#13

610 26 2
                                    

Ponad dwie godziny zajęło Jasmine zrobienie mi makijażu i uczesanie włosów. Kiedy skończyła udałam się do łazienki aby móc się przejrzeć w lustrze. Makijaż nie był wyzywając,był delikatny ale elegancki. Całą uwagę skupiały na sobie moje ciemnoczerwone usta,ale akurat do tego elementu w makijażu byłam przyzwyczajona bo przeważnie tak malowałam usta na imprezy. Jasmine spięła moje włosy w niski kok pozostawiając parę luźnych kosmyków wokół twarzy. Przez tą fryzurę dekolt w sukience wydawał się jeszcze większy,ale moją przyjaciółka stwierdziła że to dobrze, bo wygląda to oszałamiająco.
-Jestem z siebie taką dumna.-powiedziała Jasmine jak tylko wróciłam do pokoju.
-Dzięki kochana,nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.-odparłam i ją przytuliłam.
-Najpewniej schowałabyś się pod kołdrą oglądając Netflixa zamiast bawić się u boku jakiegoś tam przystojniaka.-Jasmine mrugnęła do mnie.
Posłałam jej lekki uśmiech. Dobrze wiedziałam,że zaraz zacznie drążyć temat kim jest ten mój przystojniak.
-To...poznam chociaż imię tego faceta?-zapytała jakby czytała mi w myślach.
-Nie,nie sądzę. Wątpię żeby to było coś na tyle poważnego żeby przedstawiać go wszystkim.-odparłam.
-Oh daj spokój,mi możesz powiedzieć.
W tym momencie zatrąbił samochód,a ja wiedziałam że nie powstrzymam Jasmine przed obadaniem tego kto przyjechał przed nasz dom. Dziewczyna zbiegła po schodach i zatrzymała się w kuchni,gdzie idealnie było widać podjazd. Stanęłam za nią i czekałam na jej reakcję.
-Kurwa mać.-usłyszałam.
Odwróciła się twarzą do mnie,a ja miałam wrażenie że jej oczy za chwilę wyskoczą z orbit.
-Bruce Wayne. Umawiasz się z pieprzonym Bruce'em Wayne'em?!
-Umawiasz się to za dużo powiedziane.-odparłam krzyżując ręce na piersi.
-W takim razie jakbyś to nazwała?-zapytała Jasmine wskazując ręką w kierunku samochodu o który opierał się Bruce.
-Hmm... jeszcze nie wiem.-odparłam.
Jasmine zmrużyła oczy wlepiając we mnie wzrok. Szykowała się do wygłoszenia mi jakiegoś wykładu na temat tego co robię,a ja nie mogłam jej na to pozwolić.
-Lepiej będzie jak już pójdę.-powiedziałam wycofując się z pomieszczenia. Na moje szczęście zamknęłam za sobą drzwi wejściowe w momencie w którym Jasmine zdecydowała się mnie zatrzymać. Na szczęście było za późno. Szłam w kierunku szeroko uśmiechającego się Bruce'a.
-Wyglądasz wspaniale.-powiedział.
-A wszystko dzięki tobie.-odparłam.
No i może dzięki Jasmine,ale tego wolałam na razie głośno nie mówić. Zbliżyłam się do Wayne,a on objął mnie i mocno pocałował. Z początku trochę się zdziwiłam,ale szybko oddałam pocałunek.
-Musimy jechać jeśli nie chcemy się spóźnić.-wymamrotał Bruce i ponownie mnie pocałował,ale tym razem lekko.
Odsunęłam się od niego trochę niezadowolona. Wolałabym żeby przeleciał mnie na masce samochodu na oczach wszystkich moich sąsiadów niż iść na jakiś tam bankiet. Bruce otworzył mi drzwi do samochodu od strony pasażera,a ja posłusznie wsiadłam uśmiechając się do niego. Kiedy tylko drzwi się zamknęły spojrzałam na mój dom. Jasmine stała w kuchennym oknie z założonymi na piersi rękami. Jej wzrok mówił mi że jeszcze powrócimy do tej rozmowy i że pewnie gorzko pożałuje mojego zachowania.
Z zamyślenia wyrwał mnie trzask drzwi,które Bruce zamknął za sobą. Jak na zawołanie odwróciłam głowę w jego stronę.
-Jedziemy?-zapytał.
W odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami. Było mi głupio powiedzieć mu że wcale nie chce tam jechać. Bruce jakby wyczytał moje obawy. Wziął mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.
-Nie musisz się niczym martwić. Posłuchamy paru nudnych przemów, porozmawiamy z jeszcze nudniejszymi osobami i wyjdziemy.-powiedział po czym pocałował delikatnie moją dłoń.
Pomimo tego,że jego słowa wcale nie dodały mi otuchy,uśmiechnęłam się. Bruce również się do mnie uśmiechnął i odpalił samochód.

***

Podjechaliśmy pod jakiś ogromny budynek. Każdy głupi wiedziałby że to tutaj odbywa się jakaś impreza,bo światła reflektorów było widać chyba nawet z kosmosu. Kiedy się zatrzymaliśmy dwoje ludzi do nas podeszło aby otworzyć nam drzwi,a jeden z nich odebrał od Bruce kluczyki. Zaczynało mnie mdlić ze strachu przed tym,że kompletnie nie wiedziałam co zrobić. Podeszłam do mojego towarzysza a on podał mi ramię abym mogła się wesprzeć,a raczej żebym dała się poprowadzić.
Jednak po paru krokach stanęła jakbym wrosła w ziemię, sprawiając że również Bruce się zatrzymał i spojrzał na mnie.
-Co się dzieje?-zapytał.
Zrobiłam krok w tył i wskazałam ręką w kierunku gdzie fotoreporterzy robili zdjęcia gościom.
-Tego nie było w umówie.-odparłam.
Bruce uśmiechnął się do mnie,ale ja w odpowiedzi zrobiłam jeszcze jeden krok w tył i zaczęłam się zastanawiać jak szybko byłabym w stanie biec mając na sobie tą sukienkę i buty na obcasie. Bruce widząc mój strach w oczach powoli zaczął się do mnie zbliżać.
-Dasz radę Lacey. Uwierz mi to nic strasznego.-powiedział.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć,złapał mnie w tali i przysunął do siebie.
-Będę obok.-szepnął mi do ucha po czym delikatnie pocałował mnie w szyję.
Wzięłam głęboki oddech.
-No dobrze.-westchnęłam.
Wayne odsunął się ode mnie i posłał mi uśmiech. Wziął mnie za rękę i poprowadził prosto do miejsca moich koszmarów. Nie mogłam się na niczym skupić oprócz tego jak bardzo oślepiają mnie flesze. Znowu ogarnęła mnie panika,ale Bruce zdąży zareagować zanim zaczęłam rozważać ponowną ucieczkę. Objął mnie w tali i przysunął do siebie.
-Uśmiechnij się bo zacznę cię łaskotać,a uwierz mi, to nie będzie dobrze wyglądało na zdjęciach skarbie.-szepnął mi do ucha.
Spojrzałam na niego i przez chwilę utonęłam w jego oczach. Oprzytomniałam dopiero kiedy poczułam jak jego dłoń delikatnie ściska mój pośladek. Odwróciłam spojrzenie i uśmiechnęłam się do fotoreporterów. Bruce miał rację to wcale nie było takie straszne.
Po paru minutach stania i uśmiechania się, wreszcie weszliśmy do środka. Bruce poprowadził mnie do głównej sali gdzie zajęliśmy nasze miejsca przy jednym z okrągłych stołów. Bruce przedstawiał mnie każdemu kto z nami siedział,a później każdemu kto z nami rozmawiał. Chociaż bardzo się starałam i tak nie potrafiłam zapamiętać żadnego z imion czy nazwisk,co i tak nie miało znaczenia bo z nikim nie rozmawiałam ani nikt nie rozmawiał ze mną. Po trzeciej naprawdę nudnej przemowie w której ktoś dziękował innym za wsparcie fundacji miałam już delikatnie mówiąc dość. Wykorzystałam moment w którym Bruce oddalił się na chwilę ,żeby zamienić z kimś parę słów, i wymknęłam się do łazienki.
Jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo zmęczona siedzeniem i słuchaniem innych. Opłukałam ręce zimną wodą i przejrzałam się w lustrze. Na szczęście nie wyglądałam na tak bardzo zmęczoną jaka byłam. Zdziwiło mnie też to że mój makijaż dalej wygląda nienagannie pomimo całej wystawnej kolacji i paru kieliszków szampana.
Do łazienki weszły dwie dziewczyny wesoło ze sobą rozmawiając. Kiedy mnie zobaczyły obydwie zamilkły i zaczęły lustrować mnie wzrokiem. Jedna z nich szepnęła coś do drugiej na co ta się zaśmiała. Jeśli przed chwilą czułam się źle,to teraz czułam się jeszcze gorzej. Szybko opuściłam toaletę i rozejrzałam się w poszukiwaniach Bruce'a.
Trochę mi to zajęło ale w końcu odnalazłam go wzrokiem. Stał rozmawiając z kimś. Podeszłam bliżej,ale szybko się zatrzymałam. Obok Bruce'a stała jakaś blondynka i śmiała się z tego co właśnie powiedział. Widziałam jakby w zwolnionym tempie jak kładzie mu rękę na ramieniu,a on się uśmiecha. W tym momencie moje samopoczucie sięgnęło kompletnego dna.

Black Rose||BatmanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz