Każdy z nas miewa gorsze dni, ale za żadne skarby świata nie powinniśmy stawiać ich jako wymówkę. Wszystkie, nawet najtrudniejsze przeszkody da się pokonać, starając się ze wszystkich sił. Wkładając w to całego siebie, jesteśmy w stanie również dać radę swoim słabościom i rozwikłać wszystkie zagadki. Każda kłoda rzucana pod nogi powinna być dla nas kolejnym, trudnym krokiem w gonitwie do swoich marzeń, celów. Tylko przy takim nastawieniu, wierze w siebie i swoje działania jesteśmy w stanie uwierzyć w to, że możemy podołać zadaniu, nie zwracając uwagi na przeciwności losu. Każdy, pojedynczy człowiek decyduje o swoim własnym życiu i przyszłości. To od nich zależy, kim zostaną, czego dokonają i jak zostaną zapamiętani przez ludzi.
Złote myśli były tylko jednym z etapów rozmyślania nad trudnymi sprawami. Odkąd pamiętała lubiła w pewnym momencie powiedzieć ciche "stop" i ponieść się fantazji w swoim umyśle. Dawało jej to wytchnienie i pewnego rodzaju pomysł na dalsze działania. Impulsywna osobowość w połączeniu z trudnym charakterem dały jej się we znaki już od najmłodszych lat. Wiele osób znało tylko część jej prawdziwej osoby, ale tylko przed niektórymi potrafiła się ujawnić i odkryć siebie...prawdziwą siebie.
- Nie dzisiaj - wysyczała do telefonu, po odstawieniu na stolik butelki szkockiej.
Miała dosyć, serdecznie dosyć dzisiejszego dnia i marzyła tylko i wyłącznie o kąpieli lub chociażby chwili odpoczynku, patrząc na panoramę miasta. Nie była wredna, ale konsekwentna i jedynie wymagająca, jak każda szefowa w trudnym fachu. Miała pod swoimi sterami ludzi, którzy wymagali dobrego mentora a ona była najlepszym rozwiązaniem. Potrafiła pokazać dwie twarze i zachowywać się jak inna osoba, kiedy sytuacja tego wymagała. Lubiła to? Chciała się tego pozbyć, ale dzięki tej umiejętności osiągnęła tak wiele w branży. Nie należała do osób, które są w stanie rzucić wszystko, aby uratować kogokolwiek z opresji, absolutnie. Na miejscu potrzebującego pomocy stawiała siebie i swoje aspiracje. Słuszność jej postępowania nigdy nie była przez nikogo oceniana. Była w stanie zaufać tylko sobie, zwłaszcza w sytuacjach podbramkowych.
Kolejna szklanka znakomitego trunku dodała jej jedynie odwagi do dalszych działań. Nie miała zamiaru spędzić nudnego wieczoru, oglądając z balkonu przejeżdżające samochody. Chciała działać, ale po długich przemyśleniach doszła do wniosku, że nie może zwłaszcza teraz rzucić się na głęboką wodę. To byłoby samobójstwo, tuż przed wygranym losem na loterii życia. Doskonale wiedziała, że już niedługo jej cierpliwość zostanie nagrodzona. Zwłaszcza, że już za kilka dni miała zacząć współpracę z osobą, która jest jej jedyną motywacją i i wyznacznikiem wszelkich granic.
Z transu wyrwał ją nagły telefon, który automatycznie miała ochotę odrzucić. Nie zrobiła tego, bo ludzie wiedzieli, że bez ważnego powodu nie można do niej dzwonić. Była ciekawa, co tym razem los dla niej zgotował.
- Mów - wycedziła przez zęby, upijając łyk alkoholu.
- Nie chciałem pani przeszkadzać, ale mamy duży problem ze zdjęciami - odpowiedział, najpewniej jeden z jej pracowników.
- Twoim zadaniem jest dopilnować wszystkiego i nie interesuje mnie reszta - odpowiedziała pełna nadzwyczajnego spokoju i pewności siebie.
- Jak dotąd wszystko szło zgodnie z Pani zaleceniami, ale w ostatniej chwili fotomodelka nie mogła się zjawić - oznajmił, pełen strachu przed nadchodzącą odpowiedzią.
- Jak to nie mogła się zjawić? - podniosła głos - Jesteś jej przełożonym a ja twoim. Czy ja kiedykolwiek ci odpuściłam? Oczywiście, że nie więc lepiej miej solidny powód tej niesubordynacji albo ty stracisz pracę - zagroziła, dopijając alkohol w szklance.
- Jutrzejsze zdjęcia miały się odbyć do magazynu IMP, który de facto jest w czołówce naszych partnerów. Współpraca z nimi, to nie są żarty a jedyna modelka, wpisująca się w ich kryteria to Gloria Fernández. Niestety musiała odmówić i zaręczam, że miała dobry powód - złość w głosie mężczyzny była wyczuwalna, ale nie chciał stracić pracy, więc pośpiesznie przeprosił za wybuch.
- Jakie są kryteria? - to była jedyna swego rodzaju odpowiedź kobiety po chwili ciszy.
- Zaznaczyli jedynie, że musi to być brunetka, poniżej 165cm wzrostu i najważniejsze - zatrzymał się - latynoska.
- Jeżeli uda mi się to załatwić, to obiecuje, że cię zwolnię - ostrzegła przed rozłączeniem się.
Nie miała ochoty już na żadne trunki, toteż przez dłuższą chwilę delektowała się ciepłym wieczorem i lekkim wiatrem, siedząc na balkonie. Oczywiście, że znała idealną kobietę do tej pracy, ale czy stąpanie po kruchym lodzie było tego warte? Miała, rzecz jasna wielką nadzieję na dalszą współpracę z IMP, ale jej szansa z dnia na dzień oddalała się z pomocą magicznej różdżki. Tym okropnym urządzeniem była decyzja Elizabeth, którą z całego serca chciała puścić w niepamięć.
Niczego nie pragnęła w tamtej chwili bardziej niż zobaczenie czekoladowych tęczówek Camili i zbyt długie lustrowanie jej mimiki. Od zawsze uważała, że ludzki uśmiech ma niezwykłą moc i jeżeli tylko temu brunetka miałaby cały czas być szczęśliwa, to miała ochotę pokazać jej najszczerszy. Dopiero po tak długim czasie zrozumiała, że każdy człowiek jest inny i kluczem do sukcesu nie jest osiąganie własnych celów, tylko pokonywanie własnych słabości w drodze do marzeń. Gdyby nie Cabello, nigdy nie zaznałaby prawdziwego szczęścia, nieważne w jakim wydaniu.
- Chrzanić Elizabeth - wydusiła przed wzięciem telefonu do ręki.
Do Camila: Nie mam zamiaru stosować się do tego głupiego papierka, bo nie chcę postawić cię niżej niż zwykłą notatkę. Tym razem tak łatwo nie odpuszczę i na pewno nie zachowam się, jak egoistka względem ciebie. Dałaś mi szansę, więc pozwól mi dowieść, że postąpiłaś słusznie.
Długo zastanawiała się, czy wysłać tę wiadomość, ale alkohol dał się we znaki i było już za późno na odwrót. Była pod wrażeniem braku żadnego błędu ortograficznego, bo kilka szklanek szkockiej whisky znajdowało się w jej organizmie. Stwierdziła, że dopóki trzyma się na nogach, pójdzie wziąć zimny prysznic i pomyśleć jeszcze trochę nad jutrzejszym dniem.
Ku jej zdziwieniu już po kilkunastu minutach wyszła z mokrymi włosami, ubrana w satynowy szlafrok. Zimny prysznic przywrócił ją z pewnością w jakimś stopniu do świata żywych, ale nadal nie była w szczytowej formie. Zawsze w takich sytuacjach nikotyna była wręcz perfekcyjnym rozwiązaniem, ale już wcześniej postanowiła, że rzuca palenie. Pozostało jej sprawdzić wiadomości i była zaskoczona, widząc szybką odpowiedź Camili, bo odpisała już po kilku minutach od wysłania wiadomości.
Od Camila: Dobrze, ostatnia szansa...nie pozwól, żebym żałowała.
- O Boże - skomentowała to jedynie tak, zanim usiadła na kanapie w salonie.
Ta wiadomość zadziałała na nią z pewnością za mocno, czego w ogóle się nie spodziewała. Była z jednej strony bardzo szczęśliwa, ale z drugiej nie była pewna czy podoła wyzwaniu. Terapia miała ją do tego przygotować a tymczasem zignorowała Elizabeth i postawiła na swoim, całkiem jak kiedyś.
Postanowiła, że szczegóły wyśle jej w późniejszym czasie i lepszym stanie fizycznym niż teraz – po kilku szklankach szkockiej. Niewiele myśląc z uśmiechem na ustach ruszyła do swojej sypialni, ściskając w dłoni telefon, jakby był dla niej nagrodą...nagrodą za cierpliwość i wytrwałość.
- Wracamy do gry, Cabello - skomentowała, podnosząc chytrze kąciki ust, zanim położyła się do łóżka.
Ludzie nie bez powodu zastanawiali się kilkanaście razy, zanim zaufali Jauregui. Należała do chytrych, bezwzględnych i konsekwentnych osób.
Jednak bywały sytuacje w których zachowywała się jak mały przedszkolak, błagający o zabawkę.
Nagrodą nie był lizak, czy pluszak... ale Camila Cabello.

CZYTASZ
First Flirt [Camren]
FanfictionCamila i Lauren są kobietami sukcesu, których drogi spotkały się lata temu. Po długim czasie i okropnym zerwaniu Lauren wplątuje Camile w coś, czego nikt się nie spodziewał i chce ją z powrotem. Czy młodsza gra na swoich zasadach, czy jest pionkie...