LV.

496 29 0
                                    

Do Ashley: Przyjedziesz do mnie teraz?

Nie była do końca pewna czy powinna się radzić swojej byłej kochanki. W ich obecnej sytuacji nic nie miało najmniejszego sensu a ona była już całkowicie zagubiona. Nie czuła się źle z tą decyzją, ponieważ tak naprawdę nie miała do kogo się zwrócić. Przez większość swojego życia była okropną osobą i wszyscy jej przyjaciele z dnia na dzień postanowili ją po prostu zostawić. Nie miała żadnego zamiaru paść jej w ramiona albo co gorsza, odnowić płomienny romans sprzed laty.

Nie czekała na żadną wiadomość zwrotną, tylko włożyła telefon do kieszeni spodni i poszła do swojego samochodu. Dłuższą chwilę zawiesiła spojrzenie na olbrzymim gmachu firmy i uśmiechnęła się lekko na samo wspomnienie. Kiedyś Camila zadzwoniła do niej wystraszona, bo nie wiedziała, czy podoła i dobrze spisze się pierwszego dnia w pracy. Patrząc na to z perspektywy czasu, wtedy poradziła sobie znakomicie i pokonała długą drogę, ale teraz jest na szczycie. Była szczęśliwa z jej sukcesu, ponieważ to przynosi jej radość i bez problemu wiedzie godne życie.

Od Ashley: Będę za 10 minut z czymś dobrym.

Uśmiechnęła się na tę widomość, ponieważ jeszcze do niedawna sięgnęłaby w tej sytuacji po alkohol. Była kochanka musiała skądś dowiedzieć się o jej przemianie i zamiast mocnego trunku chciała ją dokarmić. Zastanawiała się, jak dużo wie, ale chwilę później skupiła się na ważniejszej rzeczy. Wyjechała z parkingu bezpiecznie, ale szybko i skierowała się w stronę domu. Pech chciał, że przez korki droga zajęła jej nieco dłużej niż zwykle.

Wjeżdżając na podziemny parking zauważyła, że jej miejsce zostało zajęte przez biały, niski samochód. Po chwili wyszła z niego kobieta z długimi ciemnymi warkoczami ubrana w białą, dużą koszulkę, jasną i jeansową kurtkę i spodnie jeansowe tego samego koloru. Nie bawiła się w żadne szpilki, tylko postawiła na zwykłe jasne wysokie trampki. Zatem Pani Prezes musiała zaparkować gdzieś indziej, ale podołała temu wyzwaniu i po chwili podeszła do niej.

- Czym sobie zasłużyłam na tę wiadomość, co? - Zapytała, wyjmując z samochodu siatkę z dopiero, co kupionym jedzeniem. - Nie chcesz mi powiedzieć, że znowu chcesz się ze mną przespać. Bardzo głupio byś postąpiła.

- Nie chce z tobą spać, ale potrzebuję pomocy - wydukała nieco zawstydzona, kiedy weszły do windy. - Chcę odzyskać Camile, ale nie wiem, gdzie jest. Znaczy wiem, ale nie chce jej robić pod górkę i nie wiem, czy powinnam tam pojechać.

- Jauregui, ta miłość już całkiem przeżarła ci mózg, bo pleciesz bzdury - zadrwiła z niej kładąc siatki na kuchennym blacie. - Kochasz ją, ale nie chcesz do niej pojechać. Nie chcesz się przed nią przyznać do tego, że nie możesz bez niej żyć. Jesteś cholernym tchórzem - dodała, siadając na kanapie w salonie.

- To co mam zrobić? - Zapytała zagubiona, kiedy rozpakowywała zakupy. - Tak po prostu do niej pojechać i powiedzieć, co czuję? To będzie dobrze wyglądało?

- To nie ma dobrze wyglądać, idiotko - skrytykowała, odwracając się w jej stronę. - Kochasz ją, więc staniesz przed nią, powiesz jej wszystko bez ani jednego kłamstwa i będziesz się modliła w głębi duszy, żeby Camila dała ci kolejną szansę - wyjaśniła, biorąc od niej miskę z azjatyckim jedzeniem.

Zanim zielonooka przeanalizowała wszystkie informacje, to minęła dłuższa chwila. Chciała teraz wszystko rzucić i jak gdyby nigdy nic kupić bilet na najwcześniejszy lot do Arizony. Wiedziała, że nie może działać pochopnie i powinna przemyśleć to po raz kolejny. Po upływie tego czasu, zajęła się nareszcie jedzeniem i co raz spoglądała na swoją dawną znajomą. Bardzo się zmieniła, ale nadal była w stanie onieśmielić wszystkich swoją pewnością siebie a zwłaszcza urodą.

First Flirt [Camren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz