Do pełnej sprawności fizycznej wróciłem dopiero następnego tygodnia. Zaczynaliśmy właśnie drugi tydzień listopada. Nic nadzwyczajnego, ale wreszcie mogłem chodzić o własnych siłach. Znaczy mogłem to robić wcześniej, ale oczywiście przez jeden mały wyjątek nie miałem jak. Mowa tu o Normanie, który nie odstępował mnie ani na krok. Rozumiem, że może się martwić, ale do takiego stopnia? Czy to może ja jestem inny i dalej nie mam pojęcia co to znaczy martwić się o kogoś?
Właśnie korzystałem z ostatnich momentów, aby siedzieć pod "swoim" drzewem. Już niedługo w każdej chwili mógł spaść śnieg, a wtedy trochę byłoby mi zimno w tyłek.
Co prawda, zbytnio się nie myliłem. Kilka dni później wszystko wokół domu dziecka z dnia na dzień pokryło się miękkim, białym puchem. Dzieciaki były w niebo wzięte takim obrotem spraw, ze względu na to, że śnieg sięgał mi nawet ponad kostki. Podczas tamtej chwili wyszedłem z "domu" może z dwa razy? Może raz? Tak naprawdę wolałem siedzieć w jakimś wygodnym, ciepłym miejscu i czytać w spokoju książki. Jakby nie patrzeć nie mam teraz nawet możliwości, żeby usiąść na dworze.
Tego dnia myślałem, że na spokojnie, zostanę pod kołderką na cały dzień i postaram się zasnąć. Oczywiście, że mogłem sobie zapomnieć o czymś takim. Był jeszcze ranek kiedy nagle ktoś gwałtownie otworzył drzwi od mojego pokoju i wszedł do środka. Czym prędzej się podniosłem, zaskoczony nagłym wtargnięciem. Na początku nawet nie wiedziałem co się dzieje.
- Dzień Dobry, Raaay!- wszędzie poznałbym ten głos.
- Emma, zdajesz sobie sprawę, która jest godzina!?
- Um... Ósma...?- odpowiedziała.
- No właśnie! Czy Ty siebie słyszysz!? Ósma. Ósma!
- Czemu Ty taki zrzędliwy?- zapytała z lekkimi pretensjami.
- Wyobraź sobie, że dopiero wstałem, a przy tym prawie nie umarłem na zawał!
- Mam nadzieję, że to nie moja wina...- podrapała się lekko po karku. Mruknąłem coś w stylu "ta, pewnie, nie Twoja".
- Co robisz u mnie w pokoju o tej godzinie?- zapytałem. Jak nie da mi żadnego sensownego powodu budzenia mnie o tej porze to przysięgam, że nie wiem co jej zrobię.
- Idziemy dzisiaj na dwór!
- Odpadam.- od razu odparłem.
- Będzie Norman!
- On nie jest żadną kartą przetargową i nic to nie zmieni jeżeli będzie.
- Oj, no weź! Gdyby to on Ci to powiedział, zgodziłbyś się bez żadnych problemów.
- Nie.- krótko i na temat. Przykryłem się kołdrą, aż po głowę i próbowałem znowu zasnąć. Tak propos... To, o której ta dziewczyna wstaje!?
- ... I tak wiem, że pójdziesz.- odpowiedziała stanowczo, po czym usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi. Zniżyłem kołdrę do poziomu mojego nosa. Już widzę jak z wielką chęcią idę z nimi rzucać się śnieżkami czy czymś podobnym. Westchnąłem ciężko, ponieważ zdawałem sobie dobrze sprawę z dwóch rzeczy. Pierwsza była taka, że już nie zasnę. Druga była gorsza. Emma nie da mi spokoju póki się nie zgodzę. Chyba najlepszym rozwiązaniem będzie zamknięcie drzwi krzesłem jak to zrobiłem kiedyś i mieć wywalone na wszystko.
Wstałem, więc z łóżka, ubrałem się i zszedłem na dół do jadalni. Może się gdzieś tam do czegoś przydam. Jak podejrzewałem, znalazło się dla mnie kilka rzeczy do zrobienia. Kiedy skończyliśmy, do jadalni zaczęły przychodzić dzieciaki i stopniowo pomieszczenie zaczęło się zapełniać. Ponownie Norman usiadł po mojej lewej stronie i tak jak ostatnio złapał mnie za rękę. Chyba... Byłbym w stanie się do tego przyzwyczaić. Jakby nie patrzeć nie jest to nic złego. W ten sposób zachowują się przyjaciele, racja? To przecież nic dziwnego..., Prawda?
Po zjedzonym śniadaniu, od razu zacząłem kierować się do swojego pokoju, gdzie miałem w planach przesiedzieć cały dzień, jednak wiedziałem, że coś się stanie. Ktoś złapał mnie pod rękę. Nie wyczułem kto to mógłby być, więc zacząłem się szarpać. Czyiś dotyk jest straszny. Nikt najlepiej jakby mnie nie dotykał. No... Chyba, że on, ale to całkowicie inna sprawa. Ostatecznie udało mi się wyrwać. Pierwsze co odwróciłem się, żeby zobaczyć kto to był. Myślałem, że zabiję tą osobę, ale kiedy dowiedziałem się kim była, zmieniłem zdanie.
- Czy wy wszyscy nie macie co dzisiaj robić i mnie straszycie!?- zawołałem w stronę białowłosego. Ten tylko się zaśmiał.
- Sorki, nie miałem tego w planach. Chciałem Cię tylko "porwać".
- "Porwać"?
- Ubierz się ciepło i idziemy.
- O, nie! Ja wiem co planujesz. Nie ma opcji! Nigdzie nie idę! Nie chcę!- chłopak przede mną jedynie spuścił brwi, przez co wyglądał na pogniewanego.
- Ja się ciebie nie pytam czy chcesz tylko...- podszedł bliżej mnie i złapał za rękę.- Mówię Ci co masz zrobić.- uśmiechnął się. Czasami zastanawiam się czy ta jego dobra strona nie jest tylko na pokaz dla innych. Przyznam, że w niektórych momentach nie mogę, aż uwierzyć, że to naprawdę ten Norman, którego znam. Białowłosy ścisnął moją rękę i zaczął ciągnąć na górę, gdzie po drodze mineliśmy kilka osób. Weszliśmy do mojego pokoju, gdzie chłopak od razu skierował się do mojej szafy. Jego mina była bezcenna kiedy ją otwierał i zobaczył same czarne ciuchy. Chyba nie liczył, że mam coś kolorowego. Normalnie pewnie zacząłbym się śmiać, ale... Nie. Jeszcze nie teraz. To nieodpowiedni moment.- Okej, nie spodziewałem się rewelacji, ale nie sądziłem, że tak to wygląda.- zaśmiał się.- W każdym razie, gdzie Ty masz kurtkę.
- Pewnie będzie gdzieś na dnie. Znaczy, chyba.- białowłosy zaczął przeszukiwać moją szafę, jakby próbował przejść do Narnii. Nagle wyrzucił mi na twarz ciemną kurtkę. Z lekką irytacją ściągnąłem ją z siebie i położyłem obok na łóżku.
- No zakładaj, a nie się patrzysz.
- Nigdzie nie idę.
- O co Ci chodzi?
- O nic. Po prostu jest zimno.
- Słuchaj, obiecuję Ci, że będzie fajnie, ale daj mi szansę, dobra?
- Dobra, ale jeżeli zacznie mi się nudzić wracam tutaj.- odpowiedziałem. Cóż, do końca nie byłem przekonany co do tego wszystkiego. Serio wolałem zostać.
- W takim razie pomóż mi szukać czapki i rękawiczek.
- Czapka będzie pewnie w dolnej szufladzie, a rękawiczek nie mam.
- Więc weź czapkę, a ja poszukam Ci rękawiczek.
- Nie potrzebuję. Dam radę bez nich.
- Jesteś pewien?- kiwnąłem tylko głową.- To ja idę się ubrać. Zaraz po Ciebie przyjdę.- chłopak wyszedł. Westchnąłem i wziąłem do ręki kurtkę, którą po chwili założyłem na siebie. Potem poszperałem w szufladzie i ostatecznie znalazłem poszukiwany przedmiot. Założyłem czapkę, po czym dla pewności ułożyłem grzywkę, by nie było widać wstydliwych śladów. Idealnie, gdy skończyłem do pokoju przyszedł białowłosy w jasnoszarej kurtce jak i błękitnym szaliku.- Zapnij się.- podszedł do mnie i zrobił to za mnie.- W innym wypadku możesz się przeziębić.
- Bawisz się w moją mamę?- zapytałem.
- Wyglądam Ci na nią? Poza tym wolałbym umrzeć niż nią być. A teraz chodźmy.- po raz kolejny dzisiejszego dnia chwycił mnie za rękę i pociągnął na dół. Wyszliśmy na dwór. Od razu powiało chłodem. Kilka osób biegało już po dworze rzucając się śnieżkami albo tworzących początkowe kule, żeby później nałożyć je na siebie i stworzyć bałwana.
- To co, zaczynamy?
_________________________________________
Witam, prosiaczki!🎅 !!Wesołych Mikołajków!🎅
I jak tam się dzisiaj czujecie?
Osobiście wróciłam ze zdalnych na stacjonarne i... Ja chcę jednak zdalne. Jak zawsze miałam chociaż jak z kimś pogadać tak nawet moi "koledzy" mnie ignorowali. Nawet mój przyjaciel z klasy się ze mną nie przywitał, przez dziewczynę, która ma czelność nazywać się moja "przyjaciółką". Coraz bardziej zaczynam się zastanawiać co ze mną nie tak. Albo z otaczającym światem 🤷🏼♀️Do środy,
Miłego dnia 💞🤗
CZYTASZ
~°Wszystko co złe°~
RomanceRay, jak na dwunastolatka ma za sobą pełno wydarzeń, przez które ma problemy w wyrażaniu siebie, jak i swoich uczuć. Po tych wydarzeniach trafia do miejsca, w którym zajmuje się nim pewna kobieta (jego terapeutka). Po czasie, jednak zostaje oddany w...