#12

680 23 2
                                    

Tym razem postanowiłam nie wychodzić skoro świt. Zamierzałam zostać i zobaczyć co się stanie. On leżał na plecach obejmując mnie,ja leżałam na jego torsie zastanawiając się co będzie dalej. Nie umiałam zasnąć. Wolałam leżeć i wsłuchiwać się w jego spokojne bicie serca i miarowy oddech. Czułam się bezpiecznie,ale czy to mogło być prawdziwe uczucie?
Bruce poruszył się, więc zsunęłam się z niego i położyłam obok wpatrując się w niego.
-Dlaczego nie śpisz?-zapytał z wciąż zamkniętymi oczami.
-Za dużo myśli kołacze mi się po głowie.-przyznałam przymykając oczy.
Ciągle zaskakiwało mnie to jak bardzo potrafię być z nim szczera,bo jak się nad tym zastanowić to nawet w stosunku do moich rodziców nie umiałam się zdobyć na szczerość.
-Dobrych czy złych?-zapytał Bruce.
Otworzyłam oczy. Wayne leżał na boku wpatrując się we mnie. Nie chciałam ciągnąć tematu z obawy na to że powiem więcej niż powinnam,dlatego uniosłam się delikatnie i pocałowałam go.
-Nie ważne.-wyszeptałam w jego usta.
Bruce oddał pocałunek,ale po chwili odsunął się ode mnie.
-Mam dzisiaj trochę spraw do załatwienia. Jeśli chcesz możesz tutaj na mnie zaczekać.-powiedział.
Z jednej strony bardzo tego chciałam,w końcu była to okazja do gruntownego przeszukania. Z drugiej jednak strony nie wiedziałam jak się za to zabrać, bo przecież mogłam znaleźć ten cholerny laptop,ale co potem?
-Muszę wrócić do domu i porozmawiać z siostrą.-powiedziałam.
Bruce zmarszczył brwi,ale po chwili lekko się uśmiechnął.
-Mogę cię odwieźć.-powiedział delikatnie całując moje wargi.
-Nie trzeba,znam drogę.-odparłam całując go trochę mocniej.
Wayne zjechał ustami niżej. Przygryzłam dolną wargę czując jak jego usta muskają mój obojczyk.
-Myślałam że ci się spieszy.-mruknęłam.
-Parę minut nie zrobi różnicy.
Bruce po chwili odsunął kołdrę i znalazł się nade mną ponownie mocno całując mnie w usta. Objęłam jego szyję sprawiając że znalazł się bliżej mnie.
-Takie poranki lubię.-powiedział między jednym a drugim pocałunkiem.

***


Zastałam moją siostrę rozwaloną na podłodze w salonie. Wokół niej walało się mnóstwo papierów. Podniosłam z ziemi kartkę,która leżała najbliżej mnie. Był to stary rysunek Lily przedstawiający naszą rodzinę.
-Tyle pytań,tak mało odpowiedzi.-usłyszałam.
Spojrzałam na moją siostrę i dopiero teraz rzuciła mi się w oczy butelka po wódce.
-Wiesz że nie powinnaś pić,skoro w każdej chwili Batman może się odezwać.-rzuciłam opierając się o framugę.
Rzadko kiedy widziałam Ashlynn pijaną,ale wiedziałam że jeśli sięga po alkohol to sytuacja musi być naprawdę zła.
-Sranie w banie.-mruknęła.
Wywróciłam oczami.
-Jak chcesz ratować Lily w takim stanie?-zapytałam.
Ashlynn zaśmiała się tak głośno, że ciarki przebiegły mi po plecach.
-Ty nie rozumiesz? Nie ma już czego ratować. Ona już na pewno nie żyje,a to wszystko twoja wina...-odparła.
Chciałam jej zaprzeczyć ale zadzwonił dzwonek do drzwi więc postanowiłam olać załamanie mojej siostry i iść otworzyć.
-Mam przesyłkę dla Lacey.-powiedział kurier gdy tylko uchyliłam drzwi.
-To ja.-odparłam.
-Świetnie,może pani tutaj podpisać.-kurier podał mi jakiś papierek,a ja go podpisałam.
Oczywiście podpisałam się fałszywym imieniem chociaż przez chwilę się wahałam.
-Super,a o to i paczuszka.-tym razem kurier podał mi sporych rozmiarów pudełko.
Przyjrzałam mu się uważnie zastanawiając się co też znajdę w środku. Kurier pożegnał się i odszedł,a ja zamknęłam za nim drzwi i ruszyłam do swojego pokoju żeby zobaczyć co też kryje pudełko.
Położyłam przesyłkę na łóżku i zabrałam się za rozcinanie taśmy,a gdy już to zrobiłam, otworzyłam pudełko. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy była karteczka. Wzięłam ją i przeczytałam.

Mam nadzieję,że zechcesz mi dzisiaj towarzyszyć na bankiecie. Będę u Ciebie o ósmej. Bruce.

Przez chwilę osłupiała patrzyłam na kawałek papieru. Towarzyszyć na bankiecie? Ja mam mu towarzyszyć na bankiecie? Przecież to będzie jedna wielka porażka. Ja nie mam zielonego pojęcia jak się zachować na tego typu przyjęciach. Jedyne imprezy na jakie chodzę to spotkania z moimi przyjaciółkami w klubie.
Wzięłam głęboki oddech aby się uspokoić i zaczęłam dalej odpakowywać paczkę. Moim oczom ukazał się srebrny materiał,który wyciągnęłam aby lepiej się przyjrzeć. Trzymałam w rękach srebrną, cekinową sukienkę.
-Ja go zabije.-mruknęłam.
-Kogo?-odezwał się głos za mną.
Odwróciłam się i od razu się uśmiechnęłam widząc w drzwiach jedną z moich przyjaciółek.
-Drziw były otwarte więc weszłam.-powiedziała odwzajemniając uśmiech.
-Zapomniałam ich zamknąć.-odparłam bardziej do siebie niż do niej.
-Wiesz że twoja siostra leży kompletnie pijana w salonie?-zapytała Jasmine.
-Taaa...nie zwracaj na nią uwagi.
Moja przyjaciółka weszła do pokoju i usiadła na łóżku dokładnie przyglądając się trzymanej przeze mnie sukience.
-A co to za cudo?-zapytała.
-Ehh,trudno mi to wytłumaczyć,ale tak jakby spotykam się z kimś,znaczy chyba można to tak nazwać, i ten ktoś zaprosił mnie dzisiaj na bankiet.-odparłam.
-Co? Jak to się z kimś spotykasz? Z kim?-przerwała mi Jasmine.
-Teraz to nie istotne. Istotne jest to,że nie wiem co zrobić z tym faktem,bo to nie moje klimaty.-powiedziałam siadając obok niej.
Jasmine klasnęła w dłonie i poderwała się z łóżka.
-W takim razie widzę że przybyłam w porę.-powiedziała.-wstawaj z tego łóżka i zakładaj kieckę,a ja już się resztą zajmę.
Moja przyjaciółka pociągnęła mnie za ręcę,a kiedy już stałam wręczyła mi sukienkę i popchnęła lekko w stronę drzwi. Wyszłam do łazienki,gdzie się przebrałam. Przez chwilę stałam gapiąc sienna siebie w lustrze. Zdecydowanie nie czułam się dobrze. Sukienka była długa z rozcięciem na prawej nodze. Miała głęboki dekolt i była zupełnie pozbawiona pleców,ale z drugiej strony materiał był tak przyjemny w dotyku,że miałam wrażenie jakby otulał mnie koc.
Wróciłam do mojego pokoju,gdzie Jasmine przebierała w moich kosmetykach.
-O wow.-powiedziała na mój widok.
-No trochę tak.-przyznałam jej rację.
-Przygotowałam dla ciebie buty.-moja przyjaciółka wskazała na srebrne sandałki z dość wysokim obcasem.
-No nie wiem,a co jeśli się w nich zabije?-zapytałam ale z jej pomocą założyłam buty.
-Nic się nie bój, najwyżej skręcisz sobie kark. A teraz siadaj i pozwól mi działać.-Jasmine poklepała krzesło,którego wcześniej nie zauważyłam.
-Mam nadzieję,że wiesz co robisz.-westchnęłam.

Black Rose||BatmanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz