#19

555 21 0
                                    

Ashlynn od razu upadła obok naszej siostry i zaczęła krzyczeć. Zrobiłam krok w tył przyglądając się tej scenie. Jak to za późno? Nagle moja siostra się poderwała i pchnęła Batmana.
-To twoja wina!-krzyknęła przez łzy.
Nie zareagował. Stał dalej pozwalając żeby Ashlynn okładała go pięściami. W przypływie furii Ash ściągnęła jego maskę odsłaniając twarz Bruce'a. Wyglądał na zaskoczonego,ale dalej się nie sprzeciwiał temu co wyprawiała moja siostra.
-Ty pierdolony milionerze,trzeba było cię udupić a nie prosić o pomoc!-krzyknęła.
Jeszcze raz go pchnęła,a później odwróciła się do mnie. Ogień złości bijący z jej oczu mnie przeraził.
-A ty co się gapisz? Gdybyś jej wtedy pilnowała ona by dalej żyła,słyszysz?! To ty ją zabiłaś!
Ashlynn ruszyła na mnie. Impet z jakim we mnie uderzyła sprawił,że straciłam równowagę i przewróciłam się na ziemię. Nie dała mi wstać. Usiadła na mnie i zaczęła okładać mnie pięściami. Starałam się jak mogłam robić uniki,ale jedna z jej pięści sięgnęła celu i trafiła mnie w policzek. Poczułam pieczenie na wardze,a później smak krwi. Coraz trudniej było mi się bronić,dlatego zasłoniłam się rękami i przymknęła oczy modląc się aby już skończyła.
Nagle poczułam jak ciężar jej ciała przestaje mnie unieruchamiać. Spojrzałam co się dzieje. To Bruce odciąganął ją ode mnie i przyszpilił do ściany.
-Uspokój się,to w niczym nie pomoże.-syknął.
Ashlynn jeszcze przez chwilę się szarpała,ale w końcu dała za wygraną.
-Już? Skończyłaś?-zapytał Bruce.
Ash pokiwała głową,więc Bruce ją puścił. Podniosłam się z pozycji leżącej i uklękłam wycierając krew spływającą mi z wargi. Spojrzałam na Ashlynn i Bruce'a i wtedy zauważyłam,że oboje jakoś dziwnie się mi przyglądają. Dotknęłam ręką miejsca na twarzy gdzie powinna się znajdować moja maska. Nie było jej tam. Ashlynn zacisnęła usta i wycofała się ponownie klękając przy Lily. Bruce natomiast stał w miejscu i patrzył na mnie z rozczarowaniem w oczach.
-Ja mogę wytłumaczyć.-powiedziałam żeby się jakoś obronić.
-I co? Sprzedaż mi następne kłamstwo?-zapytał.
Otworzyłam buzię,ale nic nie powiedziałam. Bruce pokręciło parę razy głową i ruszył w kierunku wyjścia.
-Bruce,zaczekaj.-powiedziałam podnosząc się z podłogi.
Było już za późno,żeby go złapać. Pisk opon świadczył o tym,że Bruce właśnie odjechał. Przymknęła oczy i w myślach zaczęłam przeklinać całą tą sytuację. Przegrałyśmy. I to w najgorszy możliwy sposób,bo tracąc wszystko co miało jakiekolwiek większe znaczenie dla nas.

***

Przez większość następnych dni leżałam na łóżku patrząc w sufit. W przeciwieństwie do Ashlynn nie umiałam płakać. Mimo że bardzo chciałam. Czy to znaczyło,że jest ze mną coś nie tak skoro nie umiałam zapłakać po stracie młodszej siostry?
Pogrzeb był trudny,ale i tak nie doprowadził mnie do łez. Ashlynn wymyśliła historyjkę,że Lily miała w głowie guza,który pękł doprowadzając do jej śmierci. Nasi znajomi i dalsza rodzina,która przyjechała na pogrzeb w to uwierzyli. Wszyscy płakali razem nad jej grobem. Nawet moje przyjaciółki. Tylko ja stałam z boku jak kamienny posąg,niezdolna do jakichkolwiek uczuć.
Dzień po pogrzebie, Ashlynn stwierdziła,że ma już dość tego  miejsca. Spakowała się i opuściła Gotham pozostawiając mnie samej sobie. Cisza jaka wtedy zapanowała w domu powoli zaczynała mnie dusić. Tak samo jak moje myśli. Nie potrafiłam przestać myśleć o tym,że Ashlynn miała rację. To ja zabiłam Lily. Nie potrafiłam też wymazać z głowy wyrazu twarzy Bruce'a,kiedy zobaczył mnie bez maski. To nie tak miało się skończyć. Zdecydowanie nie tak.
W końcu po tygodniu spędzonym w łóżku, postanowiłam wyjść do ludzi. Wykąpałam się, założyłam czarny t-shirt i dżinsy i wyszłam z domu. Szłam przed siebie,bez jakiegoś konkretnego celu. Starałam się skupić na liczeniu kroków,żeby nie myśleć o Bruce'ie i o tym wszystkim co się stało. Tak szłam i szłam,aż w końcu zrobiło się ciemno. Dopiero wtedy oprzytomniałam i zdałam sobie sprawę,że stoję przed szkołą do której kiedyś chodziła Lily. Westchnęłam i obrałam drogę powrotną do domu.
Coś jednak przykuło mój wzrok. Odwróciłam się i rozejrzałam. Niedaleko mnie stała kobieta. Kobieta o czerwonych włosach,którą miałam okazję już widzieć. Miałam wrażenie,że mi się przygląda. Zrobiłam parę kroków w jej stronę,ale ona niemal natychmiast uciekła w przeciwną stronę. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do domu.
Całą noc nie spałam myśląc o tej dziwnej kobiecie. Kim była? I dlaczego się mi przyglądała? Wtedy zdałam sobie sprawę,że laska która porwała Lily była cała w kolorze włosów tej kobiety. Dotarło też do mnie,że tak naprawdę to nie wiem co stało się wtedy kiedy Bruce wbiegł do magazynów.
Chciałam od razu się tego dowiedzieć. Wybrałam numer Bruce'a i rozłączyłam się. Przecież on nie odbierze wiedząc że to ja dzwonię. Zaczęłam pisać smsa,ale go usunęłam. To też nie był najlepszy pomysł. Jedyny dobry pomysł jaki miałam,a jaki starałam się ignorować,to pójście do jego biura z nadzieją że zechce ze mną porozmawiać.

***

Ubranie się w sukienkę stanowiło dla mnie lekki problem. Od jakiegoś czasu preferowałam dresy i t-shirt bo najwygodniej mi się wtedy leżało w łóżku. Po za tym moja czarna sukienka strasznie kojarzyła mi się z pogrzebem, pomimo tego że tamtą,którą miałam wtedy na sobie, wyrzuciłam. Nie mogłam jednak iść do biura w wyciągniętym i w dodatku poplamionym dresie. Chociaż przez chwilę chciałam tak zrobić.
Przed wejściem do budynku gdzie znajdowało się jego biuro dokładnie przyjrzałam się samochodom. Kiedy zauważyłam wzrokiem samochód Bruce'a,miałam pewność że jest w środku. Weszłam czując uścisk w żołądku. Boże żeby tylko mnie nie wyrzucił zaraz po tym jak mnie zobaczy.
Jak zwykle przywitała mnie sekretarka.
-Dzień dobry,w czym mogę pani pomóc?-zapytała uśmiechając się do mnie.
Byłam ciekawa czy mnie kojarzy? Bo ja odbierałam takie wrażenie.
-Ja...chciałam się widzieć z Bruce'em...znaczy z panem Wayne'm.-wydukałam.
Sekretarka uśmiechnęła się do mnie promiennie.
-Dobrze, zaraz powiem że pani przyszła pani...?
-Lacey.-powiedziałam automatycznie.
Kobieta pokiwała głową i znikła za drzwiami.
-Pan Wayne powiedział,że może poświęcić pani chwilę.-ruchem ręki wskazała na drzwi dając mi tym samym przyzwolenie na wejście.
Z bijącym sercem nacisnęłam klamkę. Tym razem prosiłam Boga o to aby nie zwymiotować na środek jego biura.

Black Rose||BatmanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz