Zacząłem się budzić przez promienie słoneczne, które świeciły mi praktycznie w oczy. Otworzyłem je i zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. W tym momencie dotarły do mnie dwie rzeczy. Pierwsza taka, że nie jestem u siebie, a pamiętając co się działo wczoraj, musiałem zasnąć w pokoju Normana. Druga wyglądała tak, że czułem dosyć silny uścisk przy brzuchu. Coś oplatało moją talię i to całkiem mocno. Spojrzałem w tamtą stronę. Zobaczyłem czyjeś ręce, a zaraz po tym coś zaczęło wierzgać się na moim karku. Było to... Dosyć miękkie i przyjemne. Odwróciłem powoli głowę. Spotkałem się tam jedynie z puchatą, białą czupryną. Westchnąłem cicho, wiedząc, że jak spróbuję wyjść to obudzę i jego.
- Nie śpisz już...?- usłyszałem zachrypnięty głos za sobą, a miłe uczucie na karku zniknęło.
- Oh, nie, już nie. A co z Tobą?- odpowiedziałem.
- Nic.
- Okłamujesz mnie?
- Nie, skąd ten pomysł?
- Słyszysz jak Ty mówisz?
- Naprawdę nic mi nie jest.- przeczuwałem już co się dzieje. Położyłem rękę na jego czole.
- Jak nic, skoro masz gorączkę.
- Nie mam.
- Weź przestań się upierać.- nie wiem jakim cudem, ale jakoś odwróciłem się do niego twarzą. Białowłosy miał straszne wypieki na twarzy. Odsłoniłem ręką włosy, które opadały na jego czoło. Swoje własne czoło przyłożyłem do tego jego.- Definitywnie masz o wiele cieplejsze czoło.- ten w odpowiedzi zaczął coś mruczeć pod nosem, ale nie mogłem zrozumieć ani jednego słowa.
- To nic.- powiedział po chwili.
- Nawet mnie nie denerwuj. Trzeba to zgłosić, żebyś mógł szybciej wyzdrowieć, więc mnie wypuść.
- Co jak powiem, że tego nie zrobię?
- Puść mnie.
- A... Co jeżeli nie chcę?- rozszerzyłem oczy z zaskoczenia. Poczułem jak na policzki wdzierają się delikatne rumieńce.
- T-Tobie już na mózg pada przez tą gorączkę.- Chwyciłem ręce chłopaka przede mną i sam je z siebie zabrałem (o dziwo bez żadnego problemu). Czym prędzej poszedłem do mamy, która po krótkim obejrzeniu białowłosego stwierdziła, że mam rację, a ten ma wysoką temperaturę. Przetransportowała go do skrzydła szpitalnego, gdzie podała leki na zbicie gorączki i położyła zimny okład na jego czoło.
- Um... Chłopcy dzisiaj mieliśmy iść na spacer poza mury. Miało nas nie być na cały dzień, jednak w tym wypadku musimy przenieść to kiedy indziej.
- Oh, nie, nie trzeba. Dam sobie radę tutaj sam.- odparł z całkowitą pewnością białowłosy.
- Ja i tak nie chcę iść, więc nie robi mi różnicy czy zostałbym tutaj siedząc i nic nie robiąc, czy zajął się chorym Normanem. Więc możecie iść, a ja mu pomogę.- odpowiedziałem.
- Nie jestem co do tego przekonana. Dasz sobie radę?- kiwnąłem głową. Westchnęła.- Powiedzmy, że się zgadzam..., Ale błagam, nie spalcie tylko ośrodka.
- Mamy w sumie po piętnaście lat. Nic się nie stanie. Będziemy grać w jakieś planszówki, a nie bawić się w piromanów.- mruknąłem (no, ciekawe kto to mówi). Jeszcze przez chwilę stała i na coś narzekała, po czym wyszła. Chwilę później dało się słyszeć pełno hałasów gdzieś na korytarzu. Po chwili wróciła do nas mama.
- Chłopcy, ostrożnie tylko.- kiwnęliśmy głowami.
- Dobrze się zajmij naszym Normankiem!- zawołała Emma z głębi korytarza. Uh... Co za dziewczyna.
CZYTASZ
~°Wszystko co złe°~
RomanceRay, jak na dwunastolatka ma za sobą pełno wydarzeń, przez które ma problemy w wyrażaniu siebie, jak i swoich uczuć. Po tych wydarzeniach trafia do miejsca, w którym zajmuje się nim pewna kobieta (jego terapeutka). Po czasie, jednak zostaje oddany w...