!Historia jest tylko dodatkiem do serii i nie ma wpływu na całą książkę. Tą jak i planowaną drugą część. Akcja rozgrywa się całkowicie w innym ośrodku oraz bez Izabelli, więc bohaterowie nie mają wokół całego domu dziecka żadnego muru i śmiało mogą z niego wychodzić, jednak ustalmy, że zostali z niego przeniesieni z przyczyn niewiadomych. Słowa napisane kursywą, oznaczają szeptanie postaci. Chłopcy mają po 16 lat, a do tego są już w związku (taka mała rekompensata, że dalej nic nie idzie do przodu, ale musicie mi wybaczyć. To musi iść tak stopniowo, zwłaszcza ze względu na Ray'a. To tyle, dziękuję bardzo i życzę miłego czytania <3!
Czas w ośrodku mijał nam dosyć szybko, ale cóż się dziwić. Jak na razie wszystko idzie po staremu. A może i nawet lepiej? Kontakt z innymi wygląda tak jak wcześniej, chociaż mam wrażenie, że moja relacja z Don'em, Gildą, a zwłaszcza Emmą bardzo się zacieśniła. Co do domu dziecka... Moje nastawienie jest takie samo. Dotyczy to również zdania na temat opiekunek. Brak zaufania do dorosłych z każdym dniem się zwiększa, ale chyba nie mam na to wpływu. Z Normanem idzie cały czas tak samo... Albo, jednak nie. Stał się o wiele odważniejszy w stosunku do mnie i co raz to częściej domaga się czułości.
Zostaliśmy tu przeniesieni na początku września, a mamy już grudzień. Dokładniej dwudziesty czwarty. Tak. To właśnie dzisiaj pierwszy raz obchodzę normalnie od lat święta.
~~~
Święta. Dzień, w którym każda rodzina spędza ze sobą czas. Cieszy i śmieje przy jednym stole. Obdarowywuje nawzajem podarunkami. Po wspólnej kolacji, równo o dwudziestej czwartej odbywa się pokaz fajerwerków (dobrze zdaję sobie sprawę, że to na nowy rok, ale tak myślę ''Co mi szkodzi? Jak już iść to na całość"). Wtedy na dworze już od jakiegoś czasu panuje dosyć chłodny klimat, drzewa utraciły swoje liście, a wszystko dookoła było pokryte białym, grubym puchem. To musi być pewnie piękny widok, oglądając przy tym różne, kolorowe wzory na niebie.
Była godzina czternasta. Od samego rana trwają przygotowania do dzisiejszego wieczoru. Dzieciaki co chwila przebiegały w tą i we w tę po korytarzu pomagając opiekunkom, podczas, gdy ja siedziałem sobie na spokojnie w pokoju. Oczywiście nie sam. Białowłosy chłopak był razem ze mną. Siedział na łóżku "po turecku", a na jego nogach, usadowiłem swoją głowę. Wpatrywał się ciągle w moją twarz, nie odwracając się ode mnie nawet na moment.
- Co? Coś nie tak? Ciągle się na mnie patrzysz.- w końcu postanowiłem się do niego odezwać.
- Nic, po prostu... Mogę Cię o coś zapytać?- powiedział niepewnie.
- Um... jasne.
- Jak wcześniej... obchodziłeś święta?- wydusił z siebie.
- W ogóle ich nie obchodziłem. Ojca do południa nie było w domu, a ona znowu wyklinała go za to co robi. Gdy wracał, trochę mi się obrywało. Potem przychodzili do niego jacyś koledzy, po czym szli napić się do salonu, a mama udawała, że wszystko było w porządku.
- A Ty?
- Siedziałem w pokoju. Kazali mi z niego nie wychodzić. Słuchałem się wtedy tylko i wyłącznie dlatego, że ojciec obiecywał, że nic mi nie zrobi następnego dnia. Pomimo, że wiedziałem jak bardzo te słowa są przesiąknięte kłamstwem, wierzyłem... Że dotrzyma tej obietnicy. Jak się pewnie domyślasz, nie robił tego. Wiesz... nie raz wtedy planowałem ucieczkę z domu. Tak bardzo chciałem choć raz wyjść i zobaczyć pokaz fajerwerków. Jednak bałem się, że dostanie mi się za to bardziej niż zwyczajnie, a i tak ojciec był wystarczająco brutalny na co dzień. Pamiętam jak bardzo chciałem chociaż raz usłyszeć tego dnia "Wesołych Świąt". Potem straciłem nadzieję, że usłyszę nawet coś tak głupiego, a z czasem stwierdziłem, że zwyczajnie w świecie po prostu nawet na to nie zasługuję.- mój wzrok był utkwiony w padający śnieg za oknem, jednak po skończeniu swojej wypowiedzi skierowałem go na zatroskaną twarz chłopaka.- Hej... Nie przejmuj się tym, okej? - położyłem rękę na jego policzku.
CZYTASZ
~°Wszystko co złe°~
RomantizmRay, jak na dwunastolatka ma za sobą pełno wydarzeń, przez które ma problemy w wyrażaniu siebie, jak i swoich uczuć. Po tych wydarzeniach trafia do miejsca, w którym zajmuje się nim pewna kobieta (jego terapeutka). Po czasie, jednak zostaje oddany w...