XLVI

140 11 13
                                    

*Pov Norman*
Przeszukaliśmy praktycznie cały ośrodek. Byliśmy na dworze, ale nigdzie nie mogliśmy znaleźć Emmy. Przyznam, że jedyną śmieszną rzeczą w tym wszystkim były reakcje dzieciaków na przylepionego do mnie Ray'a. Po głębszym zastanowieniu nie byliśmy w jeszcze jednym miejscu, które raczej jest tak oczywiste, że na samym początku powinniśmy tam pójść. Podeszliśmy pod drzwi. Zapukałem, a zaraz po tym weszliśmy do pokoju. Jak się okazało nie była sama, a z Gildą i Don'em. Patrzyli się w naszą stronę ze zdziwieniem, a przynajmniej tamta dwójka, bo zielonooka wyglądała na bardzo podekscytowaną. Szkoda, że zaraz będę musiał zepsuł jej ten humor.

- Emma... Musimy pilnie pogadać.- odparłem.- Na osobności.

- Um... Nie obrazicie się jak na chwilę wyjdę?- zapytała swoich "gości". Tamci bez problemu wyrazili "zgodę". Wyszliśmy, więc na korytarz.- Jakie z was słodziaki!! Mówicie już o tym otwarcie, tak?- moja mina była poważna, przez co dziewczyna raczej zwątpiła w swoje wcześniejsze przypuszczenie. Nie ma czasu na żarty.- Hej, co jest?- zapytała tym razem zmartwiona.

- W kalendarzu pojawiło się imię.

- C-Co...? Czyje!?

- ... Moje. Data jest na jutro.

- Żartujesz...? To żart, prawda?

- Jeżeli nie wierzysz, wystarczy, że sama sprawdzisz.- dziewczyna niezwłocznie udała się na dół. Nie było jej może z dwóch minut, kiedy to wróciła. Cała zdenerwowana.

- Myślicie, że to zabawne!? J-Ja się naprawdę przejęłam!- krzyknęła.

- Hę? O co Ci chodzi?- zapytałem zdezorientowany.

- Tam niczego nie ma!

- Jak to nie ma..?- wtrącił się nagle czarnowłosy.

- Normalnie. Nic tam nie jest napisane.- chłopak jak najszybciej ze mnie zszedł i pobiegł w stronę kalendarza. Oczywiście Emma wraz ze mną, zaraz za nim. Kiedy byliśmy na miejscu, zastaliśmy czarnookiego w lekkim szoku. Kiedy podszedłem bliżej owego przedmiotu, nie mogłem uwierzyć. Faktycznie... Nic tam nie było.- Widzicie? Jeżeli sądzicie, że...

- Emma, widzieliśmy to na własne oczy.- odparłem.- Coś... Coś się stało. Nie wiem co, ale coś tu nie gra...

- W każdym razie nie przerywamy. Dzisiaj podczas przerwy obiadowej, uciekniemy i wezwiemy pomoc. Już i tak za długo zwlekaliśmy.- dziewczyna nie wyglądała na przekonaną. Westchnęła.

- W porządku. Dam z siebie wszystko.- szeroko się uśmiechnęła.- Uratujcie nas chłopaki.- wyciągnęła w naszą stronę dłoń zwiniętą w pięść. Zrobiliśmy to samo i przybiliśmy "żółwika".

*Pov Ray*
Moje myśli ciągle były skupione wokół jednego tematu. Cały czas nie mogłem wyprzeć z głowy słów "Nie uda się". To najgorsza rzecz jaka może się stać (nie mówiąc już nawet o konsekwencjach). Czekałem na przyjście białowłosego. Stres zżerał mnie niemiłosiernie. Miałem straszne obawy. Aż ręce zaczęły mi się trząść. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Czym prędzej wstałem i je otworzyłem. W progu stał długo wyczekiwany przez mnie chłopak.

- Gotowy?- zapytał. W odpowiedzi kiwnąłem tylko głową. Niebieskooki złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Z każdym krokiem robiłem się coraz bardziej spokojny. Mieliśmy już wychodzić z budynku, kiedy to coś..., A raczej ktoś nas zatrzymał.

- Dokąd idziecie?- usłyszeliśmy głos za swoimi plecami. Powoli się odwróciliśmy, a naszym oczom ukazała się "mama".- Zaraz będzie obiad.

- My... Musimy pogadać. To bardzo ważne.

~°Wszystko co złe°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz