*Pov Norman*
- Przecież już Ci mówiłem. Nie pamiętasz?- zaraz.... Mówił? Czy to źle jeżeli tego nie pamiętam?- Piętnasty stycznia.- odpowiedział z lekką niechęcią w głosie, a może to mi się tak tylko wydawało. Wiedziałam, że w tej chwili go mocno zawiodłem. Wychodzi na to, że nie słuchałem.
- Ah, n-no tak.- powiedziałem. Nie powinienem skoro tak naprawdę nie pamiętam, ale nie chcę, żeby mu było przykro. Nie lubię patrzeć jak się smuci (pomimo, że takich momentów nie było za wiele).
- A po co pytasz?
- Tak jakoś...- po tych słowach nikt już się nie odezwał. Leżeliśmy wtuleni w siebie. Tyle nam wystarczało.
~~~
Czas leciał, a grudzień zamienił się w styczeń. A mniej więcej to w jego połowę. Przez cały miesiąc próbowałem jakoś wyciągnąć od Ray'a informacje co by chciał. Nie było problemu z prezentem, bo porozmawiałbym o tym z mamą, jednak albo skapnął się o co chodzi albo tak dobrze unika odpowiedzi. Gdybym zapytał wprost to by się domyślił. Nie miałem wyboru i improwizowałem. Była jedyna rzecz, która przyszła mi do głowy po niektórych opowiadaniach czarnowłosego. Chyba, że o to chodziło. Może dawał mi wskazówki?
Była godzina ósma rano, a ja siedziałem załamany na łóżku. Myślałem jak mógłbym mu to dać. Chciałem dzisiejszy dzień spędzić tylko i wyłącznie z nim, a pod jego koniec złożyć życzenia, dać prezent i... Wyznać swoje uczucia. Bardzo. Powoli nie daje rady. Staram się hamować, ale zaczyna mnie to wykańczać. Boję się jego reakcji, ale jeżeli będę z tym dłużej zwlekać, boję się, że po prostu pękne, a wtedy... Nie wiem co mógłbym zrobić. Uderzyłem się nagle dłońmi w policzki. Muszę być cały czas pozytywnie nastawiony! Napewno będzie dobrze! Dam radę! Wstałem z miejsca i przed wyjściem z pokoju, ostatni raz spojrzałem na kalendarz z dzisiejszą datą- piętnastym stycznia.
Udałem się do jadalni, gdzie usiadłem na swoim miejscu. Porozmawiałem w międzyczasie z Emmą , Gildą i Don'em, kiedy do sali wszedł Ray. Nie wyglądał jak zwykle. Pomimo, że dalej był ubrany na czarno, miał założony kaptur, a jego mina była bardziej groźniejsza niż kiedykolwiek przedtem. Jak ta codzienna mówiła " Nie mam ochoty rozmawiać" to ta mówi " Spróbuj w ogóle do mnie podejść, a zniszczę wszystko co dla Ciebie ważne". No, może przesadzam, ale to dosłownie najdelikatniejsze odzwierciedlenie. Usiadł koło mnie na krześle. Dopiero teraz zauważyłem jego podkrążone oczy. Koszmary? Ale przecież by do mnie przyszedł... Co prawda rzadko zdarzały się noce kiedy nie śpimy koło siebie, ale w momentach, gdy "odwiedzały" go koszmary, zawsze przychodził do mnie... Czyżbym coś zrobił? Chciałem jak zawsze złapać go za rękę, ale ten jak najszybciej zabrał swoją i schował do kieszeni bluzy, mrucząc coś niezrozumiałego. To już nie było do niego podobne. Zaczynam się martwić.
- Ray, ściągnij kaptur.- upomniała go mama. Czarnowłosy znowu mrucząc coś pod nosem wykonał jej prośbę. Przez całe śniadanie nie był sobą. Kiedy ktoś próbował nabrać z nim jakikolwiek kontakt czy to słowny czy wzrokowy, nie odpowiadał i odwracał głowę. Tak naprawdę to praktycznie nic nie zjadł, a wyszedł w trakcie. Nie podoba mi się to.
Później nie mogłem go znaleźć, aż w końcu, gdy poszedłem do jego pokoju... Był tam. Znowu z kapturem na głowie, leżąc na łóżku plecami do mnie i wpatrywał się w jeden punkt. Stwierdziłem, że nie będę się prosił i wszedłem sobie do środka, zamykając przy tym drzwi. Czarnowłosy odwrócił na chwilę głowę w moją stronę, po czym wrócił do swojej wcześniejszej pozycji.
- Czego chcesz?- warknął.
- Co się stało?
CZYTASZ
~°Wszystko co złe°~
RomansaRay, jak na dwunastolatka ma za sobą pełno wydarzeń, przez które ma problemy w wyrażaniu siebie, jak i swoich uczuć. Po tych wydarzeniach trafia do miejsca, w którym zajmuje się nim pewna kobieta (jego terapeutka). Po czasie, jednak zostaje oddany w...