II

303 16 43
                                    

Nie chciałem z nim nawiązywać żadnej relacji. Stwierdziłem, że puszczę to wszystko mimo uszu i po prostu się nie odezwałem.

- Chyba nie lubisz rozmawiać, co?- zapytał z lekkim uśmieszkiem.

- To nie tak, że nie lubię. Po prostu nie chcę.

- O! Jednak mówisz, haha! W każdym razie chciałem zapytać jak pierwsze wrażenia.

- Całkiem... Nieźle...- odpowiedziałem. Chłopak w końcu się ode mnie odsunął.

- To się cieszę! Wiesz... Na początku miałem całkiem inne nastawienie do tego miejsca. Nie chciałem nawet wejść do środka i cały dzień przesiedziałem pod drzewem przed domem.- zaśmiał się.- Dopiero wieczorem, gdy zrobiło się chłodniej, postanowiłem wejść do środka. Zazdroszczę Ci tego opanowania.- Opanowania? Chciałbym. Jak narazie faktycznie nie narzekam, co nie zmienia faktu, że nie chce tu być. Moje myśli praktycznie dwadzieścia cztery na dobę są praktycznie o tym samym. Nie ważne co by się działo. Mogę się za założyć, że już niedługo będę musiał pokazywać na twarzy fałszywy uśmiech. Ten ośrodek w niczym mi nie pomoże tak samo jak wcześniejsze wizyty u terapeutki. Myślą, że naprawdę nic, a nic nie pamiętam? Czy wyglądam na pełnego radości nastolatka? Jeżeli serio myślą, że cieszę się każdym dniem czy jakąkolwiek inną rzeczą to mogę stwierdzić, że do tej pracy się nie nadają.

- I przyszedłeś tu tylko po to, żeby mi o tym powiedzieć? Śledziłeś mnie, żeby wiedzieć, gdzie jestem czy jak?

- A to akurat śmieszna sprawa. Widzisz... Praktycznie nikt tu nie przychodzi oprócz mnie, więc nie sądziłem, że Cię tu spotkam. No, ale skoro tu byłeś, stwierdziłem, że zapytam.

- Aha... Miło czy... Coś...- odpowiedziałem. Nastąpiła cisza. Nie wiem czy niezręczna. Miałem to gdzieś nawet jeżeli taka była nie obchodziło mnie to w żadnym stopniu. Muszę się pomęczyć tu jeszcze parę lat, po czym opuszczę to miejsce bez przyjaciół. Nie miałem ich nigdy, nie muszę mieć ich teraz. Dawałem radę bez nich, dam radę teraz. Nie miałem w nikim wsparcia, teraz też go nie potrzebuję. Nie miałem miłości, jej też nie potrzebuję. Zawsze towarzyszyła mi samotność, ból, rozpacz, cierpienie, pech... Czy naprawdę jest potrzeba, aby to dalej wymieniać? Oczywiście, że nie. Bez żadnego słowa wyszedłem z biblioteki i poszedłem do swojego pokoju. Chyba tak go mogę teraz nazywać. Przynajmniej na jakiś czas. Położyłem się na łóżku i wgapiałem w sufit, aż do czasu kolacji.

~~~

W pewnym momencie usłyszałem jak dużo osób zaczyna się kręcić na piętrze jak i na dole. Do tego dzwonek dobiegający z dołu utwierdził mnie w przekonaniu, że jest to pora kolacji. Wstałem, więc i wyszedłem z pokoju udając się na dół do jadalni. Kiedy przyszedłem większość dzieciaków już siedziała na swoich miejscach, a stoły były już wcześniej ładnie nakryte. Zastanawiałem się gdzie usiąść. Gdzieś z brzegu? Czy może po środku? Ważne, żebym jak najmniej rzucał się w oczy. Wolę ich wszystkich unikać...

- Raaay!! Chodź do nas!- zawołała Emma, wskazując miejsce obok siebie. Westchnąłem. Wiedziałem, że jakbym teraz ją zbył byłbym już totalnym chamem, patrząc na swoje wcześniejsze zachowanie. Poszedłem w jej stronę i usiadłem tak jak chciała. Rudowłosa bardzo sie ucieszyła z tego powodu. Ciekawe czemu tu trafiła... Wygląda na dziewczynę z pełną, radosną i pomocną rodziną tak jak ona. Ale w końcu życie nie rozpieszcza każdego... Chyba coś o tym wiem. Po chwili podali nam kolację, a my zaczęliśmy jeść. Don cały czas opowiadał żarty i szczerze nie mam pojęcia jak to jest możliwe, że zjadł jako pierwszy skoro ciągle i ciągle gadał. Reszta się co chwilę z czegoś śmiała. Po prostu... To chyba zwyczajna, miła, a przede wszystkim normalna atmosfera, która jest tu chyba codziennością... Jednak było coś co zauważyłem. Praktycznie od początku kolacji Norman ciągle mi się przygląda. Co prawda od samego początku siedział naprzeciwko mnie, ale nie zawracałem sobie tym zbytnio głowy. Po zjedzeniu, wykonałem szybką, wieczorną toaletę i wróciłem do swojego pokoju. Tam usiadłem przy biurku wraz z zeszytem i długopisem. Włączyłem lampkę i otworzyłem zeszyt, po czym zacząłem pisać to co mnie dzisiaj męczyło oraz jak w ogóle wyglądał dzisiejszy dzień. Nie był to mój pamiętnik, a raczej dziennik. Terapeutka poleciła, a w zasadzie kazała mi coś takiego założyć, bo "będzie mi łatwiej mówić o uczuciach". Nigdy nie potrafiłem ich dobrze pokazywać i większość odbierała je w całkiem inny sposób niż miała. Dlatego później poddałem się z jakimkolwiek okazywaniem uczuć. Poza tym... Miałem to wryte w głowę. Kiedy dzisiejszy wpis był gotowy, odłożyłem zeszyt do szafki, a sam poszedłem się położyć spać. Przynajmniej taką miałem nadzieję.

~~~

Oczywiście, że nie mogło być pięknie. Pierwsze dwie albo nawet trzy godziny nie mogłem się dobrze ułożyć i przewracałem się z jednego boku na drugi. Jak nie chodziło o pozę to o kołdrę. To za gorąco, to za zimno, a to "złapie mnie potwór z pod łóżka". Gdy w końcu było mi wygodnie, uświadomiłem sobie, że wyglądam jakby mnie tir potrącił. Przynajmniej było wygodnie. No i kolejną godzinę spędziłem na próbie samego zaśnięcia co się na szczęście (bądź nie) udało...

- Czego ryczysz!? Prawdziwy mężczyzna powinien mieć wypaczone emocje! Przestać pokazywać, że istnieje coś co potrafi go zranić! Pokaż, że nie jesteś babą! Uczucia to najgorsze gówno jakie może Cię spotkać, zapamiętaj to sobie!

Obudziłem się zlany zimnym potem. Od razu przeszedłem do pozycji siedzącej. Oddychałem dosyć szybko. Na początku nie mogłem wziąć żadnego głębszego oddechu. Czy to już histeria? Być może... Oddychałem bardzo ciężko. Starałem się uspokoić, jednak cholerne wspomnienia wracają i nawiedzają mnie teraz dodatkowo w koszmarach. Nienawidzę swojej przeszłości! Nienawidzę swojej matki! Nienawidzę swojego ojca! Nienawidzę całego tego syfu! Chwyciłem poduszkę i rzuciłem nią z całej siły przed siebie. O mały włos, a trafiłaby w drzwi. "Zjechałem" po łóżku w taki sposób, że siedziałem na podłodze i opierałem się plecami o ramę łóżka. Podwinąłem nogi pod klatkę piersiową i oplotłem je rękami. Dodatkowo oparłem na nich głowę. Siedziałem tak. Nie wiem ile czasu minęło. Przez małe szparki w roletach widziałem już pierwsze promyki słońca. Nagle... Pomyślałem o swoich zapiskach w dzienniku. Potem o tym co mnie spotkało i jakoś tak przeszło do wspomnień z biblioteki. Nadal miałem w głowie obraz tych przenikliwych, niebieskich tęczówek. Nie przyznałbym tego nigdy na głos, jednak były śliczne. Odcienie zlewały się ze sobą, jednakże z bliska widać jak ładnie się stopniują. Każdy kolor na swój sposób przypomina co innego. Jeden z nich piękne, wiosenne niebo, drugi letnie morze, trzeci kolor ślicznego diamentu. I... W ten sposób zasnąłem. Tak. Myśląc o jakże pięknych oczach. Ale o nie byle jakich oczach. Oczach Normana.

_________________________________________
Witam, prosiaczki!
Jak tam w szkole? Jak na razie u mnie nie jest źle, chociaż wiem już na jakiś przedmiotach będę się stresować ;-;

Właśnie mam trzygodzinową przerwę między lekcjami, także nie mam co robić :pp

Miłego dnia 💞🤗

~°Wszystko co złe°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz