XXXVIII.

530 26 1
                                        

- Zayn, zaskoczyłeś mnie - uśmiechnęła się do niego i usiadła za swoim biurkiem. - Co cię tu sprowadza? - zapytała z wyraźnym zaciekawieniem.

Chłopak nie odpowiedział nic a jedynie uśmiechnął się chytrze i stanął naprzeciwko ogromnego okna po prawej stronie gabinetu. Trzymał ręce w kieszeni i sprawiał wrażenie pogrążonego w głębokim rozmyślaniu. W głowie Camili zaczęły rodzić się różne myśli, ale początkowo była bardzo zmieszana i zaskoczona całą sytuacją. Chciała jak najszybciej dowiedzieć się, jaki jest powód jego wizyty. W głębi duszy wiedziała, że nie będzie to nic na wyrost miłego ani też związanego z pracą.

- Jesteś naprawdę w porządku, Camila - zaczął, odwracając jedynie głowę w jej kierunku. - Jednak ja nie mam wyboru i muszę to zrobić - dodał, patrząc się z powrotem na wielkie miasto za oknem.

Młoda architekt nie miała nawet pomysłu, co może w takiej sytuacji zrobić. Chciała początkowo uruchomić alarm, ale czy to zdałoby się na cokolwiek. Raczej nie, biorąc pod uwagę to, że chłopak nie podniósł na nią nawet ręki. Nie znała do końca jego zamiarów, więc postanowiła milczeć i oddać mu całkowicie głos do czasu wyjaśnień. Po kilku minutach przerażającej ciszy wreszcie się poruszył. Przez ten z pozoru krótki czas sprawiał wrażenie zabójcy, planującego swój zamach. Ubrany w cały czarny garnitur, czarne eleganckie spodnie i lekko rozpiętą również ciemną koszulę prezentował się naprawdę dobrze. Niemniej jednak potrafił użyć swoich atutów, aby zawładnąć nad kimś, jak tylko chciał.

- Oczekuje od ciebie nie pieniędzy, ale czegoś innego - zaczął, wyjmując sporą kopertę z kieszeni marynarki. Spojrzał w ciemne tęczówki Camili i nachylił się nad biurkiem, aby być bardzo blisko jej twarzy. - Ja chcę po prostu ciebie. Chcę żebyś była moja, tylko moja. Chcę robić z tobą wszystko, rozumiesz? - ton jego głosu wyrażał pożądanie, chęć władzy i desperacje. Coraz bardziej zbliżał się do kobiety aż w końcu położył swoją dłoń na jej policzku.

- Spodoba ci się, będę w miarę delikatny - wycedził przez zęby i zaśmiał się szyderczo. Kiedy jego policzek spotkał się z dłonią Kubanki zamienił się w kompletnie inną osobę i również ją spoliczkował. - Ty pusta suko!

Nie zdążył jej nic więcej zrobić, mimo że próbował, ponieważ zjawiła się ochrona. W którymś momencie rozmowy architekt nacisnęła przycisk pod biurkiem i chwilę później do pomieszczenia weszło trzech barczystych i bardzo umięśnionych mężczyzn. Obezwładnili go i przytrzymali przy podłodze. Cabello była w szoku, ale w jej oczach nie było łez. Można było dostrzec jedynie rozczarowanie, złość i rządzę zemsty. Patrzyła na niego z obrzydzeniem, bo gdyby nie funkcja alarmu prawdopodobnie by ją zgwałcił.

- Lauren zobaczy te zdjęcia z koperty, rozumiesz! - krzyknął na cały gabinet, szarpiąc się z mężczyznami. - Będziesz moja, Camila! Tylko moja i zrobisz co zechce - cały czas krzyczał, dopóki kobieta nie dała znaku głową, aby go zabrali.

Po niespełna minucie faktycznie go zabrali i najpewniej wyrzucili z firmy na kostkę brukową. Powinna w tej sytuacji złożyć oświadczenie, ale procesy sądowe trwałyby całe miesiące a ona nie ma żadnych kamer w swoim gabinecie. Postanowiła dać sobie spokój i przejrzeć rzekomą kopertę. To, co zobaczyła z pewnością nie było w całości prawdziwe. W środku był jeszcze numer telefonu i niewiele myśląc postanowiła na niego zadzwonić. Dosłownie po dwóch sekundach odezwał się znajomy, odrażający męski głos.

- Stęskniłaś się za mną kochanie? - zapytał a jego chytry uśmiech można było dostrzec przez słuchawkę. - U ciebie czy u mnie?

- Wybij to sobie z tej małej i pustej główki, Malik - odpowiedziała spokojnym, ale stanowczym tonem. - Skąd masz te zdjęcia? Faktycznie to pierwsze jest prawdziwe, piliśmy razem drinka przy barze, ale to drugie jest totalną bzdurą - wyjaśniła wszystko i czekała zniecierpliwiona na odpowiedź.

First Flirt [Camren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz