#54

254 11 2
                                        

Wpadłam wściekła do biura Wayne'a. Od razu skierowałam się w stronę jego gabinetu.
-Tam nie wolno wchodzić. Trwa spotkanie.-próbowała mnie zatrzymać sekretarka.
Chciałam spojrzeć na nią morderczym spojrzeniem,ale mój wzrok zatrzymał się na oszklonej sali konferencyjnej. W środku Bruce rozmawiał z jakimś starszym mężczyzną. Zwróciłam się w tamtą stronę.
-Proszę poczekać w poczekalni.-odezwała się sekretarka.-Pan Wayne zaraz skończy.
Jej głos brzmiał niepewnie. Jakby się mnie obawiała.
-Ty chyba nie wiesz kim ja jestem.-syknęłam cicho pod nosem.
Zanim zdążyła do mnie podejść,ja już otwierałam drzwi do konferencyjnej.
-Co ty sobie,kurwa,myślałeś!-wykrzyknełam.
Obaj panowie spojrzeli na mnie jak na wariatkę. Zakłopotany Bruce przeczesał nerwowo włosy.
-Pan wybaczy.-bąknął.
Podszedł do mnie i pomimo mojego sprzeciwu,chwycił mnie za łokieć i zaciągnął do swojego gabinetu. Niemal wepchnął mnie do środka,a gdy tylko zamknął za nami drzwi odwrócił się do mnie wściekły.
-Czy ty oszalałaś?!-wykrzyknął.- To było jedno z najważniejszych spotkań w tym kwartale,a ty prawdopodobnie je spierdoliłaś!
-Ja oszalałam?!-odkrzyknełam.-To ty masz coś ze swoją pierdoloną głową!
-O co ci znowu chodzi?-zapytal już spokojniej,przyciskając palce do skroni.
Ostentacyjnie zerwałam naszyjnik i cisnęłam nim w Bruce'a.
-O twój pierdolony nadajnik. Gdzie jeszcze je poukrywałes,co? Tylko mi nie mów,że były we wszystkich sukienkach.
Bruce podniósł naszyjnik,który upadł na ziemię i przyjrzał się mu.
-Znalazłaś go sama?-zapytał.
Zdezorientowana tym pytaniem,spojrzałam na niego zdziwiona.
-Pytam,czy sama go znalazłaś?-powtórzył.
-Nie.-odparłam krzyżując ręce na piersi.
Bez słowa Bruce minął mnie,a ja odwróciłam się do niego. Podszedł do kosza na śmieci i wrzucił tam naszyjnik.
-To było dla twojego bezpieczeństwa.-powiedział to spokojnie,ale jego chłodny ton głosu sprawił że chciałam się skulić.
-Raczej z twojej chorej obsesji.-bąknęłam pod nosem.
-Słucham?
-Nie nic...
Bruce usiadł na fotelu i oparł łokcie o biurko. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. Usiadłam na jednym z foteli przy jego biurku. Zaczęłam się na niego patrzeć,a on zaczął patrzeć się na mnie.
-To przecież zrozumiałe,że dbam o twoje bezpieczeństwo.-powiedział bardziej do siebie niż do mnie,po czym dodał nieco głośniej.-Mniejsza o to... Wiesz co się przez ciebie stało?
Przecząco pokręciłam głową i czekałam aż Bruce powie coś więcej. Ten tylko odchylił się w krześle i zaczął stukać palcami o biurko patrząc gdzieś w przestrzeń za mną.
-Oświecisz mnie czy zakładasz że umiem czytać w myślach?-zapytałam.
Bruce łaskawie na mnie spojrzał. W jego oczach dostrzegłam zawód. Mną? Moim zachowaniem? A może tym,że udało mi się znaleźć ten nadajnik? Na te pytania nie znałam odpowiedzi. Strasznie mnie korciło żeby je zadać Bruce'owi,ale zanim zdążyłam to zrobić ktoś zapukał delikatnie do drzwi. Nie czekając na zaproszenie,drzwi uchyliły się i do gabinetu zajrzała sekretarka.
-Pan Almomds pyta czy spotkanie będzie kontynuowane?-powiedziała i spojrzała na mnie.
Bruce wstał z swojego miejsca.
-Tak. Zaproś go tutaj. Panna Boycment już wychodzi,prawda?-ostatnie słowo wypowiedział ostrzej patrząc na mnie znacząco.
-Oczywiscie.-odparłam nie kryjąc w głosie urazy.
Wstałam z fotelu i wyszłam z gabinetu. Nie spojrzałam już na Bruce'a,ale on też nie spojrzał na mnie. Czekając na windę słyszałam jak przeprasza za moje zachowanie i zaprasza swojego gościa do gabinetu. Dopiero w środku windy poczułam się zażenowana swoim zachowaniem. Co za wstyd. Mogłam poczekać aż wróci do domu. Mogłam nie robić aż takiej awantury.

Black Rose||BatmanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz