyła ją piorunująca różnica wzrostu pomiędzy nimi. Blondyn, jak zawsze patrzył na nią z miłym uśmiechem, mając obie ręce zajęte najpewniej laptopem. Oczywiście Cabello wpuściła go do środka i dała mu znać, żeby czuł się jak u siebie. Przez kilka minut zastanawiała się jakim cudem udało mu się zapukać.
- Mógłbym zwracać się do Pani po imieniu? - zapytał odkładając rzeczy na kuchenny blat. - Colson Baker, jak już pewnie wiesz – nie czekając na odpowiedz podał jej uprzejmie rękę.
- Naturalnie, szczerze to miałam pytać o to samo - uścisnęła mu dłoń i podała świeżo zmieloną kawę z mlekiem. - Camila Cabello, jak już pewnie wiesz - uśmiechnęła się w stronę chłopaka.
- Bardzo dziękuję, to chyba jedyna rzecz, która ratuje mnie przed snem - oznajmił, wyjmując z plecaka opakowanie z ciepłymi drożdżówkami - Mam nadzieję, że nie jadłaś jeszcze,

CZYTASZ
First Flirt [Camren]
FanficCamila i Lauren są kobietami sukcesu, których drogi spotkały się lata temu. Po długim czasie i okropnym zerwaniu Lauren wplątuje Camile w coś, czego nikt się nie spodziewał i chce ją z powrotem. Czy młodsza gra na swoich zasadach, czy jest pionkie...