#34

519 20 0
                                    

-Mów.-powiedziałam tylko.
Bruce skrzyżował ręce na klatce piersiowej i pokręciło przecząco głową.
-Bruce,mów co wiesz.-w moim głosie dało się słyszeć nutkę irytacji oraz nadchodzący wybuch gniewu.
Ponownie pokręcił głową. Miałam wrażenie że celowo stara się doprowadzić mnie na skraj mojej cierpliwości. Czułam też,że go to w jakimś sensie bawi. Tym bardziej nie mogłam dać za wygraną i musiałam się opanować. Problem polegał jednak na tym że nie bardzo potrafiłam.
-Chcesz żebym przed tobą klęknęła i błagała cię o wyjawienie mi swoich tajemnic?!-zapytałam podnosząc głos.
Bruce wykrzywił usta w uśmiechu,ale nic nie powiedział.
-Co jest z tobą nie tak?!-wrzasnęłam.-Odjęło ci nagle mowę,czy co?
-Sama chciałaś żebym się w końcu zamknął.-powiedział po chwili.
Wzięłam głęboki oddech bo inaczej przywaliła bym mu w twarz.
-Nie o to mi chodziło.-powiedziałam zaciskając zęby.
Bruce uniósł brwi w pytającym geście.
-Chodziło o to że nie umiesz wyczuć momentu kiedy powinieneś coś powiedzieć,a kiedy powinieneś trzymać język za zębami.-wytłumaczyłam mu.
-Że za dużo mówię,tak?-zapytał.
Usiadłam pod jedną ze ścian.
-I tak i nie.-westchnęłam.-Mówisz dużo,ale nie tego co chciałabym usłyszeć.
Bruce usiadł obok mnie.
-Właściwie nie różnisz się tak bardzo od Ash.-kontynuowałam.-Nie potrafisz współpracować,zaufać komuś na tyle żeby pozwolić mu działać samemu. Musisz mieć władzę,poczucie że to ty kontrolujesz całą sytuację...
-Nie jestem przyzwyczajony do tego żeby z kimś współpracować.-przerwał mi Bruce.
-Wiem, zauważyłam,ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym,że ty nawet nie próbujesz. Od początku wszystko kontrolujesz,dajesz mi tylko takie informacje które są akurat niezbędne i nie dajesz możliwości wykazania się...
-Przecież pozwoliłem ci iść samej do tego twojego przyjaciela.-znowu wszedł mi w słowo.
Spojrzałam na niego wymownie.
-Siedząc w samochodzie przed jego domem i słuchając każdego naszego słowa.-powiedziałam.
-Na tym polega współpraca,nie?
Pokręciłam głową z zrezygnowaniem.
-Przypomnij mi kiedy ostatnio to ja towarzyszyłam ci podczas jakiejś twojej misji?
Zapadło milczenie.
-No właśnie.-mruknęłam po chwili.
-Chyba nie myślałaś że tak po prostu zabiorę cię ze sobą skoro ktoś chce cię zabić!-wybuchnął Bruce,a ja aż się wzdrygnęłam.-To mogłoby się źle skończyć...
-Że co? Że niby bym sobie nie poradziła?! Zrozum że ja umiem sobie dać radę...-przerwałam mu,a Bruce z kolei przerwał mi.
-Tak samo jak wtedy kiedy miałaś wstrząs mózgu?-rzucił.
Aż się zapowietrzyłam przez co nie umiałam wydobyć słowa. Bruce widząc moją reakcję momentalnie złagodniał i spuścił z tonu.
-Zrozum, to jeszcze nie twój czas. Nie wykluczam że w końcu twoja pomoc będzie konieczna,ale póki nie jest wolę żebyś siedziała tutaj gdzie jesteś bezpieczna.
-Ale ja czuję się tutaj jak więzień.-powiedziałam patrząc przed siebie.
Bruce położył dłoń na mojej.
-Może faktycznie trochę przesadzam z tym bezpieczeństwem.
-Trochę?-prychnęłam.-Zachowujesz się gorzej niż moja mama która nie odstępowała od kołyski Lily przez dobre pół roku.
-Pewnie się martwiła,a ja chyba mogę powiedzieć że po części ją rozumiem.-Bruce spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem.
-Ale ja nie jestem małym dzieckiem.-powiedziałam spokojnie i również na niego spojrzałam.
Bruce wziął głęboki wdech.
-Dobrze,co powiesz na to żebyśmy zmienili trochę ten układ?-powiedział.
-Układ? To my mamy jakiś układ?-zapytałam walcząc ze sobą żeby na niego nie krzyknąć.
Jednak i tak ton mojej wypowiedzi sprawił że zabrał rękę z mojej dłoni,a jego szczęka na ułamek sekundy się zacisnęła.
-Jeśli dalej tutaj zostaniesz i nie będziesz już uciekać bez żadnego słowa.-chciałam mu przerwać,ale przyłożył dłoń do moich ust.-Wtedy będziesz mogła częściej wychodzić beze mnie. Tylko wcześniej będziesz musiała powiadomić mnie gdzie idziesz...
Wściekła oderwałam jego dłoń od mojej twarzy.
-Niby w jaki sposób to ma być lepszy układ?-zapytałam.
-Będziesz miała więcej swobody...-powiedział i od razu zamilkł jakby zdał sobie sprawę że powiedział coś nie tak.
I miał rację. Zerwałam się z podłogi i podeszłam do panelu gwałtownie naciskając przycisk,który sprawił że winda ruszyła.
-Lacey...-zaczął Bruce podnosząc się z podłogi.
-Nie!-krzyknęłam uniemożliwiając mu tym samym kontynuowania swojej wypowiedzi.-Oficjalnie mam dość! Nie jestem więźniem,a właśnie tak się czuję. Właśnie dlatego jak tylko otworzą się drzwi windy zabieram swoje rzeczy i wracam do siebie!
Bruce chciał coś powiedzieć,ale winda stanęła a jej drzwi rozsunęły się. Ruszyłam wściekła w stronę pokoju który zajmowałam. Miałam zamiar trzasnąć drzwiami,ale Bruce mnie dogonił i przytrzymał je.
-Nie histeryzuj!-krzyknął.
Rzuciłam trochę na łóżko i zaczęłam wrzucać do niej swoje rzeczy.
-Odpierdol się Bruce,bo to najlepsze co możesz teraz zrobić.-powiedziałam nie patrząc na niego.-Nie chce już brać w tym udziału.
-To nie jest jakaś dziecinna zabawa z której możesz zrezygnować jak tylko przestaną ci się podobać zasady!-znowu podniósł głos.-To jest prawdziwe życie...
-Tak,ale to moje życie!-przerwałam mu gwałtownie odwracając się w jego stronę.-To ja powinnam decydować o sobie samej a nie czekać aż łaskawie pozwolisz mi choćby wyjść krok przed dom.
-Przecież pozwalałem ci wychodzić.-odparował Bruce.
Otworzyłam usta ale natychmiast je zamknęłam bo miałam wrażenie że ten temat przerabialiśmy parę minut temu.
-Radziłeś sobie świetnie beze mnie to i dalej będziesz sobie radził.-powiedziałam po chwili.
Zamknęłam swoją torbę po czym wzięłam ją z zamiarem opuszczenia tego domu.
-Może o tak,ale pytanie czy ty sobie poradzisz jak w nocy kiedy będziesz spała ktoś przyjdzie cię udusić.-powiedział spokojnie Bruce patrząc na mnie zimnym spojrzeniem.
Wzruszyłam ramionami.
-Po co miałby mnie ktoś zabijać skoro martwa nie powiem gdzie są pliki.-bardzo chciałam wierzyć w to co mówię.
Niestety dzisiejsze spotkanie z Molly sprawiało,że ta myśl była coraz bardziej absurdalna. Co więcej, kazała mi patrzeć na to wszystko z trochę innej perspektywy. Chcąc nie chcąc przestałam grać główną rolę w momencie kiedy Molly dowiedziała się że działam z Bruce'em. Byłam tak samo potrzebna jak i on więc nie musiała już szukać żadnych podstępów żebym wyjawiła tajemnice moich rodziców. Mogła się mnie z łatwością pozbyć i skupić swoją uwagę na Bruce'ie.
Przygryzłam dolną wargę zdając sobie sprawę z tego że paranoje Bruce'a nie są tylko paranojami.
-Dam sobie radę lepiej niż ci się wydaje.-powiedziałam cicho.
Bruce dał za wygraną i pozwolił mi wyjść chociaż jego oczy niemo mówiły,że powinnam zostać.

Black Rose||BatmanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz