XV.

1K 56 1
                                    

Lot z Nowego Yorku do Arizony trwał 6 godzin. Stosunkowo wydaje się to niewiele, patrząc przez pryzmat pierwszej klasy, wygodnych łóżek, telewizorów, czy nawet posiłków i pryszniców. Jednak obie kobiety nie zwracały uwagi na luksus wokół nich. Liczyło się dla nich tylko dotarcie bezpiecznie do celu i przy okazji na chwilę potrzebnej drzemki. Po jakimś czasie można było dostrzec za oknem aurę nocy, toteż większość pasażerów już spała. Ku zdziwieniu Lauren również należała do tych osób, jednak jej towarzyszka wręcz przeciwnie. Od początku podróży zajmowała się dokumentami, projektami i przygotowaniami ostatnich rzeczy przed planowanym rozpoczęciem konkursu.

- Czy mogłabyś nie świecić mi po oczach tym przeklętym laptopem? - wybudzona ze snu Panna Jauregui wypowiedziała to niezbyt cicho ze słyszalną chrypą w jej głosie.

Camila wielokrotnie zwracała na to uwagę, kiedy miały okazje spać razem. Jednak nie zdarzało się to zbyt często, bo łóżko zielonookiej należało tylko i wyłącznie do niej. Zauważalny absurd nie był tylko przejściowym etapem w życiu młodej Kubanki, na jej nieszczęście. Nie mogła teraz ukryć przed samą sobą, że zachrypły głos Lauren był dla niej w tym momencie czymś niezwykłym.

- Co mówiłaś? - nie usłyszała pytanie przez myśli krążące zdecydowanie gdzie indziej.

Starsza nie wytrzymała sytuacji, odkryła koc, który ogrzewał ją całą dotychczasową drogę i odwróciła się w stronę Camili. Jej zaciśnięta szczęka nie wróżyła nic dobrego, ale chwilę później jej wzrok złagodniał, jakby za dotknięciem magicznej różdżki. Wyciągnęła jedynie swoją jedną rękę w kierunku laptopa brunetki i szybko go zamknęła, pozbywając się źródła światła. 

- To mówiłam, ale chyba byłaś zbyt zajęta czymś innym - skomentowała krótko, wracając do siadu i zrzucając całkowicie z siebie koc. - Co ty w ogóle teraz robisz zamiast spać?

- Za niedługo mamy być na miejscu, więc skończony projekt raczej się przyda, co? - pyta ironicznie, nie odwracając wzroku od starszej.

- Tak właściwie to będziemy tam dopiero pojutrze - wtrąciła nieprzejęta całą sytuacją.

Camila w tym momencie nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Kilka tygodni temu dziewczyna nie powiedziała jej o biletach lotniczych, teraz znowu coś przed nią ukrywa. 

- Jeżeli powiesz mi, że znowu wpadłaś na jakiś genialny pomysł, to przysięgam, że rzucam to wszystko w cholerę - obiecała zdenerwowana, patrząc w zielone tęczówki.

- Dlaczego każde przekleństwo z twoich ust jest takie seksowne? - zapytała, jakby to było najzwyklejsze pytanie.

- Nie denerwuj mnie, Lauren. Dobrze wiesz, że moja cierpliwość zwłaszcza do ciebie nie ma nieograniczonych pokładów - zabrała telefon z jej rąk, chcąc zwrócić jej uwagę.

- Camila, po pierwsze oddaj mi telefon, bo to nie jest kurwa twoje – wycedziła przez zęby. - A po drugie nie dramatyzuj i przestań planować całe swoje życie. To nie jest cholery terminarz.

W tym momencie Kubanka miała ochotę wyrzucić telefon gdziekolwiek, nawet oddać go mężczyźnie obok, ale wtedy naraziłaby go na pewną śmierć ze strony Lauren. Odłożyła telefon na swoją półkę tuż obok laptopa i zwróciła uwagę na arogancką towarzyszkę.

- Co według ciebie powinnam zrobić w życiu? - zapytała z lekkim, sarkastycznym uśmiechem na ustach. - Schlać się w jakimś pubie, znaleźć laskę, czy faceta na jedną noc, czy może coś odważniejszego, jak dragi?

Lauren o mało nie zadławiła się swoją wodą, słysząc genialne pomysły młodszej. Krew w jej żyłach buzowała a ona sama była już na skraju wytrzymałości, przez gniewem.

First Flirt [Camren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz