#17

544 20 2
                                    

Nie spałam całą noc przez co rano czułam się jak zombie. Poprosiłam Bruce'a żeby odwiózł mnie do domu tłumacząc się tym,że za niedługo mam ważny egzamin i chciałabym się do niego przygotować. Bruce nie protestował. Odwiózł mnie a przy pożegnaniu obiecał,że wkrótce zadzwoni.
Kiedy już myślałam,że teraz będę mogła chwilę odpocząć,moje wejście do domu zepsuło ten plan.
-Co tu się stało?-zapytałam.
Niemal wszystkie meble były powywracane a na podłodze leżało pełno przeróżnych rzeczy.
-Ktoś się włamał.-poinformowała mnie Ashlynn wychodząc z kuchni.
Przerażona jeszcze raz się rozejrzałam.
-Coś zginęło?
Ashlynn nerwowo chodziła od jednego pomieszczenia do drugiego.
-Nie,znaczy chyba nie. Sprawdź swój pokój.-poprosiła.
Wykonałam jej prośbę i poszłam do siebie. Mój pokój również został solidnie przeszukany ale na pierwszy rzut oka nic z niego nie zniknęło. Zajrzałam do pokoju Lily i Ashlynn. Oba były nietknięte.
-Ej Ash,wiesz że u góry tylko mój pokój jest zdewastowany?-krzyknęłam do niej.
Usłyszałam tupot stóp wbiegającej po schodach Ashlynn.
-Sprawdź każdy centymetr swojego pokoju czy na sto procent wszystko jest.-rozkazała.
Westchnęłam. Czekało mnie strasznie dużo pracy. Poszłam do siebie i zaczęłam dokładnie sprawdzać mój pokój robiąc przy tym jako taki porządek. Ashlynn w tym czasie zaczęła porządkować dół naszego domu.
Dzwonek jej telefonu wyrwał mnie na chwilę z wiru sprzątania,ale szybko powróciłam do swojego zajęcia ignorując rozmowę telefoniczną Ash.
-Muszę na chwilę wyjść.-usłyszałam.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam że moja siostra opiera się o framugę drzwi mojego pokoju.
-Koniecznie musisz wyjść?-zapytałam.-Wiesz mamy tu jakby co robić.
-Muszę. Twój chłopak dzwonił,chyba ma dla mnie jakieś wieści.-odparła.
-On nie jest moim chłopakiem.-mruknęłam.
-Tak wiem. Ty byś tego tak nie nazwała.-Ashlynn spojrzała na mnie znacząco.
-A weź spadaj.
Ponownie zgłębiłam się w sprzątaniu ignorując siostrę. Trzask drzwi oznaczał,że już sobie poszła pozostawiając mnie samą z tym całym bałaganem. Dzięki Ashlynn, naprawdę to doceniam. Nie mając innego wyjścia zabrałam się nie tylko za uporządkowanie mojego pokoju ale i całego domu.
Zajęło mi to niemal cały dzień. Kiedy już skończyłam opadłam na łóżko i przymknęła oczy. Marzyłam tylko o tym żeby iść spać. Jednak moi sąsiedzi postanowili stanąć mi na drodze do spełniania tego marzenia. Niemal jak tylko zamknęłam oczy usłyszałam dudniącą muzykę. Gwałtownie podniosłam się z łóżka i wyjrzałam przez okno.
U moich sąsiadów impreza trwała w najlepsze. Nie wiadomo skąd nagle było tam masę ludzi.
-Panie Boże daj mi cierpliwości,bo inaczej ich wszystkich powyżynam.-mruknęłam.
Nie wiem co mnie podkusiło,ale postanowiłam tam pójść i w jakiś sposób zepsuć im zabawę. Zapukałam do drzwi. Otworzył mi blondyn o zielonych oczach. W dodatku bez koszulki dzięki czemu mogłam podziwiać jego imponującą muskulaturę.
-O sąsiadaczka, wpadłaś na melanżyk? Zapraszamy!-powiedział na dzień dobry i wciągnął mnie do pomieszczenia.
-Nie przypominam sobie żebyśmy byli na ty.-powiedziałam wyrywając rękę z jego uścisku.
-No tak,gdzie moje maniery. Toby.-odparł blondyn podając mi rękę.
-Lexie Anne.-odparłam krzyżując ręce na piersi.
-Uuu zgrywamy niedostępną,nic się nie bój żabciu prędzej czy później przyjdziesz do Toby'ego po numerek.-powiedział wyszczerzając do mnie zęby.
Dobrze,że sobie poszedł bo źle by się to dla niego skończyła nasza dalsza konwersacja. Minus był taki że teraz stałam sama wokół ludzi,których nie znałam i nie zamierzałam poznawać. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam że jakieś dwie laski w skąpych sukienkach się na mnie gapią,a kiedy zauważyły że ja też się im przyglądam to jedna szepnęła coś do drugiej i odeszły. Odwróciłam wzrok w przeciwnym kierunku gdzie znowu napotkałam grupę osób intensywnie się mi przyglądającą.
-To ta od Bruce'a Wayne'a.-szepnął ktoś za moimi plecami.
Przymknęła oczy. No tak zapomniałam,że moja twarz była pewnie na wszystkich lokalnych portalach plotkarskich. Momentalnie odwróciłam się w stronę wyjścia z zamiarem opuszczenie tego miejsca. Zatrzymałam się jednak na chwilę bo mój wzrok przykuła osoba stojąca w kącie. Kobieta w czarnej połyskującej sukience stukała coś na swoim telefonie,a mnie wręcz hipnotyzował jej mocno czerwony kolor włosów. Dałabym sobie głowę uciąć że gdzieś już widziałam taką barwę,ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
Kobieta uniosła wzrok znad komórki i nasze spojrzenia się spotkały. Po chwili jednak z powrotem zaczęła wlepiać wzrok w ekran telefonu. Delikatnie potrząsnęłam głową i opuściłam imprezę.
Przed drzwiami mojego domu spotkał się z Ashlynn. Jej entuzjazm dało się wyczuć z daleka.
-On ją znalazł.-powiedziała jak tylko mnie zobaczyła.
Weszłyśmy do domu.
-To czemu jej nie ma z tobą?-zapytałam.
-Bo trzeba ją najpierw odbić,dlatego chciał się spotkać,żeby omówić plan.-odparła uśmiechając się.
-A nie da rady sam tego zrobić?
-Widocznie nie...ale to nie wszystko. Postanowiłam,że jak już ją odbijemy to zakończymy przedstawienie i wypytamy go o znajomość z naszymi rodzicami.
-Nie. Nie. Nie i jeszcze raz nie.-oburzyłam się.
-Co nie?-zdziwiła się Ashlynn.
-A co jeśli ja nie chcę się ujawniać. Przecież możemy dużo zyskać na moim szpiegowaniu go...
-Na razie zyskałyśmy jedną rzecz.-odparła Ashlynn przyglądając się mi.
-No bo potrzeba czasu. Nie mogę ot tak włamywać mu się na komputer za każdym razem jak u niego jestem. To by było mega podejrzane.-zaczęłam się tłumaczyć.
Ashlynn dalej się mi przyglądała.
-Nie chodzi o jakieś tam informacje,które możesz zyskać.-powiedziała w końcu.- Chodzi o to,że się w nim zakochałaś i nie chcesz go stracić.
Zapadła cisza. Przygryzłam dolną wargę nie wiedząc co jej mam odpowiedzieć. Czy mam ją poprosić o to by dała mi jeszcze trochę czasu abym mogła go spędzić z Bruce'em? A może miałam ją poprosić o to żeby pozwoliła abym to ja mu wszystko powiedziała?
-On jest potworem Lexy. Złem koniecznym. Nie możesz go kochać.-powiedziała Ashlynn.
Spojrzałam na nią zdziwiona spokojem w jej głosie.
-Przykro mi,już podjęłam decyzję. Jutro wieczorem wszystko się skończy.
Zostałam bez słowa. Ashlynn zaczęła iść w stronę swojego pokoju.
-Ktoś dał ci prawo decydować o moim życiu?-zapytałam.
Moja siostra odwróciła się w moim kierunku.
-Twoja lekkomyślność.-odparła.
Jeszcze przez chwilę stałam odprowadzając moją siostrę wzrokiem. Kiedy drzwi do jej pokoju się zamknęły,wybiegłam z domu bo potrzebowałam świeżego powietrza. Przed naszym domem natknęłam się na panią Jones,starszą panią która była naszą sąsiadką i która opiekowała się nami kiedy rodzice byli zajęci.
-Wszystko dobrze złociutka?-zapytała.
Nie dała mi dojść do słowo,tylko kontynuowała mówienie.
-Jeśli to przez tych nowych,to nic się nie martw. To podobno ich ostatnia noc tutaj. Na całe szczęście,bo myślałam że przez ten hałas odwiozą mnie do wariatkowa.
-Jak to ostatnia noc?-zapytałam.
-Podobno ktoś bardzo bogaty kupił dom i kazał się im wynosić.-odparła uśmiechając się.
Spojrzałam na wspomniany dom. "Ktoś bardzo bogaty". Chyba dobrze wiedziałam o kogo chodzi pani Jones. Kiedy odwróciłam się z powrotem do niej aby wypytać ją o więcej szczegółów,okazało się że zaczęła się już oddalać w kierunku swojego domu. Postanowiłam dać jej spokój i ostatecznie wróciłam do swojego domu.

Black Rose||BatmanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz