*Pov Norman*
- Ray, spokojnie! Przejdź obok!- chłopak dalej tam stał. Wyglądał na przerażonego. Rozumiem, że może się bać. To przecież niekontrolowany ogień. Też się boję, ale nie mogę tego po sobie pokazać. Jeszcze bardziej spanikuje.
- J-ja... Przepraszam!- krzyknął i odwrócił się, po czym zaczął biec w przeciwną stronę. Teraz poważnie się zmartwiłem. Nie mam pojęcia co się stało, ale lepiej, żebym za nim poszedł. Deszcz praktycznie w ogóle nie odpuszcza. Przeszedłem kawałek dalej obok drzewa i zacząłem biec w tą samą stronę. Może i z jednej strony postąpiłem nierozsądnie. W końcu jak ogień się rozprzestrzeni będzie źle. Nawet bardzo zwłaszcza, że wszędzie są drzewa. Ale nie mogę zostawić go teraz samego. Ewidentnie coś się dzieje. On... Teraz kogoś potrzebuje. Tak... Mi się wydaje. Tylko gdzie on mógłby teraz być? Pewnie by się gdzieś ukrył, ale... To musiało by być miejsce, w którym się ukrywał.
Chodziłem, nawoływałem, rozglądałem się dookoła, aby tylko go znaleźć, jednak panująca pogoda nie ułatwiała mi roboty. Szukałem go, zaglądałem wszędzie. Ale nigdzie. Nigdzie go nie było. W końcu dotarłem praktycznie pod mur. Tam też trochę się rozejrzałem, ale nic. Westchnąłem. Do jasnej cholery, gdzie on może być!? Przecież się nie rozpłynął! Nie patrząc na nic usiadłem na podłodze. Próbowałem zastanowić się, gdzie mógł się podziać czarnowłosy. Przynajmniej do momentu, aż nie usłyszałem dziwnego dźwięku. Odwróciłem głowę w tamtą stronę i, aż nie mogłem uwierzyć, widząc moją zgubę, skuloną w dziurze w pniu drzewa. Nie patrząc na to, że mógłbym się ubrudzić, przyczołgałem się do niego.
- Ray! Wszędzie Cię szukałem. Co się...- przerwałem widząc stan chłopaka przede mną. Kurczowo trzymał się swoich kolan. W jego oczach były łzy, a same oczy szeroko otworzone. Do tego coś ciągle powtarzał. Kiedy się bardziej przysłuchałem było to słowo "przepraszam".- Ray...- starałem się powiedzieć to jak najczulej. Położyłem rękę na tej należącej do niego. Nagle chłopak jakby wybudził się z transu, po czym jak najszybciej zabrał swoją rękę. Zaraz po tym wymierzył dosyć siarczyste uderzenie w mój policzek. Chyba dopiero teraz sobie uświadomił co zrobił, bo bardziej się skulił i odwrócił głowę w drugą stronę. Od czasu do czasu przecierał twarz i tak przemoczonym rękawem. Przez to wszystko nawet zapomniałem, że wciąż pada i to w sumie na mnie, a no i o tym pożarze.
- Przepraszam.- powiedział głośniej. To jedno słowo spowodowało u mnie niezły szok. Pierwszy raz od ponad trzech lat usłyszałem, żeby kogokolwiek przeprosił.
- Nie przejmuj się. Nic mi nie będzie, poza czerwonym śladem.- delikatnie się uśmiechnąłem.- A teraz może lepiej wróćmy do domu? Wiesz ciągle pada.- chłopak milczał.- Słuchaj, ja... Nie mam pojęcia o co chodzi, ale w każdej chwili jakaś błyskawica może walnąć na przykład w to drzewo i się zawali. Wolisz taki scenariusz?- czarnowłosy automatycznie pokiwał głową.- W takim razie chodź.- bez słowa próbował wstać, jednak od razu wrócił do poprzedniej pozycji, łapiąc się za kostkę z grymasem na twarzy.- Co jest?
- Jak biegłem... Zahaczyłem o jakiś korzeń i upadłem. Chyba skręciłem kostkę...- to mógł być mały problem, jednak wolałem nic nie mówić.
- Okej... Na początku spróbuj się wyczołgać.- chłopak zrobił to o co go poprosiłem, po czym przy pomocy pnia wstał i się o niego oparł.
- I co teraz?- zapytał.
- Hm...- mam dwa wyjścia. Siedzieć tutaj i czekać, aż w końcu minie burza, jednak z drugiej strony szybciej może dojść do nich ogień bądź znowu coś się stanie albo...- Okej, mam pomysł.
- Jaki?- podszedłem do niego i kucnąłem plecami w jego stronę.
- Wchodź.
- G-głupi jesteś!? Chyba zwariowałeś, że...
CZYTASZ
~°Wszystko co złe°~
RomanceRay, jak na dwunastolatka ma za sobą pełno wydarzeń, przez które ma problemy w wyrażaniu siebie, jak i swoich uczuć. Po tych wydarzeniach trafia do miejsca, w którym zajmuje się nim pewna kobieta (jego terapeutka). Po czasie, jednak zostaje oddany w...