XVI.

1.2K 57 2
                                    

Ostatecznie kobiety wylądowały na lotnisku w Arizonie w kompletnie różnych nastrojach. Młodsza kobieta wydawała się być niewzruszona zajściem z pokładu samolotu. Zielonooka natomiast była wyraźnie rozkojarzona. Wpadała po drodze na wszystko i wszystkich, zapominając o tym, że nie jest tam sama. Mimo, że w swojej głowie wykreowała sobie już tę świadomość, pogrążając się w swoich myślach i odcinając się od świata zewnętrznego. Do świata żywych przywróciła ją jedynie złość i adrenalina. Mieszanka wybuchowa działała na nią bardziej niż na kogokolwiek innego.

- Jak łazisz... - jej atak na przypadkowego turystę przerwał dźwięk telefonu. Wyjęła go z tylnej kieszeni i spiorunowała mężczyznę wzrokiem, do tego stopnia, że już chwilę później odszedł wystraszony. - Ile razy mam ci mówić, że się do tego nie nadajesz? Nie obchodzi mnie to, że nie masz dokumentów. Mam mieć to na jutro albo wylatujesz... – zagroziła podniesionym głosem, rozłączając się.

Camila jedynie obserwowała całe zajście i miała wszelką nadzieję, że jej towarzyszka szybko zmieni zdanie, chociaż w jej przypadku było to raczej awykonalne. Realizowała wszystko, co sobie założyła za cel i nic ani nikt nie mógł jej powstrzymać. Nie chciała się mieszać, bo wystarczyła jej tylko chwila podczas lotu. Wykorzystała ją popisowo i była w stanie oddać każde pieniądze, aby tylko ponownie zobaczyć minę porażki i strachu w oczach Lauren. Miała nadzieję, że pojadą prosto do umówionego hotelu a później do konkursowego domu. Nic bardziej mylnego, bo podróż ze starszą była dopiero początkiem nieustannej walki ze swoimi uczuciami.

- Co wymyśliłaś tym razem? - zapytała pełna obaw, kierując się do wyjścia.

- Hm? - nie dosłyszała i dopiero teraz złapała kontakt wzrokowy. - O, teraz jedziemy do hotelu a o tym, co będziemy robić później dowiesz się w swoim czasie, ale na pewno nie teraz.

Młodsza nie miała zamiaru sprzeczać się z nią, bo nawet nie wiedziała, co ją czekało. Teraz myślała, że wszystko będzie o wiele prostsze i zaczną, jak najszybciej prace w domu. Było tam bardzo dużo pracy, ale Camila była znana z tego, że swoje projekty wykonywała z chirurgiczną precyzją i zawsze okazywały się strzałem w dziesiątkę. Nie była pewna czy tym razem będzie tak samo, ale żywiła wszelką nadzieję, że wygra konkurs a co najważniejsze, nie zawiedzie nikogo.

- Wsiadaj, nie mamy dużo czasu – Lauren dosadnie dała jej do zrozumienia, że już ma siedzieć w taksówce. - Jeżeli liczyłaś na prywatnego kierowcę, to raczej musisz sobie dłużej poczekać - dodała, podając adres hotelu, kiedy ruszyły.

- Nie bądź suką, Jauregui, bo... - niestety nie zdążyła dopowiedzieć swoich ostatnich słów, bo przerwał jej telefon, który odebrała bez wahania. Była zaskoczona takim połączeniem, zwłaszcza teraz.

- Hej, Camila. Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale potrzebuję twojej pomocy.

- Colson? Coś się stało? - Spoważniała, słysząc kruchy głos mężczyzny.

- Właściwie, to wywalili mnie z pracy i jestem na komisariacie. Nie miałem pojęcia do kogo mógłbym się zwrócić, więc swój jedyny telefon wykorzystałem na połączenie z tobą

- Na komisariacie? Co ty zrobiłeś? - zapytała pewna obaw, bo tak naprawdę nie znała mężczyzny, który kiedyś był u niej w mieszkaniu ze śniadaniem i kawą. - Jak mogę ci pomóc?

- Potrzebuję prawnika i to dobrego, bo moja była szefowa zrobi wszystko żebym trochę posiedział - wydukał, łamiącym się głosem.

- Naturalnie, zobaczę co się da zrobić i spróbuje ci pomóc. Przyślę do ciebie mojego zaufanego prawnika, tylko musisz mi powiedzieć, gdzie dokładnie jesteś - oznajmiła opierając swoją rękę o szybę w geście zdenerwowania.

First Flirt [Camren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz