- Chyba coś Ci odstaje Norman.- zaśmiała się Emma.
- Huh? Gdzie?- białowłosy zaczął patrzeć na swoje ubranie, a potem dotykać się po głowie.- A! O tym mówisz?- zapytał wskazując loczka wystającego z poukładanych włosów. Rudowłosa kiwnęła głową.- Mam tak od zawsze. Po prostu nie da się z nim nic zrobić.
- Czemu go wcześniej nie widziałam...?- zaczęła się zastanawiać.
- Spinałem go z... Wielu różnych powód. Aż ktoś tego nie zauważył...- powiedział ciszej.
- Ktoś? Czyżby nasz Ray?- dopytała robiąc głupi uśmieszek. Białowłosy kiwnął głową.- A co do Ciebie.- wskazała na mnie palcem.- Cóż to za zmiana! Nie sądziłam, że zobaczę Cię kiedyś w czymś kolorowym!
- N-No widzisz... Jakoś tak wyszło...
- Dobra robota, Norman!- zawołała. Wtedy to byłem zdziwiony. Przecież... Nie słyszała naszej rozmowy, prawda?
- C-Co?
- Sam byś pewnie nic takiego nie założył. Poza tym nie sądzisz, że trochę za duża na Ciebie?- poczułem, że czerwienią mi się uszy. Naprawdę, same uszy! Czułem się trochę jak jakiś elf.
- Wiecie, że nawet przyszedł sam poprosić.- odparł niebieskooki. Ja go zaraz zabiję. Oprócz czerwonych policzków, czułem też lekką złość oraz wstyd. Nie patrząc na nikogo i na nic, uderzyłem go lekko w czoło.
- Oż Ty!- białowłosy rzucił się na mnie i zaczął łaskotać. Próbowałem powstrzymać śmiech, co nie było łatwe. Wiedziałem do czego po części dążył, ale... Nie jestem na to gotowy. Starałem się rękami go jakoś oddalić, co oczywiście mi się nie udało. W końcu chłopak przestał.
- Nigdy więcej...- wymruczałem. Ale nikt więcej się nie odezwał. Spojrzałem na nich. Norman z pytaniem patrzył się na resztę, która wyglądała na bardziej spanikowaną? A może przerażoną? Oprzytomniałem w momencie kiedy uświadomiłem siebie, że już nie chowałem rąk.
W szpitalu... To ten sam wzrok. Wszyscy się tak patrzyli. Ze współczuciem... Litowali się nade mną. Nie chciałem tego. Jedyną, a w sumie jedynymi osobami, które nie zareagowały tak za pierwszym razem była moja terapeutka i Norman. Do teraz traktują mnie normalnie, ale nie zapominają, że coś takiego jest. Za to między innymi kocham Normana... Spuściłem głowę i wgapiałem się na wnętrze swoich dłoni. Jakoś tak wyszło, że zacząłem sobie znowu przypominać. Nie chciałem..., Ale tak się stało. Przypatrzyłem się jednej z nich przez co wszystko wracało...
- No i po co to robisz? Liczysz, że coś się zmieni? Nie bądź naiwny gówniarzu. Jak ktoś zobaczy co robisz to od razu Cię wyśmieje, wiesz? Nikt nie będzie chciał z Tobą rozmawiać. Wygląda to okropnie. Z resztą Ty nie lepiej. Powiem Ci, że zastanawiałam się, jak się dogadujesz z kolegami ze szkoły? W ogóle z kimś gadasz, czy zostawili Cię samego, gdy zobaczyli te ręce? Wyglądasz jak potwór! Nawet się nie przyznawaj, że to ja Cię urodziłam. To taki wstyd... Dla mnie... Nie sądzisz, że to głupota? Myślisz, że ktoś się interesuje tym co robisz? Odpowiedź brzmi nie. Wystarczy, że nie wchodzisz nikomu w drogę. Chociaż tak naprawdę i tak czy tak przeszkadzasz. Może się w końcu zajebiesz i będzie spokój? Albo... Daj mi parę dni. Z chęcią Cię wyręczę. A i prawie bym zapomniała. Właśnie załatwiłeś sobie bilet do braku przyjaciół. Nikt nie zechce gadać z dziwakiem, przeszkodą i potworem, a w dodatku do śmiecia, który sam się torturuje i okalecza sobie ręce. Wiesz co słonko? Na swój sposób jesteśmy podobni. - nie, nie jesteśmy.- Na przykład nienawidzę Cię najmocniej jak tylko potrafię. Tak samo Ty.- To nieprawda. Mimo wszystko dalej Cię kocham. W końcu jesteś moją mamą.- Obydwoje się oszukujemy. Nie sądzisz, że miłość nie istnieje? Ja myślałam, że w małżeństwie z Twoim ojcem będzie świetnie, a co się ze mną stało? Tak samo z Tobą. Jego miłość tak na nas wpłynęła. Dlaczego on nie mógł być normalny!? Ah... Odchodzę już od tematu. Co za bezsens. Wiesz... Wszystko jest bezsensu. Do tego próbuje dążyć. Ale w sumie... Chcesz to się tnij. Jest mi to naprawdę obojętne. Ale wiedz, że ani ja ani ojciec nie zareagujemy. Nie ma po co. Nie obchodzą mnie Twoje problemy. Nikogo nie obchodzą. Zwyczajnie, nie obchodzisz mnie Ty. Żałuję, że Cię urodziłam. Że żyjesz. Najlepiej jakbyś się zabił. Zrobisz wszystkim na rękę. A, i nie oszukuj się. Nikt Cię nie chce. Wszystko to tylko złudne kłamstwa.- powiedziała i wyszła z łazienki. Tak bardzo chciałem udawać, że mnie to nie ruszyło. Ale nie mogłem. Po prostu nie mogłem. Rozpłakałem się. Tak bardzo chciałem przestać. Tak bardzo... Ale nie mogłem. To było silniejsze ode mnie.
CZYTASZ
~°Wszystko co złe°~
RomanceRay, jak na dwunastolatka ma za sobą pełno wydarzeń, przez które ma problemy w wyrażaniu siebie, jak i swoich uczuć. Po tych wydarzeniach trafia do miejsca, w którym zajmuje się nim pewna kobieta (jego terapeutka). Po czasie, jednak zostaje oddany w...