VIII

263 19 60
                                    

*Pov Emma*

- Nooormaaaan!

- Znalazłaś go?- usłyszałam za sobą głos Gildy.

- Nie... Zawsze gdzieś znika. Potem się dziwi, bo mówię wszystkim, że oszukuje!- dziewczyna za mną się zaśmiała.- Uh... Nie ma co go szukać. Pewnie nawet jak minie czas to przyjdzie później jak zawsze. Wiesz... Czasami mam wrażenie, że jest coś o czym mi nie mówi, ale to jest bardzo ważne. Trochę mi głupio o to go spytać.

- Jesteś przewrażliwiona!

- Może... Ale i tak nie daje mi to spokoju.

- Emma...- zaczęła.

- Hm? Coś się stało?

- Wiesz... Tak się zastanawiam... Lubisz Normana?

- Huh? Oczywiście! W końcu się przyjaźnimy.

- Chodzi mi o taki... Sens romantyczny.

- A! Widzisz... Szanuję Normana. To naprawdę fantastyczny chłopak, ale nie czuję, żebym go lubiła w ten sposób. Jest dobrym przyjacielem. Skąd w ogóle takie pytanie?

- A-a tak bez powodu... Po prostu pasujecie do siebie i tak pomyślałam...

- Oh... serio? Nie powiedziałabym. W każdym bądź razie... Kto pierwszy do ośrodka, wygrywa!- zawołałam i zaczęłam biec w stronę domu.

- Co!? Emma, czekaj! Oszukiwałaś!

- Chciałabyś!- i tak w niecałe trzy minutki stałyśmy przy reszcie dzieciaków.- Tak jak zwykle, Norman gdzieś zwiał i nie mogę go znaleźć, więc można powiedzieć, że wygrał walkowerem. Znowu...- w tym momencie rozległ się dźwięk dzwonka, który informował nas o zaczynającej się kolacji. Mimo, że było tak jasno, dochodziła prawie dziewiętnasta. Szkoda, że nie możemy jeszcze chwilę się pobawić. W każdym bądź razie wszyscy zaczęli iść w stronę jadalni. Ja w zasadzie też, aż do momentu, gdy się odwróciłam i zauważyłam, że ktoś leży pod drzewem. Wróciłam się, więc, aby obudzić osobę, która tam spała. Nie spodziewałam się, jednak tego co mogłam zobaczyć. Był to Ray. Nie ciężko się domyślić, a zwłaszcza, że od kiedy tu jest to tylko on tam siedzi. No, ale było coś... Może dziwnego? Dla mnie to było akurat urocze. Czarnowłosy przytulał do siebie sweter. I to nie byle jaki. Dokładniej sweter Normana!! Dobrze pamiętam, że taki ma. Chłopakowi przede mną ewidentnie podobało się przytulanie do jego części ubioru. Niestety z wielkim bólem musiałam przerwać to wszystko i obudzić go. Znaczy... Myślałam, że będzie to łatwiejsze. No... Baaaaardzo się myliłam. Ray ani drgnął. W takim razie potrzebuje osoby, która pomoże mi go stąd zabrać. Poszłam po Gilde i Don'a. Słyszałam jak się dzisiaj godzą. Naprawdę mnie to cieszy! I to nie tak, że podsłuchiwałam! Akurat przechodziłam obok. Poszłam, więc i poprosiłam ich o pomoc. Na szczęście się zgodzili i już po chwili staliśmy z powrotem przy wciąż śpiącym chłopaku.

- On na serio...- zaczął czarnoskóry.

- Przecież nie żartowałam z tym swetrem.- zaśmiałam się.- A teraz do roboty! Ja i Gilda złapiemy za ręce, a Ty za nogi. Tylko dajcie mi chwilę.- wzięłam rękawy swetra i zaplątałam je do ręki czarnowłosego, żeby nie spadł. Po ustawieniu się na miejsca podnieśliśmy razem chłopaka.

- Ale on jest... Lekki.

- Faktycznie. Mógłbym go sam unieść bez waszej pomocy.

- Czyli możemy go puścić?- zapytałam.

- Ej, tak się bawić nie będziemy. Idziemy razem.- zaśmiałyśmy się. Właśnie w ten sposób przetransportowaliśmy Ray'a do jego pokoju. Czy to niepokojące, że jest taki lekki? Mogłabym go porównać do jakiegoś sześciolatka. Kiedy leżał już na łóżku, rozwiązałam sweter i zostawiłam obok. Zeszliśmy w trójkę na dół i zjedliśmy wspólnie kolację. W jej trakcie dołączył też do nas Norman. Usiadł jak, gdyby nigdy nic na swoje miejsce i zaczął jeść.

~°Wszystko co złe°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz