XXVI

205 16 27
                                    

- To co, zaczynamy?

- Ale co?

- Najpierw możemy spróbować zrobić bałwana. Tak na dobry początek.- delikatnie się uśmiechnął. Westchnąłem i tylko przytaknąłem głową. Odeszliśmy kawałek od ośrodka i zaczęliśmy lepić kule, które po potoczeniu po śniegu robiły się coraz większe i większe. Przyznam, że nie było najgorzej, jednak dalej byłem zdania, że lepiej byłoby w łóżku. Kiedy stwierdziłem, że kula była odpowiedniej wielkości przestałem ją pchać.

- Ej, Ray!- usłyszałem za sobą. Odwróciłem się w tamtą stronę co okazało się być błędem, bo zaraz po tym dostałem śnieżką w twarz. Kiedy zobaczyłem Don'a, aż krew się we mnie zagotowała.

- Ja Cię zaraz zabiję!- zacząłem biec w jego stronę. Oooj, byłem wściekły. Bardzo. Czarnoskóry zaczął ode mnie uciekać, a w tle dało się słyszeć śmiechy Normana, Emmy i Gildy. Ciekawe czy teraz będzie im tak śmiesznie. Przestałem gonić czarnowłosego. Schyliłem się i po zrobieniu kilku ścieżek rzuciłem w tamtą trójkę. Tego się nie spodziewali. Tak samo jak ja, że tak właśnie wywołałem jedną z większych bitew na śnieżki, bo w późniejszym czasie prócz naszej piątki, w zabawie brała udział ponad połowa ośrodka. W międzyczasie przez tego debila Don'a wywaliłem się na twarz. Ale było zimno. Obróciłem się wtedy na plecy. Zaraz koło mnie położył się i Norman. Kiedy zapytałem się co robi, nie odpowiedział mi, lecz powiedział, żebym rozłożył ręce i nogi, a potem je przybliżał do siebie. On naprawdę wykorzysta każda sytuację, żeby coś zrobić.

Kiedy wystarczająco się zmęczyliśmy, wraz z Normanem wróciłem do budowy dalszego bałwana. Po długich i ciężkich staraniach udało nam się go zrobić. Właśnie wyrównywałem ostatnią, ale największą kule. Tak dla pewności. Moje ręce były zimne i totalnie czerwone od panującego mrozu i długotrwałego dotykania śniegu bez rękawiczek. Szczerze to było mi wszystko jedno. Chociaż... Prawie nie czułem rąk, a porównać bym je mógł do kostek lodu.

- Zimno?- usłyszałem dobrze znany mi głos.

- Oh, nie. Jest w porządku.

- Podaj mi ręce.- oparł.

- Po co?

- Po prostu daj.- wstałem i wyciągnąłem w jego stronę dłonie. Białowłosy ściągnął rękawiczki, po czym swoimi dłońmi przykrył te moje. Były totalnie ciepłe...

- Twoje ręce są strasznie zimne.- mocniej je ścisnął. Przybliżył swoją twarz do naszych dłoni i dmuchnął na nie, stwarzając przy tym ciepłe powietrze.- Myślę, że na dzisiaj już starczy. Poza tym i tak już większość wróciła do środka.- uśmiechnął się szeroko. Jego twarz zdobiły dwa rumieńce na policzkach i jeden na nosie. Do tego jego uszy były czerwone. Jak podejrzewałem, od panującego zimna. Kiwnąłem jedynie głową i poszliśmy do ośrodka. Zdjęliśmy tam kurtki, buty. Wróciliśmy do mojego pokoju, gdzie białowłosy kazał mi się położyć i przykrył dosyć mocno kocem. Zaraz po tym wyszedł. Nie miałem co robić, więc wyszedłem po jakiś piętnastu minutach i zapukałem do jego pokoju. Wszedłem do środka mimo, że nie słyszałem nikogo. Faktycznie pokój był pusty. Stwierdziłem, że poczekam, aż białowłosy wróci do pokoju. Na początku siedziałem dosyć skrępowany. Trochę dziwnie czułem się siedzieć bez jego wiedzy, w jego pokoju, jednak z każdą chwilą się rozluźniłem, aż do momentu, w którym leżałem tam na łóżku jak u siebie. Leżałem na brzuchu trzymając głowę na miękkiej poduszce białowłosego. Czułem jego zapach. Jest taki intensywny. Nawet u mnie w pokoju, po tym jak parę razy tam był, unosi się ten zapach. Przyłożyłem poduszkę bliżej twarzy. Jest taki kojący, a jednocześnie przyjemny. Uwielbiam go. Aż przypomniał mi się moment, w którym podszedł do mnie i próbował ocieplić ręce. Ten śliczny uśmiech, słodkie rumieńce wywołane mrozem. Ładne jak wiosenne niebo, oczy. Brakowało tylko wystającego od reszty loczka, który ponownie był spięty przez wsuwkę. Przyjemne ciepło przeszło po moim ciele, a serce waliło jak szalone. Czy ja wariuje myśląc o takich rzeczach? Czy możliwe, że to dziwne uczucie, które mnie ogarnia to... Nie, nie ma opcji. Zawiódł bym wtedy wszystkich, których znam. Poza tym muszę być chyba naprawdę powalony, żeby tak pomyśleć. W końcu tak robią przyjaciele, racja? Myślą o sobie bez przerwy, trzymają się za ręce... Kurwa to wszystko jest jakieś porąbane... Uczucia też... I to jeszcze takie niezrozumiałe. Mam dość na dziś. Wolę zatopić się w tym zapachu. Wtuliłem się mocno w poduszkę i zapominając o wszystkim, zasnąłem.

~°Wszystko co złe°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz