Niedługo później zawiesiliśmy jeszcze balony nadmuchane przez Don'a i tak naprawdę zakończyliśmy swoją robotę. Emma i Gilda zostały jeszcze chwilę w jadalni, aby upewnić się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, po czym zamknęły na klucz jadalnie. Na wszelki wypadek, gdyby ktoś wszedł do środka i spróbował by nabroić. W każdym bądź razie wróciłem do swojego pokoju. Za nim cokolwiek się zacznie mam co najmniej trzy godziny. W takim wypadku, zrobiłem krótki wstęp do dziennika o dzisiejszym dniu i wyszedłem poczytać książkę pod "swoim" drzewem. Przed całym ośrodkiem biegały już dzieci przebrane w różne stroje, próbując się nawzajem wystraszyć.
~~~
- Huh? A Ty Ray nie idziesz się przebrać?- podniosłem wzrok znad książki i zobaczyłem "mamę".
- Nie lubię takich rzeczy.- odpowiedziałem.
- Ale przyjdziesz, racja?- kiwnąłem głową i wróciłem do swojej lektury.- W takim razie powinieneś się zbierać. Za pół godziny zaczynamy zabawę.- Serio? To już ta godzina? Czas szybko płynie kiedy czyta się książki... Zamknąłem książkę, zapamiętując przy tym stronę, na której skończyłem czytać i wstałem z miejsca, kierując się w stronę swojego pokoju. Na miejscu, odłożyłem książkę obok stosu innych na biurku. Podszedłem do szafy i ją otworzyłem. Stwierdziłem, że mimo, iż za nic się nie przebieram wypadałoby chociaż ładnie się jakoś ubrać. Nie jestem dobry w takich sprawach, więc złożyłem po prostu czarny golf i tego samego koloru jeansy. Do tego pasek i w sumie byłem gotowy w niecałe pięć minut. W takim razie po co się tak śpieszyłem? W sumie dobre pytanie. Posiedziałem w pokoju może z dwadzieścia minut, po czym doszedłem do wniosku, że mogę już powoli schodzić.
Kiedy wszedłem do jadalni byli już chyba wszyscy. W pomieszczeniu rozlegała się muzyka. Ciekawe skąd... Zgaduje, że to akurat "pomoc" Izabelli. Nie widziałem okiem nikogo znajomego. W każdym razie już wiedziałem, że nie posiedzę tutaj długo...
~~~
Stałem na końcu sali, w rogu podpierając ścianę i popijając sok pomarańczowy z plastikowego kubeczka. Jestem tu już... Chyba z półtorej godziny. Nadal nie poznaje nikogo z "bliższych" znajomych. Wziąłem ostatni łyk napoju, po czym zgniotłem kubeczek i wyrzuciłem do kosza, który był niedaleko mnie. Po tym zacząłem się kierować w stronę wyjścia. Byłem już koło drzwi i myślałem, że uda mi się niepostrzeżenie wyjść, jednak ktoś mnie złapał za rękę. Bardzo dobrze zdawałem sobie sprawę do kogo należy ta ręka. Za dużo razy ją już czułem. Obróciłem się i tak jak myślałem stał tam Norman. Chłopak miał na sobie czarną pelerynę i wystający z niej wysoki kołnierz otaczający jego głowę z tyłu do połowy. Pod nią nosił białą koszulę i tego samego koloru, długie spodnie. Do tego, w momencie kiedy coś mówił, można było dostrzec małe, sztuczne kły.
- Dokąd idziesz?- zapytał.
- Do łazienki...
- Myślisz, że Ci uwierzę?
- Ale ja tak na serio.- białowłosy podniósł brwi do góry i odrobinę spuścił głowę. Ewidentnie mi nie wierzył.
- A tak na poważnie?
- Do pokoju...- westchnąłem.
- W takim razie... Idziemy zatańczyć!- chłopak zaczął mnie ciągnąć na "parkiet".
- C-co!? Cz-czekaj! Czekaj, ja nie... Nie umiem tańczyć!
- Żaden problem, nauczę Cię! Poza tym to nic trudnego.- białowłosy dalej mnie ciągnął, aż do momentu, w którym stanęliśmy koło kilku osób. Okazał się, że to nasi "znajomi". W każdym razie była Gilda przebrana za czarownice, Don za indianina i Emma za chyba księżniczkę.- Znalazłem zgubę.- uśmiechnął się do nich. Rudowłosej, aż zabłysły oczy. Mam się bać?
CZYTASZ
~°Wszystko co złe°~
RomanceRay, jak na dwunastolatka ma za sobą pełno wydarzeń, przez które ma problemy w wyrażaniu siebie, jak i swoich uczuć. Po tych wydarzeniach trafia do miejsca, w którym zajmuje się nim pewna kobieta (jego terapeutka). Po czasie, jednak zostaje oddany w...