#31

543 20 0
                                    

Nie miałam ochoty się z nim sprzeczać na ten temat. Bałam się że znowu użyje na mnie jakiejś swojej sztuczki i koniec końców zgodzę się na wszystko co będzie chciał. Nawet jeśli miałby to być przeszczep nerki.
Bruce zostawił mnie pod domem z informacją,że Alfred przygotował już dla mnie strój i że on przyjedzie po mnie za dwie godziny. Zrezygnowana powlekłam się do mojego tymczasowego pokoju. Tak jak mówił,na łóżku czekała przygotowana sukienka a obok niej stały czarne sandałki na szpilce. Wzięłam sukienkę i przyjrzałam się jej. Była czarna,nie miała żadnych rękawów ale za to miała dosyć głęboki dekolt. Dół miała lekko rozkloszowany i zakładałam że będzie mi sięgać maksymalnie do kostek.
Odłożyłam sukienkę z powrotem na łóżku i miałam zamiar udać się do łazienki żeby się przygotować,ale moją uwagę przykuło czarne pudełko przewiązane złotą wstążką. Usiadłam na łóżku i odpakowałam pudełko. W środku była karteczka.

Mam nadzieję,że Ci się spodoba.
-Bruce

Odłożyłam kartkę i ponownie wzięłam do rąk pudełeczko. W środku był złoty naszyjnik z zawieszką w kształcie róży,która w środku miała diamencik. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Zapewne właśnie to miało być jego sztuczką na wypadek gdybym odmówiła.
Odłożyłam pudełko z naszyjnikiem i od razu zabrałam się za przygotowanie do wyjścia. Wzięłam szybki prysznic,a potem spędziłam ponad półtorej godziny oglądając tutoriale na YouTube dzięki którym zrobiłam sobie delikatny,ale elegancki makijaż oraz uczesałam włosy w wysoki kok. Założenie sukienki zajęło mi dobre piętnaście minut. Dopiero kiedy ją założyłam zauważyłam,że na gorsecie jest delikatne koronkowe zdobienie. Po założeniu kreacji przyszła kolej na buty. Na szczęście to poszło mi znacznie szybciej. Problemem jednak okazł się być naszyjnik,którego za nic w świecie nie umiałam zapiąć.
-Daj,pomogę ci.-usłyszałam Bruce'a.
Odwróciłam się do niego plecami i pozwoliłam żeby zapiął naszyjnik.
-Dziękuję.-powiedziałam cicho kiedy skończył.
W odpowiedzi Bruce przesunął swoje dłonie na moje ramiona,a mnie przeszedł dreszcz. Z jednej strony chciałam z nim zostać w domu i po prostu uprawiać seks. Z drugiej jednak strony strasznie się namęczyłam nad tą cholerną fryzurą i makijażem więc szkoda mi było się teraz nie pokazać.
-Musimy już iść jeśli nie chcemy się spóźnić.-szepnął Bruce do mojego ucha.
Bankiet praktycznie nie różnił się od tego poprzedniego. Zrobili nam masę zdjęć pomimo mojego niezadowolenie,a później przysłuchiwałam się jak Bruce rozmawia z jakimiś ludźmi i zastanawiałam się co ja tutaj właściwie robię. Jedyna rzecz jaka stanowiła dla mnie rozrywkę to wirujące na parkiecie pary. Wprost nie mogłam oderwać oczu od tych wszystkich kobiet w sukienkach balowych które poruszały się z niesamowitą gracją.
Kolejny bardzo elegancki mężczyzna opuścił nas rzucając coś zabawnego do Bruce'a,który zaśmiał się sztucznie. Powoli dostawałam już do głowy stojąc w miejscu.
-Co ja tutaj robię?-zapytałam Bruce'a.
-Jesteś mi potrzebna.-odparł krótko.
-Do czego?-spojrzałam na niego zdziwiona.
Jeśli mi zaraz powie że to jakaś misja pod przykrywką to chyba padnę.
-Muszę namówić kogoś do wspólnego biznesu,a żeby to zrobić to muszę wywrzeć dobre wrażenie.-powiedział nie patrząc na mnie za to rozglądając się po sali.
Miałam ochotę się głośno zaśmiać. Wziął mnie żeby zrobić dobre wrażenie? Chyba upadł na głowę.
-Trzeba było wziąć Riley.-szepnęłam bardziej do siebie niż do niego.
-Ale wziąłem ciebie.-powiedział Bruce obejmując mnie w talii.-Ty przynajmniej nie chichoczesz jak głupia za każdym razem kiedy kończysz wypowiedź.
Przygryzłam dolną wargę i spojrzałam na niego. Jeszcze nie słyszałam żeby w taki sposób się o niej wypowiadał. Zawsze robił to z jakimś dziwnym uczuciem,którego nie umiałam nazwać.
-Chyba go tu nie ma.-powiedział Bruce trochę poirytowany.
-Kogo?
-Tego kogoś do kogo miałem sprawę.-brzmiał tak jakby moje pytanie jeszcze bardziej go zirytowało.
Za to mnie zirytował jego ton głosu. Dobrze wiedziałam,że jak zaraz czegoś nie zrobię to pewnie się pokłócimy i damy niezłe show.
-Chodź zatańczyć.-powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-Bruce Wayne nie tańczy.-odparł sucho.
Spojrzałam na niego z rozbawieniem. Jego kamienny wyraz twarzy mówił mi że raczej nie zmieni zdania.
-Owszem tańczy.-powiedziałam i nim zdążył zareagować,pociągnęłam go na parkiet.
-Oszalałaś?-zapytał wyrywając się mi.
Kątem oka widziałam ludzi którzy obserwują nas z zaciekawieniem.
-Rób tak dalej,a nikt nie będzie chciał z tobą wchodzić w interesy.-powiedziałam,a on posłał mi pytające spojrzenie.-Zachowujesz się jak rozpieszczony,uparty bachor.
Moje słowa podziałały na niego zaskakująco dobrze. Spodziewałam się że na mnie nawrzeszczy,ale on ujął moją dłoń w swoją,a drugą położył na mojej talii. Swoją wolną dłoń położyłam na jego ramieniu i zaczęliśmy kołysać się wolno w rytm muzyki. Po chwili zrozumiałam dlaczego powiedział,że nie tańczy. On po prostu nie umiał tego robić. Niemal cały czas miał spuszczony wzrok i patrzył na nasze stopy.
-Bruce,spójrz na mnie.-powiedziałam.
Wayne podniósł wzrok,ale tylko na chwilę bo zaraz wrócił spojrzeniem na nasze stopy. Oderwałam na chwilę rękę z jego ramienia i uniosłam delikatnie jego brodę sprawiając że znów na mnie spojrzał.
-A teraz słuchaj mnie uważnie. Spójrz w moje oczy i nie odrywaj od nich wzroku.-poprosiłam.
-Ale...-zaczął ale przerwałam mu kładąc na jego usta palec.
-Po prostu mi zaufaj.-poprosiłam.
Udało się. Z początku tańczył sztywno ale  jak tylko maksymalnie zbliżyłam swoje ciało do jego,poczułam jak napięcie opuszcza jego mięśnie. To było coś niezwykłego. Czułam jakby przez te parę minut nikogo poza nami nie było. Chciałam żeby trwało to wiecznie,ale muzyką w końcu ucichła,a my odsunęliśmy się od siebie.
-Widzisz, Bruce Wayne jednak tańczy.-powiedziałam uśmiechając się do niego.
On również się do mnie uśmiechnął.
-No proszę,Bruce,nie wiedziałam że z ciebie taki dobry tancerz.-jakaś kobieta w średnim wieku podeszła do nas z uśmiechem.
-Pani Colt,miło panią widzieć.-odparł uprzejmie Bruce.
-No proszę proszę,to musi być ta sławna Lacey o której mój mąż tyle mówi.-kobieta zwróciła się do mnie,a ja kompletnie nie wiedziałam co robić.
Na szczęście z pomocą przyszedł mi Bruce,który momentalnie objął mnie w talii i przysunął bliżej siebie.
-Angelo poznaj proszę Lacey. Lacey to jest Angela Colt, żona człowieka z którym, mam nadzieję,uda mi się nawiązać współpracę.-powiedział Bruce.
-Miło panią poznać.-powiedziałam starając się uśmiechnąć najładniej jak tylko potrafiłam.
-Mnie również,kochana.-powiedziała Angela odwzajemniając uśmiech.-A teraz proszę zdradź mi, jak udało ci się namówić tego mruka do tańca.
Bruce odchrząknął.
-Nie było łatwo,ale przy użyciu siły i argumentów w końcu się udało.
Miałam wrażenie,że powiedziałam najgłupszą rzecz jaką tylko mogłam powiedzieć w tym momencie. W głowie zaczęłam szukać wymówki abym jak najszybciej mogła opuścić to towarzystwo,ale stało się coś czego zupełnie się nie spodziewałam.

Black Rose||BatmanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz