- Susan dalej będzie twoją asystentką? - Zapytała, częstując ją chrupkami i skupiając swoją uwagę na filmie odtwarzanym w samolocie. - Nie zrozum mnie źle, ale jestem po prostu ciekawa. Nie wiem, czy mi uwierzysz, ale nie przemawia przeze mnie również zazdrość.
- Byłaś w firmie, gadałaś z moim szefem, który cię następnie wyrzucił. Wisienką na torcie była intensywna wymiana zdań z uroczą blondynką. Była w trakcie pakowania swoich rzeczy a później było tylko ciekawiej - odpowiedziała niewzruszona na jednym wdechu. - Odpowiadając na twoje pytanie, to decyzja należy do niej. Nie będziemy już nigdy tak blisko, ale swoje obowiązki zawsze wykonywała sumiennie i to ja zachowałam się jak suka.
Starsza była zaskoczona tym wszystkim, ponieważ nigdy nie pomyślała, że wieści tak szybko się roznoszą. Zdawała sobie sprawę z jej pozycji w firmie. Szef stawiał ją na piedestale a ona nawet u niego narobiła sobie problemów. W normalnych okolicznościach miałaby to daleko w poważaniu, jednak teraz pragnęła naprawdę się zmienić i być najlepszą wersją siebie.
- Wiedziałaś, że oni nie są moją prawdziwą rodziną? - Zapytała, unikając przeszywającego spojrzenia. - Mam przeczucie, że regularnie im pomagałaś i się o nich troszczyłaś.
- Oni z całą pewnością są twoją prawdziwą rodziną - powiedziała stanowczo, ale z uśmiechem, patrząc w zielone tęczówki. - Definicją rodziny nie jest pokrewieństwo krwi, a uczucie i możliwość nazwania tej grupy swoim domem. To oni cię wychowali i dali ci wszystko, co mogli. Nie powinnaś nawet myśleć o szukaniu swoich biologicznych rodziców.
- Wiesz, gdzie są? - Westchnęła, przecierając swoje czoło. - Oczywiście, że wiesz. Wiesz o mnie znacznie więcej niż ja sama.
- Masz kompletną rację. Staram się wiedzieć wszystko, bo jest to jedyny sposób, aby ci pomóc. Nie miej mi tego za złe, ale takie dostałam polecenie. Twoja mama poprosiła mnie o to - zaśmiała się pod nosem i uśmiechnęła się szczerze na to wspomnienie. - Kazała nawet przysiąc, że w ten sposób zapewnię ci bezpieczeństwo a im dodatkową wiedzę. Któregoś dnia przyszła do firmy i przez dwie godziny prowadziła przesłuchanie, stawiając na nogi wszystkich moich pracowników. Działała jak prawdziwy agent sił specjalnych i była gotowa zaszkodzić całej firmie tylko po to, aby chronić swoją ukochaną córkę. Naprawdę myślisz, że nie możesz jej nazwać swoją prawdziwą matką?
- Czemu mi o tym nie powiedziałaś, tylko cały czas spiskowałaś z nimi? - Zapytała, odwracając się do niej z grymasem wypisanym na opalonej twarzy. - Przez ten cały czas myślałam, że cię straciłam i nigdy nie odzyskam. W tym samym czasie ty prowadziłaś z nimi dochodzenia i spotykaliście się wiele razy za moimi plecami - przyznała po namyśle, mając wrażenie, że rozwiązała najtrudniejszą zagadkę.
- Och, Lauren - zaczęła, łapiąc ją za rękę. - Najważniejszą rolę i tak pełniło doprowadzenie cię do Elizabeth po kłótni z ojcem. Jakby to powiedzieć.... to ja cały czas pociągałam za sznurki i kontrolowałam sytuację. Nie powinnam była tego robić, ale jak zdążyłaś się zorientować był to jedyny sposób, aby cię uratować... aby nas uratować - dodała, patrząc w zielone tęczówki.
- Nie mam prawa być na ciebie zła, nie żartuj - westchnęła z lekkim uśmiechem. - Byłam okropna i zdaje sobie z tego sprawę. Kiedy dawałam podwyżki pracownikom czułam się jak cesarz na jakiejś egzekucji. Czekali na najgorsze a później wyszli osłupieni.
- Zbudowałaś imperium, więc nie masz sobie niż do zarzucenia w tej kwestii - pokręciła głową rozbawiona. - No może mogłabyś być odrobinę milsza i nie zabijać wszystkich wzrokiem. O, dokładnie tak - dodała widząc uśmiech starszej. - Tak właściwie to, co zrobisz teraz z firmą? Dalej wszystko będzie tak samo?

CZYTASZ
First Flirt [Camren]
FanfictionCamila i Lauren są kobietami sukcesu, których drogi spotkały się lata temu. Po długim czasie i okropnym zerwaniu Lauren wplątuje Camile w coś, czego nikt się nie spodziewał i chce ją z powrotem. Czy młodsza gra na swoich zasadach, czy jest pionkie...