#20

588 26 2
                                    

Stał odwrócony do mnie tyłem.
- Po co przyszłaś?-zapytał kiedy zamknęłam za sobą drzwi.
Oparłam się o nie plecami. Jego chłodny ton sprawiał,że coś w środku mnie cholernie zabolało.
-Ja chciałam cię o coś zapytać.-powiedziałam cicho.
-Ty chciałaś mnie o coś zapytać?-zaśmiał się.- To chyba ja powinienem ciebie o coś zapytać.
Obrócił się do mnie przodem i podszedł do biurka. Bardzo nie chciałam żeby się do mnie zbliżył,ale na szczęście zatrzymał się przy swoim biurku i oparł się o nie.
-Pytaj.-powiedziałam.
Mój cichy i spokojny głos był kontrastem dla jego głosu,który przepełniony był wyrzutami i złością.
-Lacey to twoje prawdziwe imię?-zapytał.
Spodziewałam się wielu pytań,ale nie tego. Zdziwiona pokiwała przecząco głową.
-Lexie Anne.-odparłam.
-Czyli wszystko od początku było kłamstwem...-powiedział bardziej do siebie niż do mnie.
Ta rozmowa powoli zaczynała mnie przerastać. Cała moja siła jaką zebrałam żeby tutaj przyjść,nagle zniknęła,a ja chciałam wrócić do domu żeby znowu położyć się w łóżku.
-Ja naprawdę przepraszam.-szepnęłam.
Bruce prychnął. Zapadła cisza. Cisza zwiastującą moją porażkę. Nie było sensu się pytać o cokolwiek. Zbyt bardzo był na mnie zły. Odwróciłam się i chwyciłam klamkę.
-Powiedz mi tylko jedno...czy to wszystko co się między nami wydarzyło,czy to też było kłamstwo?-usłyszałam.
Zacisnęłam usta.
-Nie wszystko...-odparłam i wyszłam.

***

Wróciłam do domu kompletnie zdołowana tym jak potoczyło się to spotkanie. Nie chciałam żeby aż tak zabolało. W ogóle nie spodziewałam się tego,że będzie zadawał pytania. Bardziej obstawiałam to że w ogóle nie będzie chciał się ze mną spotkać. Widocznie chciał po prostu wiedzieć...
Wzięłam długi prysznic po czym ubrałam stary t-shirt który kiedyś należał do mojego taty. Podnisołam z ziemi sukienkę i zeszłam do kuchni aby ją wyrzucić do kosza. Przez jakiś czas przyglądałam się zawartości lodówki gdy nagle usłyszałam jak drzwi wejściowe otwierają się z impetem. Ruszyłam żeby zobaczyć co się dzieje.
-Tristan.-powiedziałam na widok chłopaka moje siostry,który właśnie wtoczył się do domu.
-Gdzie ta kurwa jest?-zapytał.
Spojrzałam na niego pytająco.
-Myśli,że może sobie od tak ignorować moje telefony?-Tristan rozejrzał się w poszukiwaniu prawdopodobnie mojej siostry.
-Może usiądziesz i porozmawiamy na spokojnie?-zapytałam.
Spojrzał na mnie po czym zmrużył oczy. W myślach zaczęłam planować jak najszybszą ucieczkę przed nim.
-Pytałem gdzie ta kurwa jest!!-wykrzyknął.
Zamachnął się,a ja dopiero wtedy zauważyłam że ma w rękach butelkę. Rzucił ją w moją stronę,a ta roztrzaskała się o ścianę tuż obok mnie. Ruszył w moją stronę więc zaczęłam się cofać. W końcu dotarłam do schodów i potknęłam się o stopień chcąc wejść na niego. Tristan widząc to zaśmiał się i przyspieszył kroku. Sparaliżował mnie strach. Nie wiedziałam co zrobić,ani co on ma zamiar zrobić, dlatego przymknęła oczy i zaczęłam się modlić o cud, a moje modlitwy zostały wysłuchane.
-Co jest kurwa?-usłyszałam Tristana.
Otworzyłam oczy i zauważyłam jak ktoś wyciąga go z domu na podwórko. Potem usłyszałam kilka ciosów świadczących o tym,że Tristan dostał niezły łomot od kogoś. Kiedy dźwięki z zewnątrz ucichły podniosłam się aby zobaczyć,czy przypadkiem Tristan nie wykrwawia się teraz na trawniku. Zrobiłam krok w stronę drzwi i zatrzymałam się widząc stojącego w nich Bruce'a.Jego biała koszula była naznaczona plamami krwi.
-Mam nadzieję,że to jego krew nie twoja.-powiedziałam cicho.
Dopiero po chwili zorientowałam się że powiedziałam to na głos,a nie w myślach. Bruce patrzył na mnie przez chwilę.
-Wiesz,że masz szkło wbite w rękę?-zapytał ignorując to co przed chwilą powiedziałam.
Spojrzałam na moją rękę. Bruce miał rację. Parę kawałków szkła z butelki wbiło się w moje ramię,a ja przez ostatnie wydarzenia nie zdawałam sobie z tego sprawy. Tym razem to ja kompletnie zignorowałam Bruce'a i poszłam najpierw do łazienki po pinsetę a później do kuchni gdzie odnalazłam apteczkę. Chciałam usunąć szkło,ale moją ręką strasznie się trzęsła.
-Daj, pomogę ci.-powiedział Bruce zabierając z mojej dłoni pinsetę.
Pozwoliłam mu na to. Usiadłam na stole i starałam się nie patrzeć na to co robi. Dopiero kiedy wyciągnął pierwszy kawałek,poczułam ból. Zacisnęłam ręce na obrzeżach stołu.
-Jeszcze tylko dwa i po sprawie.-powiedział Bruce w między czasie wyciągając kolejny odłamek.
Tym razem nie wytrzymałam i cofnęłam rękę. Bruce przytrzymał mnie.
-To naprawdę nie potrwa długo.-szepnął.-może w między czasie powiesz mi dlaczego ktoś napada cię w domu?
-To chłopak mojej siostry. Ona...wyjechała nic mu nie mówiąc i chyba chciał z nią porozmawiać.-odparłam.
-Więc dziewczyna która prosiła mnie o pomoc to twoja siostra?-zapytał.
Pokiwałam głową.
-Dobrze. Dzisiaj rano,chciałaś mnie o coś zapytać. O co?
-Chciałam wiedzieć co się stało z tą laską co porwała Lily.-starałam się skupić na rozmowie,ale kątem oka obserwowałam jak dłoń Bruce'a zbliża się żeby wyciągnąć ostatni kawałek szkła.
-Uciekła,nie wiem gdzie jest.-powiedział.
Spojrzałam na niego.
-Chyba mnie śledziła.-powiedziałam cicho.
On również na mnie spojrzał,a jego wzrok sprawił że kompletnie zapomniałam o bożym świecie. Boleśnie przypomniało mi o tym usunięcie ostatniego kawałka szkła. Przymknęła oczy.
-Już po sprawie.-powiedział Bruce.
Chciałam zeskoczyć ze stołu żeby sobie zdenzyfekować rany pozostawione przez szkło,ale Bruce mnie ubiegł. Przyłożył mi gazik do ręki a ja syknęłam czując pieczenie.
-Prawie po sprawie.-dodał widząc jak zaciskam zęby.
Chociaż nie musiał tego robić,zabandażował mi rękę.
-Dziękuję.-powiedziałam kiedy skończył.
Zeskoczyłam ze stołu i zabrałam się do sprzątnięcia z niego szkła i innych rzeczy,a później sprzątnęłam też pozostałe szkło jakie znajdowało się na podłodze.
-Mówiłaś że cię śledziła,często?-zapytał.
-Powiedzmy,że tak. Nie często wychodziłam ostatnio z domu,a kiedy wyszłam to ją zauważyłam.-odparłam skupiając się na sprzątaniu.
-Nie dostała tego co chciała za pierwszym razem,więc będzie próbowała do skutku,a skoro zostałaś tylko ty...pojedziesz ze mną do mojego domu. Będę cię miał na oku.
Wyprostowałam się słysząc jego słowa.
-Nie ma mowy.-powiedziałam wyrzucając szkło do kosza.
-W takim razie ja zostanę tutaj.-odparł.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
-A jeśli nie chcę? Sama sobie dam świetnie radę.
-W takim razie będę koczował pod domem,jak wolisz.-powiedział poważnie.
Wzięłam głęboki oddech.
-Zgoda,pojadę z tobą,ale odpowiesz mi na wszystkie moje pytania.-powiedziałam.
-Zgoda,ale ty odpowiesz mi na moje.

Black Rose||BatmanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz