#45

387 18 1
                                    

Bruce rzucił mi przepraszające spojrzenie po czym zabrał telefon i wyszedł na balkon. Przez chwilę miałam ochotę podejść dyskretnie pod drzwi i podsłuchać,ale zdałam sobie sprawę że był to chyba najgłupszy pomysł na jaki ostatnio wpadłam. Przecież na sto procent zauważyłby mnie Bruce. W końcu to było szkło a nie lusto weneckie.
Postanowiłam więc wziąć kąpiel. Nalałam wodę do wanny i zanurzyłam się w niej. Miałam ogromną ochotę dowiedzieć się o czym Bruce rozmawiał. I z kim. Chociaż zwykle nie interesowały mnie sprawy związane z jego firmą i tak dalej. Może było to spowodowane tym,że on nigdy nie wychodził do innego pomieszczenia żeby porozmawiać z kimś o biznesach. Odkąd tu jesteśmy wszystkie telefony wykonywał przy mnie. A teraz wyszedł...przez to jeszcze bardziej zżerała mnie ciekawość.
Leżałam z zamkniętymi oczami snując coraz to dziwniejsze teorie na temat tego kto i dlaczego dzwonił do Bruce'a. Będąc w połowie teorii na temat tego że w nietoperzej jaskini wybuchł jakiś niebezpieczny ładunek,usłyszałam ciche skrzypnięcie drzwi. Otworzyłam oczy i zauważyłam Bruce'a kucającego obok wanny.
-Dzwonił Alfred.-powiedział.
Czyżby moja teoria się potwierdziła i naprawdę coś wybuchło?
-Namierzył twoją siostrę.-dodał po chwili.
Gwałtownie usiadłam w wannie ochlapując przy okazji Bruce'a.
-Co? Gdzie ona jest? Wszystko z nią w porządku? Musimy do niej jechać.-wypluwałam słowa z prędkością wiatru wychodząc z wanny i chwytając ręcznik.
Bruce wstał z podłogi i zdjął mokrą koszulkę.
-Spokojnie. Wszystko z nią w porządku. Zobaczysz się z nią pojutrze.-odparł Bruce chwytając jeden z ręczników.
Owinęłam swój ręcznik na ciele i odwróciłam się do niego.
-Słucham?! Jak to pojutrze?!
Bruce zajął się wycieraniem wody z podłogi.
-Dopiero wtedy będziemy mieć transport który zabierze nas z wyspy.-oznajmił nie patrząc na mnie.-No chyba że wolisz płynąć wpław.
Wayne posłał mi uśmiech, co tylko jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Jęknęłam z bezradności i wyszłam z łązienki trzaskając drzwiami. Poszłam do sypialni gdzie założyłam bieliznę i jakąś sukienkę po czym wyszłam na plażę. Stanęłam na brzegu wody pozwalając aby fale moczyły moje stopy. Byłam zła na Ash owszem,ale również bardzo się o nią martwiłam. Chciałam się z nią zobaczyć już teraz. Perspektywa czekania całego dnia doprowadzała mnie niemal do szału. Przymknęłam oczy i zaczęłam wsłuchiwać się w szum wody aby się uspokoić. Wiatr wiał bardzo delikatnie dlatego trochę zaniepokoiło mnie to że roślinność z jednej strony domku zaczęła bardzo głośno szeleszczeć. Odwróciłam się w tamtym kierunku,ale było zbyt ciemno żeby cokolwiek zobaczyć.
-Spokojnie,to pewnie jakieś zwierzę.-powiedziałam sama do siebie.
Jakby w odpowiedzi krzaki zaczęły się poruszać. Bardzo mocno.
-Duże zwierzę.-dodałam.
Zrobiłam parę kroków w kierunku krzaków,ale znieruchomiały. Zaczęły się ruszać w momencie w którym odwróciłam się w stronę domku aby do niego pójść. Tym razem postanowiłam podejść bliżej. Byłam zaledwie parę kroków od celu,kiedy usłyszałam Bruce'a.
-Lacey?
Gwałtownie odwróciłam się w stronę z której słyszałam jego głos.
-Tutaj jestem.-powiedziałam i zaczęłam iść w jego kierunku.
Bruce stał na balkonie i był trochę zdziwiony faktem że byłam z boku domu a nie na plaży.
-Co tam robiłaś?-zapytał.
-Wydawało mi się...z resztą nie ważne.-odparłam.
Bruce przez chwilę mi się przyglądał.
-Wiem,że się martwisz ale nie mam takiej siły żeby przyspieszyć transport.-powiedział.
Kiwnęłam parę razy głową.
-Rozumiem.-odparłam i przytuliłam się do niego.-I tak dziękuję ci za to co do tej pory zrobiłeś.
Bruce objął mnie i pocałował w czubek głowy.
-Nie ma za co.

Black Rose||BatmanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz