Szybka zmiana ubrań, prysznic i młoda architekt była gotowa do gotowania. Nie byłoby w tym nic trudnego i nad wyraz zabawnego, gdyby Camila była jedyną osobą w kuchni. Tym razem jednak chciała zaangażować starszą w robienie obiadu. Bądź, co bądź w obecnej sytuacji chciała poświęcać jej jak najwięcej czasu. Problem był niezwykle złożony, ponieważ bała się, co może mówić a od czego lepiej się powstrzymać. Nie powinna zmieniać do niej nastawienia tylko przez to, że zna więcej faktów z jej życia. Między innymi zdawała sobie sprawę z tego jednego, okropnego zdarzenia i chciała je po prostu usunąć z głowy albo zrobić wszystko, żeby już nigdy nie musiała przez to przechodzić. Na samą myśl się skrzywiła, zakasała rękawy i była gotowa do pracy. Szybko rozejrzała się po mieszkaniu, ale nie znalazła nigdzie znajomych zielonych tęczówek. Postanowiła jej więc szybko poszukać zamiast krzyczeć bez większego celu. Poszła zatem do gabinetu, jednak nie znalazła tam nic więcej poza stosami równo ułożonych dokumentów i książek. To samo było w jej domowej siłowni i łazience i w kilku innych mniej ważnych pokojach. Zostało jej tylko jedno pomieszczenie i bez pukania weszła do środka. Od razu zwróciła uwagę na kobietę stojącą przed nią w samym staniku i dresach. Stała bokiem, więc początkowo nie zauważyła Camili. Później, jak gdyby nigdy nic założyła duży t-shirt i chciała najpewniej wyjść do kuchni.
- Camila... - zaczęła spokojnym głosem, nie sprawiając wrażenia wystraszonej. - Wpadłaś popatrzeć, czy się skradałaś? - zapytała z uśmiechem na ustach podchodząc bliżej.
Wyglądała nad wyraz dobrze nawet w tych ubraniach. Biała koszulka z krótkim rękawem, szare spodnie dresowe i rozpuszczone ciemne włosy robiły na Camili piorunujące wrażenie. Młodsza początkowo nie wiedziała, co ma powiedzieć, ale w końcu otrząsnęła się. Popatrzyła w przepiękne zielone tęczówki i zaczęła pewnym tonem.
- Chciałabym popatrzeć, ale ktoś ci musi zrobić jedzenie, prawda? - zapytała ze szczerym uśmiechem na ustach. - Chodź, zrobimy coś dobrego - wzięła ją za rękę i ruszyła w stronę drzwi.
Lauren nie miałaby normalnie żadnych oporów, żeby iść z Camilą nawet na koniec świata, ale tym razem chciała z nią porozmawiać o czymś od razu. Nie miała siły czekać a czasu też nie miały za nadto. Wysmyknęła się z jej uścisku dłoni i odwróciła ją w swoją stronę. Teraz patrzyła się w czekoladowe tęczówki nieco zestresowana, ale szczęśliwa.
- Musimy pogadać... - zaczęła poważnie. - Dzwoniła do mnie Taylor, jak brałaś prysznic i koniec końców muszę kupić jakiś prezent temu nieudacznikowi. Nie zrobię tego tylko dlatego, że należy mu się coś, ale mama mnie przekonywała pół godziny.
- Zgaduje, że potrzebujesz pomocy w kupieniu czegoś? - zapytała lekko zagubiona. - Jeżeli tak, to możemy coś wybrać razem. Nie ma najmniejszego problemu - zapewniła ją z uśmiechem.
- Chodzi o to, że mam już coś na oku - zaczęła, biorąc z łóżka laptopa. Otworzyła go i od razu na ekranie wyświetliła się pewna strona. - Potrzebuję twojej obiektywnej opinii, bo nie są to małe pieniądze.
Camila była zdumiona a jednocześnie bardzo zdezorientowana. Nigdy by nawet nie pomyślała, że zimna Lauren jest w stanie kupić drogi prezent swojemu znienawidzonemu ojcu. Przed jej oczami widniała aukcja z książką. Nie była to zwykła książka, ponieważ cena była zaporowa. Nie myśląc wiele przeszła do opisu i dowiedziała się, że jest to jedno z pierwszych wydań kryminału znanego na całym świecie pisarza. Nie mogła się powstrzymać od lekkiego uśmiechu. Sam fakt, że kobieta stara się znaleźć odpowiedni prezent nawet dla takiej podłej osoby jest urzekający. Zabrała delikatnie laptop z rąk kobiety i wyprowadziła ją na balkon za rękę, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Starsza była zaskoczona, ale dotyk Camili działał na nią w nieopisany sposób.

CZYTASZ
First Flirt [Camren]
FanfictionCamila i Lauren są kobietami sukcesu, których drogi spotkały się lata temu. Po długim czasie i okropnym zerwaniu Lauren wplątuje Camile w coś, czego nikt się nie spodziewał i chce ją z powrotem. Czy młodsza gra na swoich zasadach, czy jest pionkie...