Nie wiem czy siedziałam tam parę minut czy też godzinę. Miałam wrażenie że to wszystko trwa wieczność. W końcu Bruce wstał i spojrzał na mnie.
-Chodź pomogę ci dotrzeć do pokoju.-powiedział.
Bez sprzeciwu pozwoliłam mu sobie pomóc. Podał mi rękę,a gdy już stałam objął mnie w tali abym czuła się bezpieczniej.
-Nie wydaje mi się żeby była aż tak chora.-mruknęła Riley.
Zarówno ja jak i Bruce zignorowaliśmy ją. Bruce zaprowadził mnie do pokoju i poczekał aż położyłam się do łóżka.
-Przyjdę potem.-powiedział i pocałował mnie w czoło.
Pokiwałam głową dając tym samym znak że mi to pasuje. Bruce opuścił pomieszczenie pozostawiając mnie samą.
Nie chciałam iść spać. Miałam ochotę zadzwonić do Ashlynn i zapytać ją o pomocnika naszych rodziców. Był tylko jeden problem. Ashlynn nie odbierała moich telefonów. Przez chwilę chciałam napisać jej smsa,ale pewnie i tak by go nie odczytała.
Po długich zastanawianiach się, postanowiłam że jednak do niej zadzwonię. Wybrałam jej numer. Oczywiście odpowiedziała mi cisza. Zadzwoniłam drugi raz. Znowu nic. Za trzecim razem to ona się rozłączyła.
-Serio Ash?-mruknęłam.
Zadzwoniłam po raz kolejny,ale i tym razem moja siostra się rozłączyła. Poddałam się. Odłożyłam telefon i odwróciłam się na bok. Z jednej strony starałam się zasnąć,ale z drugiej chciałam poczekać na Bruce'a. Niestety tej nocy do mnie nie przyszedł.
Całą noc przeleżałam gapiąc się w sufit. Kiedy pierwsze promienie słońca zawitały przez moje okno postanowiłam że spróbuję wstać. Trochę mi to zajęło,ale w końcu udało mi się podnieść z łóżka. Potrzebowałam się przebrać,bo było mi strasznie zimno, niestety złe samopoczucie wzięło górę i jedyne na co było mnie stać to założenie spodni dresowych. Zostałam w koszulce w której spałam,narzuciłam na siebie koc i wyszłam na zewnątrz. Usiadłam na jednym z leżaków nad basenem i zaczęłam się patrzeć przed siebie. Gdyby nie to że zamarzałam,mogłabym powiedzieć że jest nawet przyjemnie. Żadnych głośnych sąsiadów, szczekania psów czy też szumu samochodów. Po prostu cisza i spokój. Przymknęłam oczy wsłuchując się jak pod wpływem lekkiego wiatru szeleszczą liście.
-Przeziębi się pani.-usłyszałam głos Alfreda.-może wejdzie pani do środka,zaparzę kawę...
-Nie dziękuję,nie jest aż tak zimno.-powiedziałam.
Alfred stanął obok mnie.
-Mogę o coś zapytać?-odezwałam się po chwili.
-Oczywiście.-odparł mężczyzna.
Przez moment się wahałam czy pytanie które chciałam zadać nie jest zbyt niedyskretne.
-Co tak naprawdę jest pomiędzy Bruce'em a Riley?-zapytałam.
Spojrzałam na Alfreda,który zacisnął usta. Coś czułam że jego odpowiedź nie przypadnie mi do gustu.
-Nie wiem jak to wytłumaczyć.-odezwał się Alfred.-Nie umiem tego opisać. Po prostu Riley kiedyś pomogła paniczowi kiedy nie był w najlepszej kondycji psychicznej i myślę że w jakiś sposób on teraz czuję,że jest jej coś winien.
-Myślisz,że pomimo tego co mówi,to Bruce wciąż coś do niej czuję...-z jednej strony nie chciałam go o to pytać,ale z drugiej strony chciałam znać odpowiedź.
Zapadło milczenie. Alfred wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
-Trudno mi powiedzieć co panicz czuję,ale nie wygląda mi to na głębokie uczucie... bardziej na przywiązanie.-odparł, po czym dodał po chwili.-Najlepiej będzie jak pani sama go o to zapyta,a na razie,proszę,chodźmy stąd zanim zamarzniemy.
Pokiwałam głową i poszłam za Alfredem do kuchni,gdzie dostałam kubek ciepłej kawy. Zapytać go o to. Problem w tym,że już pytałam i miałam wrażenie że Bruce nie był ze mną do końca szczery. Zwłaszcza kiedy widziałam jak reaguje na jej dotyk.
-Macie coś wspólnego,oboje jesteście rannymi ptaszkami.-Bruce wszedł do kuchni i odebrał od Alfreda kubek z kawą.
Wayne usiadł obok mnie przy wyspie kuchennej. Alfred spojrzał raz na mnie a potem na niego,a potem mruknął coś pod nosem i wyszedł. Też chciałam pójść,bo nie wiem czemu ale byłam zła na Bruce'a za to że nie przyszedł do mnie w nocy.
-Zaczekaj. Mam do ciebie prośbę.-powiedział Bruce łapiąc mnie za nadgarstek.
Niechętnie odwróciłam się do niego aby usiąść twarzą w twarz.
-W nocy spotkałem się z chłopakiem od pomocnika twoich rodziców. Chciałem go zapytać czy coś wie,ale powiedział że mam spadać...
-Z którym konkretnie?-zapytałam przerywając mu.
Bruce patrzył przez chwilę na mnie pytającym wzrokiem.
-Wysoki, ciemno włosy. Chyba miał zielone oczy...W każdym razie powołałem się na ciebie...że to ty mnie o to prosiłaś i tak dalej...
-I tu zrobiłeś błąd.-ponownie mu przerwałam.
-Dlaczego?-zapytał zdziwiony.
-Chłopak,o którym mówisz, ma na imię Lucas. Nie bardzo się lubimy.-wytłumaczyłam po krótce.
-To znaczy,że proszenie cię o to żebyś z nim pogadała, nie ma sensu?-Bruce przeczesał dłonią włosy.
-Z nim? Nigdy w życiu.-mruknęłam.-Ale mogę porozmawiać z jego bratem.
Spojrzenie Bruce'a jakby pojaśniało mówiąc tym samym,że właśnie to mam zrobić.
-Świetnie.-powiedział.-Możemy pojechać do niego od razu.
Niemal załknęłam się kawą słysząc jego słowa.
-Nie ma takiej opcji.-powiedziałam.-Ostatnie czego potrzebuje w moim życiu to pójście z tobą do największego plotkarza jakiego znam.
-Przecież ludzie i tak gadają.-wtrącił Bruce.
-Ale nie muszą gadać więcej.-odparłam.-Skoro niejako jest on moim przyjacielem, zrobimy to na moich zasadach,a to oznacza że idę sama.
Bruce uśmiechnął się do mnie co mnie trochę zdziwiło.
-Skoro ktoś cię próbuje zabić,a ja staram się temu zapobiec...zrobimy to na moich zasadach,a to oznacza że idziemy razem.
Parsknęłam śmiechem bo nie wiedziałam jak inaczej na to zareagować. Bruce spokojnie się na mnie patrzył i czekał aż skończę się śmiać.
-Zapomnij. Wystarczyło że zabrałam cię na imprezę gdzie były moje przyjaciółki.
-W takim razie pójdę sam.-Bruce wzruszył ramionami,a ja ponownie się zaśmiałam.
-Jasne,już widzę jak Tom mówi ci wszystkie sekrety ojca.
Wstałam żeby umyć swój kubek po czym oparłam się o blat wlepiając spojrzenie w Bruce'a.
-Jeśli nie powie mi, to powie Batmanowi.-powiedział i również wstał żeby odłożyć swój kubek.
Odwróciłam się i usiadłam na kuchennym blacie.
-To brzmi jak groźba.-zauważyłam unosząc brwi.
Bruce wzruszył ramionami. Stanął na przeciw mnie opierając ręce o blat.
-Może...-powiedział.
Czułam,że próbuje na mnie wymusić swoją wersję tego "planu". Na szczęście ja byłam na tyle zdeterminowana żeby pozostać przy swoim. Znaczy do momentu w którym powoli zaczął się zbliżać,a jego usta musnęły moją szyję.
-Znam sposoby żeby przekonać cię do mojej racji.-szepnął i pocałował mnie mocno w usta.
Jedno musiałam mu przyznać,jego sposoby były bardzo skuteczne.
![](https://img.wattpad.com/cover/97888250-288-k434787.jpg)
CZYTASZ
Black Rose||Batman
FanficW dzień jest zwykłą dziewczyną studiującą prawo i na zabój zakochaną w tańcu. W nocy jednak, Lexie Anne jest jedną z najbardziej niebezpiecznych osób w Gotham City. Do tej pory dziewczyna nie dopuszczała do siebie nikogo po za siostrami,ale zarówno...