XXXI

204 16 5
                                    

Siedzieliśmy w piątkę pod " moim" drzewem. Tak, Emma, Don i Gilda przyszli za Normanem. Od moich urodzin minęło trochę czasu, bo zaczynaliśmy marzec. Przez ten czas dziwnie czułem się wiedząc, że mi wtedy odwaliło. Czuje się źle dalej myśląc jak potraktowałem białowłosego. Do tego później się uśmiechnąłem! Ale... Nie mogłem już powstrzymywać tego co nieuniknione. W tamtym momencie targało mną wiele emocji. Z jednej strony czułem, że zaraz się rozpłaczę. To był pierwszy i mam nadzieję, że nie ostatni moment kiedy ktoś złożył mi życzenia urodzinowe, a co dopiero dał prezent. Do tego coś... Tak naprawdę fantastycznego! Z drugiej rozpierała mnie z tego powodu radość. Czułem, że dla takich chwil żyje. Dla chwili, w której żyję bez zmartwień i zapominam o wszystkim. Do tego mam obok kogoś na kim mi zależy i wiem, że jest blisko mnie, wspierając we wszystkim co robię. Od tamtego też momentu Norman chodzi cały w skowronkach. Chyba naprawdę nie mógł się doczekać, aż się uśmiechnę. W sumie nawet ja nie sądziłem, że to zrobię.

Pogoda tego dnia była wręcz fantastyczna. Rozmawialiśmy o jakiś głupotach, gdy nagle w pewnym momencie podeszła do nas mama. Byłem pewien, że czegoś chce. Poniekąd się nie myliłem.

- Norman, mogę Cię prosić na chwilę?- jedno zdanie, a nie wiedziałem, że wywoła tyle emocji i zdarzeń.

- Em... pewnie.- nie wyglądał na przekonanego. Wstał i razem z mamą zaczęli iść w stronę ośrodka.

- Myślicie, że coś przeskrobał?- zapytał nagle Don.

- No co Ty! Norman? Weź ty się zastanów o kim mówimy.- odparła Emma.

- Ah, racja.

- Ray, wszystko w porządku? Wyglądasz na zmartwionego. Wiesz coś?

- Oh, jest dobrze. I nic nie wiem.- chociaż tak powiedziałem... Od początku miałem złe przeczucia.

~~~

Minęło trzydzieści minut, kiedy zauważyliśmy, że niebieskooki wraca do nas. Wyglądał jak wcześniej. Czyli to nic takiego?

-  Wybaczcie, że musieliście czekać.

- Nic się przecież nie stało.- powiedziała Gilda. Białowłosy usiadł tam gdzie wcześniej, a rozmowa rozkręciła się na nowo. Mimo, że Norman w dalszym ciągu się uśmiechał, znam go już na tyle dobrze by stwierdzić, że jest on sztuczny. Coś musiało się stać. Coś co musiało go zasmucić. Później z nim o tym pogadam.

- Coś nie tak? Ciągle mi się przypatrujesz.- zapytał niebieskooki. Dopiero po jego słowach zdałem sobie z tego sprawę. Idiota! Odwróciłem głowę w drugą stronę.

- To nic.- mruknąłem. Chyba nie za bardzo go tym przekonałem. Rozmowa ciągnęła się do czasu obiadu podczas, którego przekonałem się, że coś się stało. Przede wszystkim chłopak miał o wiele mniejszy apetyt co dało się zobaczyć gołym okiem. Jak zawsze trzymał mnie za rękę, to teraz tego nie robił. Wiem, że nie musiał, ale wydawało się, że jest po prostu na tyle rozkojarzony, że, aż o tym zapomniał. Podczas obiadu poprosiłem też go o rozmowę, na którą (na szczęście) się zgodził.

Czekałem właśnie na jego przybycie w swoim pokoju. Nie musiałem długo tego robić, bo po chwili ktoś zapukał do drzwi, po czym wszedł do środka.

- Chciałeś pogadać.

- Zapytam wprost, co się dzieje?

- Huh? Co by się miało dziać?

- Oh błagam, nie udawaj. Przecież widzę, że coś jest na rzeczy.

- W takim razie musi Ci się wydawać.

~°Wszystko co złe°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz