#28

560 18 7
                                    

Nie wiem ile czasu leżałam nieprzytomna. Kiedy otworzyłam oczy było już ciemno. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przytknęłam rękę do mojego czoła gdzie zlokalizowałam rozcięcie. Kręciło mi się w głowie i było mi strasznie niedobrze,ale zmusiłam się żeby wstać. Drzwi były uchylone więc niepewnym krokiem ruszyłam w ich stronę. Jakoś nie bardzo miałam ochotę w tym stanie przeciskać się przez okno. Wyszłam z tego nieszczęsnego domu i ruszyłam w stronę swojego domu. Miałam zamiar dojść do telefonu i zadzwonić po pogotowie bo ewidentnie coś było ze mną nie tak. Coraz bardziej świat naokoło mnie wirował a ja zaczęłam się coraz bardziej zataczać.
-Lexie?-usłyszałam.
Spojrzałam przed siebie,ale jedyne co widziałam to ciemna plama idąca w moją stronę. Z całych sił starałam się utrzymać na nogach,ale jak tylko ciemny kształt znalazł się bliżej mnie,ponownie straciłam przytomność...

***

Tym razem kiedy się obudziłam leżałam w łóżku w moim tymczasowym pokoju w domu Bruce'a. Nie miałam pojęcia jak się tutaj znalazłam. Chciałam się podnieść,ale zakręciło mi się w głowie i ponownie opadłam na poduszki.
-Lepiej będzie jeśli jeszcze trochę poleżysz.-powiedział Bruce siadając na łóżku.
Spojrzałam na niego. Pierwszy raz widziałam go w czymś innym niż koszula i spodnie od garnituru. Bruce miał na sobie zwykły t-shirt i spodnie od dresu.
-Prawdopodobnie miałaś wstrząs mózgu.
-I jestem tutaj a nie w szpitalu?-zapytałam przerywając mu.
-Powiedzmy że Alfred nie raz musiał sobie z takim czymś poradzić.-odparł Bruce uśmiechając się pod nosem.-A teraz możesz mi powiedzieć co ty tam,do cholery,robiłaś?
Przygryzłam dolną wargę po czym wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam co mu powiedzieć.
-Prosiłem cię o jedną rzecz. Miałaś tu zostać a nie łazić i pakować się w kłopoty.-irytacje dało się wyczuć w jego głosie,ale jednak na mnie nie krzyczał.
-Nie wiedziałam,że zostanie tutaj wiąże się z aresztem domowym.-odparłam nie patrząc na niego.
Bruce zacisnął szczękę. Byłam ciekawa jaki jest próg jego cierpliwości względem mnie.
-Ktoś się włamał,a ja chciałam sprawdzić kto.-powiedziałam.
-Kurwa Lexie od tego jest policja,nie ty. Co jeśli skończyłoby się to inaczej?!-Bruce wstał z łóżka i zaczął chodzić w tę i z powrotem.
Chyba powoli zbliżałam się do wspomnianego progu.
-Ale nic mi nie jest.-mruknęłam.
Od razu tego pożałowałam. Bruce stanął i odwrócił się w moją stronę. Z jego oczu biła wściekłość.
-Czego ty nie rozumiesz w tym że ktoś może cię chcieć zabić?!-ryknął.
Skuliłam się przerażona. Bruce widząc moją reakcję ponownie usiadł na łóżku i chciał złapać mnie za rękę ale ja ją cofnęłam.
-Wyjdź stąd.-poprosiłam a raczej rozkazałam.
Bruce nie protestował i wyszedł. Zostałam sama. Położyłam się i nakryłam kołdrą. Przymknęłam oczy i zdałam sobie sprawę,że Bruce słusznie się na mnie gniewał. Co jeśli ktoś chciał zaciągnąć mnie do tego domu tylko dlatego żeby mnie zabić? O tym nie pomyślałam,a powinnam. Ta sytuacja stawała się coraz bardziej trudna. Nikt nigdy nie zagrażał mojemu życiu,a przynajmniej ja o tym nie wiedziałam.
Chciałam przeprosić Bruce'a więc zaczęłam powoli podnosić się z łóżka. Kiedy stanęłam trochę zakręciło mi się w głowie,ale przymknęłam na chwilę oczy i to uczucie minęło. Niepewnie wyszłam z pokoju trzymając się blisko ściany na wypadek gdybym miała upaść.
Bruce siedział w salonie i przeglądał coś na laptopie. Usiadłam obok niego i zaczęłam się mu przyglądać.
-Wczoraj zaginął człowiek,który pomagał twoim rodzicom robić tą listę.-powiedział nie patrząc na mnie.-Dlatego tak się zdenerwowałem,bo przez chwilę myślałem że ty też...
-Zaginęłam.-dokończyłam za niego a on pokiwał głową.
Chyba wiedziałam o jakiego człowieka chodzi Bruce'owi. Jordan Flex był chyba jedynym przyjacielem rodziców. Zarówno w normalnym życiu jak i w tym drugim,które prowadzili po zmierzchu. Nie przyszło mi nawet do głowy żeby spytać go o cokolwiek,a zwłaszcza o te nieszczęsne pliki. Byłam ciekawa czy Ashlynn miała odwrotnie i może do niego poszła?
-Lexie, słuchasz mnie?-zapytał Bruce.
Pokręciłam głową. Nie miałam zamiaru mówić mu że go słucham,skoro tak nie było.
-Pytałem czy miałaś z nim jakiś kontakt?-zapytał a ja ponownie pokręciłam głową.-To może twoja siostra miała?
Czułam,że jestem bez użyteczna,ale zdałam sobie sprawę że nic nie wiem bo Ashlynn zwykle trzymała mnie z daleka od spraw które dotyczyły rodziców.
-Przykro mi,nie mam pojęcia.-odparłam po chwili.
Bruce westchnął i spojrzał na mnie.
-Przynajmniej mamy ten plus,że jak tylko go znajdę będziesz mogła go o wszystko wypytać,bo mi raczej nie udzieli żadnej odpowiedzi.-powiedział.
-Nie lubi cię. Z resztą jak moi rodzice.-palnęłam,ale widząc jak na mnie patrzy od razu się poprawiłam.-W sensie Batmana. Ciebie nie znają.
-Trudno się nie zgodzić,też za nimi nie przepadałem.-odparł uśmiechając się delikatnie.
Również uśmiechnęłam się. Ciekawe co by powiedział mój tata gdyby dowiedział się że sypiam z Batmanem?
-Tak właściwie to chyba nigdy nie zapytałem cię skąd wiedziałaś,że Batman to ja?-przerwał milczenie Bruce.
-Ja...widziałam cię kiedyś w zaułku bez maski.-przyznałam.
Bruce kiwnął parę razy głową.
-Na przyszłość muszę być bardziej ostrożny.-mruknął.
Chciałam zapytać go o to czy skoro znał jako tako moich rodziców,to czy wiedział o mnie i moich siostrach,ale w tym momencie weszła Riley i usiadła pomiędzy nami.
-Boże ten dzień mnie wykończy.-powiedziała.
Bruce poprawił się na kanapie,a ja odsunęłam się od niej najdalej jak to było możliwe.
-O przepraszam,skarbie,nie wiedziałam że pracujesz.-Riley pogłaskała Bruce'a po policzku.
Momentalnie się wyprostował i zesztywniał. Chętnie bym sobie poszła,ale nie wiedziałam czy dam radę sama dotrzeć do łóżka. Pozostało mi więc patrzeć jak Riley delikatnie przesuwa dłonią po jego plecach,a on jak gdyby nigdy nic wpatruje się w swój laptop.

Black Rose||BatmanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz