-Jakieś jeszcze pytania?-zapytał Bruce przerywając milczenie.
Zastanowiłam się przez chwilę.
-Co robisz z tymi informacjami?-zapytałam.
-Na razie nic,ale nigdy nie wiadomo kiedy mogą się przydać.-odparł.
Zmarszczyłam brwi zastanawiając się nad jego słowami.
-Nie zamierzam wykorzystywać tego do zawładnięcia nad światem czy też szantażu.-zapewnił mnie.
-Dobrze,wierzę ci.-odparłam.
Wstałam z krzesła,bo uznałam że nasza rozmowa dobiegła końca.
-W przeciwieństwie do Czerwonej Damy. Ona zrobi wszystko żeby mieć te informacje i podporządkować sobie resztę.-powiedział.
Spojrzałam na niego pytająco.
-Masz te pliki, prawda? A raczej plik.
-Nie rozumiem.-przyznałam.
-Twój ojciec powiedział,że ma inne pliki,ale nie chciał mi ich dać. Dał mi tylko jeden. Chciałem je znaleźć,ale nie wiedziałem gdzie szukać.-wytłumaczył.
-Na mnie nie patrz. Tak niedawno jeszcze w ogóle nie wiedziałam że takie coś istnieje.-powiedziałam.
-Wiesz,że ona cię zabije. Nawet jeśli nic o tym nie wiesz.-Bruce również wstał z swojego krzesła i stanął naprzeciwko mnie.
-Wolę o tym nie myśleć.-powiedziałam cicho.
-Trzeba jej się pozbyć,zanim ona pozbędzie się ciebie.-odparł również cicho.
Przez jego słowa przeszedł mnie dreszcz.
-Zimno ci?-zapytał Bruce.
-Nie,ja tylko...to nie jest coś...co...czym się zajmuje. Drobne przestępstwa,to mogę ogarniać,ale nie zabijanie kogoś. Chociaż podobno to ja zabiłam moją siostrę.-powiedziałam spuszczając wzrok.
-Hej, to nie twoja wina i dobrze o tym wiesz.-Bruce położył dłonie na moich ramionach.
Pokręciłam parę razy głową.
-Wiesz dlaczego porwali Lily? Bo zamiast ją pilnować,skupiłam się na wykonaniu planu Ashlynn. Gdybym wtedy została....Obie byłyby ze mną,a ja nie czułabym się tak cholernie sama...
Chociaż przez cały ten czas z mojego oka nie wypłynęła ani jedna łza,teraz rozpłakałam się jak dziecko.
-To wszystko moja wina...rozpierdoliłam moją rodzinę.
Bruce podszedł do mnie bliżej i objął mnie. Wtuliłam się w jego tors dalej płacząc. Gdybym wiedziała wcześniej,że płakanie przyniesie mi taką ulgę, zrobiłabym wszystko żeby się rozpłakać. Chociaż może wcale nie chodziło o to,ale o bliskość Bruce'a...***
Bruce pozwolił mi się wypłakać cały czas mnie obejmując. Kiedy już się uspokoiłam odprowadził mnie do pokoju i został ze mną. Starał się jakoś zająć moje myśli,dlatego zadawał mi pytania które już kiedyś mi zadawał,ale teraz tłumaczył się tym,że chce poznać Lexy Anne,a nie Lacey. Unikał pytań o moje siostry oraz rodziców za co byłam mu wdzięczna. Chociaż ja nie zadałam żadnego pytania, Bruce opowiadał mi o swoim życiu. Nie tylko tym jako Bruce Wayne,ale także tym jako Batman. Słuchając kolejnej historii,moje oczy zaczęły same się zamykać. Oparłam głowę o ramię siedzącego obok mnie Bruce'a i zasnęłam...
Obudził mnie dzwonek telefonu. Z resztą nie tylko mnie. Spałam tak twardo,że nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego,że prawdopodobnie przez całą noc byłam wtulona w Bruce'a. Usiadłam na łóżku i odebrałam telefon.
-No nareszcie,już chciałyśmy iść na policję i zgłaszać zaginięcie.-usłyszałam Cheryl.
-Ciebie też miło słyszeć.-odparłam.
-To nie jest śmieszne Lexie. Byłam u ciebie w domu i ciebie tam nie było.-powiedziała.
-Bo byłam gdzie indziej.-wtrąciłam.
Gdybym teraz stała obok niej, na pewno spiorunowałaby mnie wzrokiem.
-Awaryjne spotkanie,za godzinę w kawiarni.-powiedziała ignorując to co ja jej powiedziałam.
-Jeśli znowu zbierzecie się nade mną jak sępy,ostrzegam ucieknę.-poinformowałam ją.
-Postaramy się tego nie robić.-odparła Cheryl i się rozłączyła.
Odłożyłam telefon na nocną szafkę i ponownie się położyłam.
-Potrzebujesz żeby cię gdzieś zawieść?-zapytał Bruce.
-Nie dzięki,dam sobie radę.-odparłam.
-Jak chcesz.
Podniosłam się i zabrałam z mojej torby pierwsze lepsze rzeczy do ubrania po czym poszłam do łazienki się przebrać. Kiedy wyszłam, Bruce'a nie było już w pokoju. Zabrałam telefon z nocnej szafki i również opuściłam pomieszczenie. Bruce stał w kuchni rozmawiając o czymś z roześmianą Riley. Żałowałam że nie ma innej drogi niż ta obok kuchni. Starałam się przejść obok niezauważona,ale mi się to nie udało.
-O Lacey, myślałam że już cię tutaj nie ma.-powiedziała.
Przystanęłam i odwróciłam się do niej lekko się uśmiechając.
-Nie czujesz się źle chodząc ubrana ciągle na czarno?-zapytała lustrując mnie wzrokiem.
-Mam żałobę.-poinformowałam ją krótko.
-Ojej biedactwo,to dlatego wyglądasz tak okropnie. No nic ja lecę bo spóźnię się do kosmetyczki.
Bardziej niż jej słowa,zabolało mnie to co zrobiła. Zanim się oddaliła złożyła na ustach Bruce'a krótki pocałunek po czym wyszła. Przez chwilę patrzyłam na niego,a on na mnie. Chciał coś powiedzieć,ale nie dałam mu dojść do słowa.
-Ja też już muszę iść.-powiedziałam i szybko wyszłam z domu.
Najnormalniej w świecie zostałam zastąpiona przez inną. Ale że tak szybko?! To mi się po prostu nie mieściło w głowie. Portale plotkarskie nie myliły się co do niego,to tylko ja byłam zbyt głupia że uwierzyłam w co innego.
Byłam tak roztrzęsiona tym co przed chwilą widziałam,że nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się pod kawiarnią. Weszłam do środka i rozejrzałam się w poszukiwaniu Cheryl. Siedziała przy jednym ze stolików w kącie razem z pozostałymi dziewczynami. Kiedy do nich podeszłam Jasmine od razu wstała i podeszła do mnie.
-Jak się czujesz,kochana?-zapytała przytulając mnie.
-Chyba widać po niej,że nie najlepiej.-wtrąciła Zoe.
Cheryl i Jasmine od razu spiorunowały ją wzrokiem,a ona tylko wzruszyła ramionami. Usiadłam na jedynym wolnym miejscu pomiędzy Jasmine a Cheryl.
-Zamówiłam ci kawę,ale jeśli chcesz coś innego to powiedz.-powiedziała Cheryl.
Były takie opiekuńcze w stosunku do mnie. Przez to miałam wyrzuty że za każdym razem kiedy któraś chciała u mnie zostać żebym nie musiała być sama,ja prosiłam je o to żeby poszły.
-Dziękuje.-powiedziałam tylko i posłałam jej słaby uśmiech.
Cheryl spojrzała na mnie ze współczuciem. Nawet spojrzenie Zoe stało się bardziej łagodne.
-To...w jakiej sprawie się dzisiaj spotykamy?-zapytałam.
Zapadło milczenie. Jasmine wbiła wzrok w Cheryl,a ta spuściła swoje spojrzenie.
-Co jest Cher?-zapytała zaniepokojona Zoe.
-Robert...on chyba mnie zdradza...-wydukała Cheryl.
Spojrzałam na moją przyjaciółkę.
-Co?-zapytałam zszokowana.
-Trzymajcie mnie,bo nie wierzę. Nasz święty Robercik,nie widzący po za tobą świata, cię zdradza?!-Zoe z wrażenia prawie spadła z krzesła.
-Ale jak to? Skąd o tym wiesz?-zapytała Jasmine.
-Widziałam go jak całuje w policzek jakąś laskę przed budynkiem w którym pracuje.-powiedziała w końcu Cheryl.
-Może to była jego kuzynka albo ciotka?-wtrąciła Zoe.
Spojrzałam na nią z wyrzutem.
-No co?
-Nie,na pewno to nie był nikt z rodziny.-odparła Cheryl.
Była już trochę poirytowana tym co mówiła Zoe i nic dziwnego.
-Rozmawiałaś z nim?-zapytałam.
Cheryl tylko pokręciła głową.
-Może powinnaś?-zaproponowała Jasmine.
-Chcę,ale potrzebuje was przy sobie.-powiedziała Cheryl.-Dzisiaj jest taka mała impreza u jego znajomego,powiedział że mogę przyprowadzić kogoś jeśli chce,więc może wpadniecie?
-Wiesz że na imprezę nigdy nie musisz mnie namawiać.-od razu powiedziała Zoe.
-Jeśli znajdę opiekunkę,to przyjdę.-obiecała Jasmine.
-A ty, Lexie?-zapytała Cheryl.
Wszystkie moje przyjaciółki spojrzały na mnie.

CZYTASZ
Black Rose||Batman
FanficW dzień jest zwykłą dziewczyną studiującą prawo i na zabój zakochaną w tańcu. W nocy jednak, Lexie Anne jest jedną z najbardziej niebezpiecznych osób w Gotham City. Do tej pory dziewczyna nie dopuszczała do siebie nikogo po za siostrami,ale zarówno...