XLVII.

456 24 0
                                    

- Shawn, wiesz może co z Zaynem? – Zapytała, odwracając wzrok od okna i przenosząc go na kierowcę.

Młody prawnik nie wiedział, co ma w tej sytuacji odpowiedzieć. Dostał wyraźne polecenie od przyjaciela, aby nic jej nie mówić. Znał ją jednak za długo, żeby tak po prostu kłamać jej prosto w oczy lub też zostawić bez odpowiedzi. Postanowił obrać inną technikę i być szczerym w stosunku do obu stron.

Zatrzymał się na pobliskim przystanku i najpierw jego wzrok spoczął na kobiecie, siedzącej obok. W tej oczach był widoczny strach i pragnienie dowiedzenia się wszystkiego, co tylko wiedział. Westchnął i wyjął z kieszeni marynarki telefon komórkowy. Wszedł w odpowiednią konwersację i wystukał nieduży test a następnie bez chwili zastanowienia wysłał go do adresata.

Do Colson: Już czas, nie mogę jej oszukać. Będziemy na miejscu za dziesięć minut.

- Jesteś pewna, że chcesz go zobaczyć? – Zapytał z wyraźną troską w głosie.

Wiedział doskonale, że ta sytuacja jest trudna, ale widząc jej skinienie głową zrozumiał, że musi to zrobić. Skręcił więc w odpowiednią ulicę i ruszyli do miejsca docelowego. Wielkie było zdziwienie na twarzy Kubanki, kiedy zaczęli oddalać się od miasta. Początkowo jechali wśród dzielnic na przedmieściach, jednak później całkowicie zboczyli i zbliżali się do swego rodzaju lasu i domków w nim.

Młody mężczyzna wyłączył światła, dojeżdżając na miejsce i zatrzymali się przed sporym drewnianym domkiem, który oświetlony był jedynie przez płomienie ogniska i lampę, która stała po środku pięknego ogrodu.

- Po co tu przyjechaliśmy? – Zapytała wyraźnie zagubiona. – Shawn! – Krzyknęła, widząc jakąś wysoką sylwetkę zbliżającą się do jej okna.

Po chwili jednak mężczyzna zdjął kaptur dresowej bluzy i rozpoznała w nim swojego dobrego znajomego. Odetchnęła z ulgą i otworzyła drzwi, aby z nim porozmawiać. Ten jednak przejął inicjatywę i nie dał jej dojść do słowa.

- Chodźcie za mną i zachowajcie spokój – zażądał miłym tonem.

Następnie ruszył pomiędzy drzewami, zbliżając się odrobinę do budynku. W pewnym momencie zatrzymał się i zbliżył do Camili. Patrzył na nią nieco zagubiony, jakby szukając dobrych słów albo czekając na odpowiedni moment. Szukał pomocy u Shawna, ale ten dał mu do zrozumienia, że już czas i skinął głową podchodząc bliżej.

- No dobrze, Camila – zaczął Colson. – Stań tutaj i uważnie obserwuj ognisko i stolik nieopodal – ustawił ją na odpowiednim miejscu a następnie oddalił się, stając obok chłopaka.

- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł – skomentował, patrząc na przyjaciela. – On jest wrakiem – dodał równie cicho.

- Doskonale to wiem, ale tylko w ten sposób zakończy ten rozdział – skwitował i powrócili do obserwowania kobiety.

Wyglądała jak nieruchomy posąg, którego tchnięto życiem dawno dawno temu i od tamtej pory ma tylko jedno zadanie. Tkwić nieustannie w jednej pozycji i każdego dnia przedstawiać to samo. Mowa ciała Kubanki przedstawiała strach, który później przerodził się w niedowierzanie i niemal w rozpacz. To, co zobaczyła była jedynie gotowa zobaczyć w swoich najczarniejszych koszmarach.

Mężczyzna, który próbował ją skrzywdzić, ale de facto tego zrobił, wyglądał jak weteran wojenny i wrak człowieka. Liczne bandaże na głowie, nogach, rękach. Kula, dzięki której w jakiś sposób przypominał jeszcze istotę ludzką, utrzymywała go podczas marnej próby przejścia od ogniska do ogrodu. Przygotowane jedzenie nad ogniem położył sobie na talerzu i podjął heroiczną próbę doniesienia go do stołu. Włożył w to niemal wszystkie swoje siły i starania, jednak los nie był dla niego łaskawy. Padł na ziemię, jak rażony piorunem w okrutnej agonii, łapiąc się za nogi. Jedzenie, które tak desperacko próbował zjeść w cywilizowany sposób spotkało się z zimnym gruntem a on patrzył na to smutnym wzrokiem. Wielokrotnie uderzył pieściami o trawę, jednak później wydał z siebie odgłosy katuszy i wszechogarniającego bólu. Po jakimś czasie pogodził się jednak z losem pokonanego i położył się na ziemi, zamykając oczy. Wyglądał jakby modlił się o ostatnie tchnienie, ale jego modlitwy nie mogły zostać wysłuchane.

First Flirt [Camren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz