#0

1.8K 58 4
                                    

Typowy dzień. Uczelnia,ćwiczenia z tańca,odrabianie lekcji z Lily i w końcu chwila przerwy. Usiadłam jak zawsze na łóżku i odpaliłam laptopa aby szybko przejrzeć ostatnie wiadomości z naszego miasta.
Nie wiem czy na świecie istnieje równie niebezpieczne miasto co Gotham. To tutaj osiadły najgorsze szumowiny tego kraju i to tutaj przeważnie prowadzą swoje brudne interesy. Oczywiście są też osoby,które zajmują się wytępianiem tych "karaluchów". Do nich właśnie należeli moi rodzice. No właśnie. Należeli,dopóki jeden z nich nie zabił ich za pomocą własnoręcznie skonstruowanej bomby. Na szczęście rodzice od najmłodszych lat szkolili mnie i moją starszą siostrę Ashlynn. To właśnie my przejęłyśmy ich "pracę" i teraz staramy się zadbać o porządek.
Oprócz nas jest jeszcze ten cały Batman. Jego jest dosłownie pełno. Jedni go chwalą inni tępią. Dla mnie jest on tylko imitacją obrońcy,ale nie będę się nad tym rozwodzić. Po prostu nie trawię człowieka i tyle. O ile w ogóle on jest człowiekiem...
W każdym bądź razie, dzisiaj,tak jak zresztą codziennie, informacje dotyczyły przede wszystkim Batmana. Wyjątek stanowiła sekcja towarzyska gdzie królował nie kto inny jak Bruce Wayne i jego romans z jakąś modelką.
Lekko znudzona czytaniem artykułów,postanowiłam przejść się po mieście. Akurat zaczęło zachodzić słońce,więc to idealna pora aby wtopić się nieco w tłum.
Pomimo tego że praktycznie życie nocne się jeszcze nie zaczynało, na ulicach pełno było ludzi. Niektóre twarze wydawały mi się znajome choć sama nie wiem skąd. Dużo ludzi mi się przyglądało tak jakby nigdy nie widzieli czarnowłosej dziewczyny spacerującej samotnie. Słyszałam też jak paru kolesi gwiżdże za mną albo mnie nawołuje. Niby przywykłam do czegoś takiego, ale dalej czułam swego rodzaju niepokój, bo tak naprawdę nie wiedziałam do czego byli zdolni, do tego mama zawsze mi powtarzała żeby oczekiwać od ludzi najgorszego. Z automatu więc przyspieszyłam aby znaleźć się jak najdalej od tych facetów.
W końcu dotarłam do samego serca naszego miasta, gdzie ludzi było znacznie więcej. Zgaduje że nawet jeśli miałabym przy sobie wielki neon i tak nie zostałabym zauważona, bo większość ludzi miała po prostu gdzieś to kto aktualnie się znajduje obok nich. To akurat było mi na rękę bo strasznie nie lubiłam być w centrum uwagi. Trochę sobie pochodziłam po centrum i już zamierzałam zawrócić do domu, kiedy zauważyłam Jego. Nie mogłabym nie rozpoznać twarzy która niemal codziennie przewijała się przez wszystkie lokalne portale plotkarskie.
Bruce Wayne jak gdyby nigdy nic szedł, a właściwie przemykał niedaleko mnie. Nagle stanął i rozejrzał się po czym zniknął w pobliskiej uliczce. Na mój gust wyglądało to mega podejrzanie, bo biznesmeni raczej się tak nie zachowują. Przez małą, tyci minutkę miałam ochotę za nim pójść,ale w końcu zdecydowałam że tego nie zrobię, bo co mnie obchodzą jakieś brudne interesy tego casanowy. Wróciłam więc do domu i już po minięciu progu spotkałam się z oskarżycielskim wzrokiem mojej starszej siostry.
-Znowu gdzieś się szlajałaś.-rzuciła.
-A co jestem w jakimś więzieniu że nie wolno mi wychodzić?-zapytałam sarkastycznie.
-Podczas gdy ty urządzasz sobie wycieczki, ktoś obrabował jeden z banków.-Ashlynn powiedziała to takim tonem jakby to była moja wina.
-I co w związku z tym?-zapytałam.
Wiedziałam że moje pytania wkrótce doprowadzą ją do szału.
-A to że mogłyśmy temu zapobiec!-krzyknęła.
-To trzeba było to zrobić.-odparowałam.
-To trzeba było tu być.-syknęła.
-Jezu Ash,to tylko rabunek a nie jakieś okropne seryjne morderstwo. Spokojnie dałabyś radę sama.-wywróciłam oczami bo miałam już naprawdę dość tej rozmowy.
-Może to i mała sprawa, ale dla zwykłych ludzi w mieście liczą się nawet te najdrobniejsze, a przez to że ostatnio bujasz w obłokach ludzie o nas zapominają i coraz bardziej ufają Batman'owi. I to o nim jutro napiszą. Bo jemu chciało się pofatygować do centrum a tobie nie.-Ashlynn miała spokojny głos, ale to wcale nie oznaczało że złość jej przeszła.
-Daj spokój. Jestem pewna że to nie pierwszy i nie ostatni raz.-wzruszyłam ramionami.
Ash chciała jeszcze coś dodać ale między nami pojawiła się Lily.
-O co się kłócicie?-zapytała.
-O nic.-bąknęła Ashlynn i oddaliła się od nas.
-Skoro o nic to dlaczego tak krzyczałyście?-dopytywała młoda.
-Nie krzyczałyśmy. Wydawało ci się.-odparłam spokojnie i również ulotniłam się do swojego pokoju.
Nie zeszła ze mnie jeszcze złość którą wywołała Ash. Skoro aż tak jej zależało to mogła do mnie zadzwonić albo faktycznie mogła pójść sama. Na pewno dałaby radę, a nawet gdyby nie to jestem pewna że "wspaniały" Batman by ją ocalił.
Rzuciłam się na łóżko. Byłam tak zmęczona że nie miałam siły na to aby  przebrać się do piżamy. Po prostu zasnęłam.

***

Poranek jak zwykle nie należał do przyjemnych. Ash puściła na cały regulator lokalną stacje telewizyjną w której akurat mówili o wczorajszym napadzie i o tym że dzięki Batman'owi teraz jest to tylko nieprzyjemne wspomnienie.
Nakryłam głowę poduszką i jęknęłam. Kochałam Ashlynn bo w końcu była moją siostrą, ale czasami doprowadzała mnie do furii. Drzwi do mojego pokoju skrzypnęły i po chwili poczułam na sobie ciężar mojej siostry.
-Wstawaj! Ash powiedziała że masz mnie zaprowadzić do szkoły.-zaświergotała Lily.
-Może dzisiaj sama pójdziesz?-zaproponowałam bo jakoś nie miałam ochoty opuszczać mojego łóżka.
-Nie, nie mogłabym.-Lily zeszła ze mnie i zaczęła ciągnąć mnie za rękę.
Nie spodziewałam się że taka mała istotka ma w sobie tyle siły. W skutek jej ciągnięcia spadłam z łóżka.
-Oj.-pisnęła młoda i wybiegła z mojego pokoju.
Podniosłam się z podłogi lekko zdenerwowana. Za żadne skarby w tym momencie nie chciałam mieć własnych dzieci. Szybko się ogarnęłam i po chwili stałam już w kuchni gdzie moje dwie siostry jadły śniadanie. Usiadłam obok nich i również zabrałam się za jedzenie.
-Co się stało że tak wcześnie postanowiłaś wstać?-zapytała Ash.
Spiorunowałam ją tylko wzrokiem, bo dobrze wiedziałam że chce mnie sprowokować a ja nie miałam ochoty jeszcze bardziej psuć sobie dnia.
-Lexie zaprowadzi mnie do szkoły.-pochwaliła się Lily.
-To cudownie.-odparła Ash.
Z jej tonu głosu wywnioskowałam że tak naprawdę ma to gdzieś.
-A wiecie że dzisiaj mamy mieć zajęcia z ciekawą osobą, która ma nas zainspirować?-zapytała Lily.
-I kto ma być tą ciekawą osobą?-zaciekawiłam się.
-No ten...no zapomniałam nazwiska, ale na pewno o nim słyszałyście.-powiedziała.
-A może jakaś podpowiedź?-poprosiłam.
-Eh no nie wiem co o nim powiedzieć.-westchnęła Lily.
-Czyli wiem że jest to jakiś facet. To już coś.-powiedziałam uśmiechając się do niej.
Lily również się uśmiechnęła ale już nie ciągnęła dalej tego tematu, dlatego już w ciszy dokończyłyśmy śniadanie. Jako pierwsza ulotniła się Ashlynn. Oczywiście bez słowa, ale może to i nawet lepiej, bo ostatnio rozmowa z nią to istny koszmar. Po chwili również ja i Lily zabrałyśmy się i poszłyśmy do szkoły młodej.
Na jej prośbę, odprowadziłam ją pod samą klasę, gdzie jak zwykle panował chaos. Pożegnałam się z siostrą i odeszłam zastanawiając się jak ich wychowawczyni daje sobie radę. Tak idąc zamyślona, nagle wpadłam na kogoś z impetem i prawie upadłam na podłogę, ale ten ktoś złapał mnie w talii dzięki czemu uniknęłam bliskiego kontaktu z podłogą.

Black Rose||BatmanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz