Pokój, w którym byliśmy wyglądał praktycznie, tak samo jak dwa, a może trzy złączone ze sobą pokoje dla dzieci. Ten sam kolor ścian, mebli, podłóg. Różniły się natomiast wyposażeniem. Były dwa łóżka. Jedno, od razu od ściany, na którym dokładniej leżał białowłosy i drugie stojące zaraz obok, a także koło niewielkiego okna. Podszedłem do tego pierwszego i usiadłem na małym taborecie, który stał przy łóżku. Wpatrywałem się w (jak się okazało) śpiącego chłopaka. Jego włosy były w niecodziennym ułożeniu. Różne kosmyki porozmieszczały się chyba w każdą możliwą stronę. Kilka lekko sterczało, inne opadały na czoło, a jeszcze inne w jakiś nieznany mi sposób zaczęły się skręcać. Co i tak było ciężko dostrzec z racji, że końcówki jego białych jak śnieg włosów są podkręcane. Jak się zdaje naturalnie. Na czole miał zimny okład. Oczy (niestety) zamknięte. Przez sen był całkowicie spokojny. Oddychał równomiernie. Do tego jego twarz zdobiły dwa soczyste rumieńce wywołane pewnie przez wysoką temperaturę.
- Oj, Norman, Norman... Serio powinieneś zacząć bardziej o siebie dbać.- wykrzywiłem lekko usta w grymasie.- Czy to będzie w porządku, jeżeli posiedzę z Tobą do czasu kiedy się obudzisz? W sumie po co pytam. I tak mi nie odpowiesz. No i wczoraj siedziałeś przez pół dnia pod moimi drzwiami, mówiąc, że mnie nie zostawisz... To było... Totalnie głupie.- stwierdziłem.- Ale... Zrobiło mi się miło.- delikatnie podniosłem kąciki ust do góry. Gdy zdałem sobie sprawę co zrobiłem, od razu zmieniłem mimikę twarzy na wcześniejszą i rozejrzałem po pokoju czy nikt tego napewno nie widział. Kiedy byłem tego pewny uderzyłem się sam w czoło, tak dla pamięci.- Co Ty robisz debilu...- mruknąłem. Z braku pomysłów co mógłbym robić, położyłem głowę na łóżku. Z nudów zacząłem się przyglądać jego ręce. Miał długie palce... Pewnie dłuższe od moich. Były też smukłe i zadbane. Sama ręka w sobie wydawała się bardzo krucha. Chociaż nie wyczułem tego, kiedy złapał mnie za rękę. Powiedziałbym, że była ona silna i masywna. Nie spodziewałem się czegoś takiego.- A co, gdybym...- położyłem dłoń obok jego i przejechałem palcem.- Ciepła...- powoli oraz ostrożnie złapałem za jego rękę. Faktycznie była bardzo ciepła. To pewnie przez gorączkę. Przymknąłem na chwilę oczy... Ta, na chwilę... Po tej "chwili" zasnąłem.
~~~
*Pov Emma*
Napewno przyda im się ta rozmowa. Może tego oboje nie widzą, ale coś... Jakby ich ciągnie ku sobie. Wydają się inni, jednak na jakiś sposób tacy sami. Stałam tam może z dwadzieścia minut, kiedy przyszła ta cała terapeutka Ray'a. Chciałabym zapytać o co chodzi, ale wiem, że nie jest to raczej na miejscu. Pewnie by się tylko o to zdenerwował.- Oh, tutaj jesteś! Szukałam was prawie po całym ośrodku. Gdzie Ray?
- Poszedł do...- przyjaciela...?-... Tej sali.- brawo! Pięknie wybrnęłaś Emma!
- Skrzydło szpitalne? Coś się stało?
- Um... Nasz kolega tam leży... Zachorował...
- Ojć, w takim razie może lepiej pójdę...
- Nie! Znaczy... Może Pani zostać. Myślę, że możemy i tak wejść do środka.- kobieta przytaknęła. W takim razie to zrobiłyśmy. Szczerze to nie spodziewałam się takiego fajnego widoku już na starcie. Rudowłosa musiała być trochę w szoku. Zobaczyłyśmy jak śpiący Ray opiera się głową o łóżko i trzyma za rękę także śpiącego Normana. Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok. Przecież nie codziennie mogę pooglądać tak fantastyczne widoki.- Chce Pani może herbaty albo kawy? Myślę, że prędko się nie obudzą.- spojrzała na zegarek przymocowany do swojej ręki.
- Z chęcią. I obojętnie mi.
- Dobrze, w takim razie zaraz wrócę.
~~~
CZYTASZ
~°Wszystko co złe°~
RomanceRay, jak na dwunastolatka ma za sobą pełno wydarzeń, przez które ma problemy w wyrażaniu siebie, jak i swoich uczuć. Po tych wydarzeniach trafia do miejsca, w którym zajmuje się nim pewna kobieta (jego terapeutka). Po czasie, jednak zostaje oddany w...