#21

548 22 0
                                    

Bruce pozwolił mi spakować parę rzeczy,żebym czuła się dobrze. Oprócz ubrań i kosmetyków zabrałam ze sobą laptop,żeby mieć się czym zająć. Droga do jego do domu przebiegła w ciszy. Widziałam że Bruce czeka,aż zadam mu jakieś pytanie,ale ja nie chciałam tego robić bo miałam już dość wrażeń jak na jeden dzień.
Kiedy weszliśmy do środka jego domu,przywitała nas urocza blondynka.
-No nareszcie,już myślałam że zostawiłeś mnie samiuteńką w tym ogromnym domu.-zaszczebiotała Riley.
Na mój widok przystanęła i przyjrzała się mi.
-Riley miała problem z swoim byłym,więc zaproponowałem żeby się u mnie zatrzymała.-wytłumaczył mi Bruce.
-Na całe szczęście bo inaczej musiałabym chyba spać na ulicy.-Riley uśmiechnęła się do Bruce'a, a on odwzajemnił uśmiech.
Zapadło między nami milczenie. Zaczęłam wpatrywać się w podłogę.
-Ojej a co się tobie stało biedactwo?-zapytała Riley patrząc na mój bandaż.
Podniosłam wzrok i również spojrzałam na bandaż.
-Powiedzmy,że nieumiejętność dobierania facetów to specjalność mojej rodziny.-odparłam za nim zdążyłam ugryźć się w język.
Riley spojrzała na mnie z współczuciem,natomiast Bruce miał jakąś dziwną minę. Miałam nadzieję że nie odbierze tego personalnie,bo nie to miałam na myśli.
-Alfred zaprowadzi cię do pokoju. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, zwróć się do niego.-powiedział Bruce.
Dopiero po chwili zauważyłam,że stoi za nami starszy mężczyzna. Posłusznie poszłam za nim kątem oka widząc jak Bruce idzie za Riley.
Sypialnia gościnna zdecydowanie różniła się od tej głównej. Była bardziej przytulna ze względu na połączenie drewna z szarością. Zawierała osobną łazienkę oraz wyjście na basen.
-Może chce pani coś zjeść?-zaproponował Alfred.
-Nie dziękuję.-odparłam.
-To naprawdę nie będzie żaden problem.-powiedział.-Proszę mi wybaczyć,ale nienajlepiej pani wygląda.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
-Wszystko w porządku,proszę się nie martwić.-powiedziałam.
Alfred rzucił mi jeszcze szybkie spojrzenie i wyszedł zamykając drzwi. Nie wiedząc co ze sobą zrobić,postanowiłam się przebrać w coś wygodniejszego niż dżinsy i t-shirt,które założyłam żeby nie jechać w bluzce po moim ojcu. Teraz ponownie ją założyłam i położyłam się na łóżku. Przez chwilę leżałam patrząc się w idealnie biały sufit. Szybko mnie zaczęło to irytować chociaż sama nie wiedziałam czemu. Zakopałam się więc pod kołdrą i starałam się zasnąć.
Przewracałam się z jednego boku na drugi. Z pleców na brzuch. Nic to nie dawało. Nie potrafiłam zasnąć. Usiadłam na łóżku rozglądając się po pomieszczeniu. W końcu stwierdziłam,że nie ma sensu zmuszanie się do snu,więc wstałam z łóżka i wyszłam na zewnątrz.
Usiadłam na brzegu basenu zanurzając nogi w wodzie. Przez chwilę przyglądałam się wodzie wspominając moje ostatnie wspomnienia związane z tym miejscem. "Chyba się w tobie zakochałem".
-Gdybyś wiedział to,co wiesz teraz,nigdy byś tego mi nie powiedział.-szepnęłam.
Gwałtownie wstałam i wróciłam do pokoju.

***

Nie zmrużyłam oka ani na chwilę,ale to nie było nic nowego. Wiem,że ktoś był parę razy pod moimi drzwiami,ale nie zajrzał do środka pokoju. Kiedy zrobiło się już dostatecznie jasno,wstałam z łóżka na którym siedziałam przez całą noc i poszłam ogarnąć się do łazienki. Przez chwilę chciałam wyglądać zjawiskowo i to tylko dlatego,że była tu Riley. Zrezygnowałam jednak z tego pomysłu,bo był on po prostu głupi. Założyłam moje ulubione czarne dresy i czarną koszulkę na ramiączkach po czym spięłam włosy w kucyk. Akurat kiedy skończyłam ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę.-powiedziałam.
Drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł Alfred niosąc ze sobą tacę ze śniadaniem.
-Mam nadzieję,że pani zgłodniała od wczoraj.-powiedział stawiając tacę na stoliku.
Nie zdążyłam odpowiedzieć,bo Alfred wyszedł z pokoju. Spojrzałam na tacę na której stał talerz z jajecznicą, talerz z chlebem oraz talerz z pokrojonym pomidorem i ogórkiem oraz kubek z kawą. Starałam się coś zjeść,ale średnio mi się to udało. Zjadłam trochę jajecznicy i jedną kromkę chleba z masłem. Wypiłam za to całą kawę. Zastanawiałam się,czy powinnam odnieść to do kuchni,ale Alfred mnie ubiegł. Wszedł do pokoju i zabrał tacę posyłając mi tylko lekki uśmiech. Po kolejnej godzinie spędzonej w samotności,ktoś znowu zapukał do moich drzwi,ale nie czekał na moje przyzwolenie. Drzwi otworzyły się i stanął w nich Bruce.
-Chodź, pokażę ci coś.-powiedział.
Niechętnie ruszyłam za nim. Bruce bez słowa zaprowadził mnie w miejsce,gdzie nigdy nie śniło mi się że trafię. Stałam po środku Jaskini Batmana i z niedowierzaniem rozglądałam się po jej wnętrzu. Byłam w szoku jak dużo rzeczy się tutaj znajduje i w ogóle jakie to wszystko było wielkie.
-I jak?-zapytał Bruce stojąc za mnie.
-No robi wrażenie. Na pewno różni się od naszej starej "bazy" w piwnicy.-odparłam.
Bruce się zaśmiał,a ja tylko lekko się uśmiechnęłam. Poprowadził mnie do miejsc gdzie miał swoje centrum dowodzenia składające się z masy ekranów,które aktualnie były wygaszone. Bruce usiadł na jednym z obrotowych krzeseł i wskazał mi ręką drugie. Usiadłam dalej rozglądając się dookoła.
-Powiedziałaś,że przyjedziesz tutaj jeśli odpowiem na twoje pytania,więc słucham.-powiedział Bruce.
Skupiłam na nim wzrok.
-Dlaczego moi rodzice dali ci pliki?-zapytałam,ale widząc jego zmieszaną minę dodałam-znalazłam je na twoim laptopie.
Nie byłam z tego dumna,on najwyraźniej też nie.
-Powiedzieli,że tak będzie lepiej.-odparł po chwili.
-Myster M sądził inaczej zanim...no wiesz...umarł.-przygryzłam dolną wargę.
-Czytałaś tą listę?-zapytał,a ja pokiwałam głową.-Był na niej numerem jeden. Twoi rodzice spędzili sporo czasu odkrywając jego niemal wszystkie tajemnice.
-Chyba nie o to mu chodziło.-wtrąciłam.-brzmiał tak,jakby to było bardzo źle,że to właśnie ty masz te informacje.
Bruce zacisnął zęby i na chwilę wlepił wzrok w podłogę.
-Też by tak było jakbyś się bała o to jak te informacje zostaną wykorzystane.
Podciągnęłam nogi na krzesło i objęłam je rękami.
-Chciał mnie wrobić,tak mi się przynajmniej wydaje. W każdym bądź razie to już nie istotne.
-Bo nie żyje.-dodałam.
Bruce popatrzył na mnie.
-Przepraszam,nie chciałam tego powiedzieć głośno.
-Teraz moja kolej na pytanie. Po co były te wszystkie kłamstwa?-zapytał.
-Ashlynn to wymyśliła. Chodziło o to żeby zdobyć pliki,a potem żeby dowiedzieć się jak idzie ci szukanie Lily.-odparłam.
Nie umiałam spojrzeć mu w oczy,więc patrzyłam na podłogę.
-Mogłaś to załatwić w jeden dzień.-powiedział cicho.
-Mogłam...-przyznałam.
Przygryzłam dolną wargę i podniosłam wzrok i spotkałam się z spojrzeniem Bruce'a. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu.

Black Rose||BatmanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz