Już od samego rana Lauren była bardzo zmotywowana do działania i za wszelką cenę chciała osiągnąć postawione sobie wcześniej cele. Pierwszym punktem na jej liście była firma Kubanki i zapytanie u źródła, gdzie może się znajdować. Świadomość tego, że mogła być tak daleko od niej nie dawała jej normalnie funkcjonować. Smutek potęgował fakt, że może w tym momencie być z kimś innym, kto nie wpisywał się w kryteria przyjaźni. Nie dopuszczała do siebie tego faktu i czym prędzej wyszła z domu. Nie fatygowała się, aby zjeść cokolwiek. Założyła na siebie zwiewną białą koszulę, czarne spodnie i eleganckie płaskie buty. Będąc prezes jednej z największych firm musiała się dobrze prezentować i zachowywać klasę.
- To nie może być przecież takie trudne - westchnęła, wyjeżdzając z podziemnego parkingu.
Wbrew pozorom dziewiąta godzina nie była dobrą porą do szarżowania po mieście. Roiło się tu już od korków, zabieganych pieszych i różnego rodzaju niemiłych incydentów. Dziennie w tym mieście podpisywane są miliony kontraktów, zwolnień albo nakazów sądowych. Był tutaj obecny dosadny podział. Dzielnice bogatych, typowej burżuazji i ludzi, którzy ledwo wiążą koniec z końcem. Lauren wielokrotnie zastanawiała się do której części tej hierarchii należy jej biologiczna rodzina, o ile wciąż żyje. Z jednej strony pragnęła ich poznać i zapytać, dlaczego tak po prostu ją oddali a z drugiej, nie chciała mieć z nimi nic wspólnego. Jechała przez miasto, usiłując za wszelką cenę skupić się tylko na jednym, najważniejszym zadaniu a nie na milionie innych. Po zaparkowaniu samochodu na miejscu swojej byłej kobiety, jak gdyby nigdy nic pewnym krokiem weszła do środka i skierowała się do recepcji.
- Dzień dobry, chciałabym się widzieć z Panną Cabello - zaczęła od realizacji swojego misternego planu. - Kiedy mogłabym się spodziewać najszybszego terminu?
- Przykro mi, ale Panna Cabello jest aktualnie na urlopie. Według jej polecenia najwcześniejszy termin spotkania biznesowego mogę umówić dopiero za trzy tygodnie. Jaka godzina Pani odpowiada? - Zapytała, skupiając całą swoją uwagę na ekranie komputera.
- Próbuję się z nią pilnie spotkać w sprawie konkursu i jak Pani zauważyła, bardzo zależy mi na czasie. Czy mogłaby mi Pani powiedzieć, gdzie ją znajdę? - Zapytała, uśmiechając się do niej, aby cokolwiek zdziałać.
- Przykro mi, ale nie mogę udzielać takich informacji - ostro zaznaczyła i skupiła na niej swój wzrok.
Ta sytuacja nie umknęła również uwadze ochrony, która była gotowa, aby ją po prostu wyrzucić z budynku. Niemniej jednak, jeszcze nie zrobiła nic złego i raczej dziś nie miała zamiaru łamać prawa. W geście zdenerwowania przetarła swoje czoło i zmierzała ku wyjściu. W pewnym momencie poczuła na sobie czyiś wzrok. Byłaby co najmniej wniebowzięta, gdyby obserwatorem okazała się Kubanka. Jej marzenia nie mogły tak łatwo się spełnić i był to jedynie szef wszystkich architektów w tym ogromnym gmachu.
Patrzył się na nią z wyraźnym skupieniem, ale w jego spojrzeniu można było dostrzec również troskę i współczucie. Pokazał jej gestem ręki, aby szła za nim i po chwili była już w przepięknym gabinecie. Najwyższa klasa światowa biła tutaj z każdego kąta i nie dało się przejść obok tego obojętnie. Nie miała odwagi zapytać, kto był projektantem, bo nie wiedziała nic o architekturze. Znała się na fotografii, ale plany i projekty wnętrz i budynków były domeną jej kobiety. Byłej już kobiety.
- O ile dobrze wnioskuje, ty dziecko nazywasz się Lauren - zaczął, siadając na swoim wygodnym fotelu za biurkiem. - Mam rację? - Zapytał uważnie lustrując jej twarz.
- Tak, nazywam się Lauren Jauregui i to ja zleciłam Camili wykonanie konkursu - wyjaśniła, siadając na wolnym krześle naprzeciwko niego. - Przekazała konkurs Pannie Hansen a ja usiłuję dowiedzieć się, gdzie jest.

CZYTASZ
First Flirt [Camren]
FanfictionCamila i Lauren są kobietami sukcesu, których drogi spotkały się lata temu. Po długim czasie i okropnym zerwaniu Lauren wplątuje Camile w coś, czego nikt się nie spodziewał i chce ją z powrotem. Czy młodsza gra na swoich zasadach, czy jest pionkie...