XXI

261 19 105
                                    

Wszystko działo się dosyć szybko. Chłopak przede mną wymierzył mi porządnego "liścia" w policzek. Może i niezbyt bolało, bo w porównaniu z poprzednimi rzeczami to nic, ale... Uderzył mnie. On.

- Przestań z tą swoją samodzielnością, bo nie dajesz sobie tak naprawdę rady. Wielokrotnie widziałem, że coś jest nie tak, a kiedy tylko próbowałem coś zrobić, żebyś się otworzył, Ty forsowałeś się coraz bardziej. Byłem i jestem zły na siebie, że nie mogę Ci pomóc tak jak to robiłem w przypadku innych. Wszyscy z czasem, a nawet od razu mówili mi co i jak no, a ja pomagałem, bo z jednej strony czułem, że po to tu właśnie jestem, ale Ty, Ray... byłeś inny. Unikałeś mnie. Jak tylko się dało. Nie miałem jak Ci pomóc. Z każdym dniem izolujesz się od nas bardziej i bardziej. Może i robisz to nieświadomie, ale tak jest. Zamiast się na nas otwierać, ciągle coraz to szczelniej się zamykasz. Myślisz, że dasz sobie radę sam, ale... Przyznaj, że tak naprawdę w głębi chcesz to wszystko z siebie wyrzucić. Chcesz się wyżalić, wypłakać, odetchnąć z ulgą i pozbyć się ciężaru, który nosisz sam na swoich barkach. Powiesz mi do cholery, jak ma to nie być moja sprawa skoro członek mojej rodziny cierpi?!

- N-Nie prawda! Nic takiego nie chcę! Teraz jest dobrze jak jest, po co to niszczyć!? Dam radę sa...

- Przysięgam na Boga, że jeżeli spróbujesz dokończyć to zdanie, to ponownie Cię uderzę!

- Ale taka jest prawda!

- Nie ma żadnej prawdy! Jest tylko to co sobie wbiłeś do łba! Od kiedy to walczy się samemu!? Jesteśmy tutaj! Jest Don, Gilda, Emma. Jestem ja! Ray, nie musisz zmagać się z tym sam. Wystarczy... Wystarczy, że tylko powiesz o co chodzi!- J-ja... J-ja już... Powoli nie daje rady. To... To jest mój limit. Nie potrafię tego wytrzymać. Nie potrafię... Nie potrafię.. Nie potrafię. Nie potrafię...!! Nie potrafię!!!

- Zamknij się.... Zamknij się. Zamknij się! Zamknij się! Zamknij się, Zamknij, zamknij, ZAMKNIJ!- podciągnąłem nogi pod klatkę piersiową, a rękami złapałem się za głowę.- Błagam..., nie odzywaj się już i daj mi wyjść...- powiedziałem po cichu.

- Ray... Co się dzieje...?

- Idź sobie, proszę...- spojrzałem w jego stronę.

*Pov Norman*

- Ray... Co się dzieje...?- zapytałem zmartwiony.

- Idź sobie, proszę...- podniósł lekko głowę i wpatrywał się we mnie ze łzami w oczach. Teraz to już nie był ten sam, chłodny i zimny Ray, którego znałem na codzień. W tej chwili przed sobą miałem zwykłego nastolatka, który od dłuższego czasu strasznie cierpi, a teraz potrzebuje pomocy. Mojej pomocy. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Pierwszy raz słyszałem, żeby prosił mnie o coś tak... rozpaczliwie. Pierwszy raz poczułem, że ktoś potrzebuje tak bardzo pomocy. Pierwszy raz zdałem sobie sprawę, że naprawdę nie jest dobrze. Co... Co musiało mu się stać, żeby wpadał w taką histerię? Co musiało się wydarzyć, żeby zmienił się tak mocno?

- Nie mogę tego zrobić. Nie mogę, rozumiesz? Ray, to ja cię proszę, przestań się tak forsować i powiedz co się dzieje. Martwię się o ciebie. Martwię. Bardzo! Nie jesteś już tym samym chłopakiem wypranym z emocji. Teraz pokazujesz swoją prawdziwą twarz. Powiedz mi, powiedz co się dzieje! Chcę Ci pomóc tylko... tylko jak mam to zrobić skoro nie chcesz nic mi powiedzieć!?. Uwierz, że naprawdę mi zależy. Nie chcę nic od Ciebie w zamian. Nic z wyjątkiem zaufania. Bez tego dalej nie pójdziemy. Musisz mi zaufać Ray. Jeżeli to zrobisz... Będziesz mógł mówić mi o każdym najmniejszym problemie, z którym się męczysz. Chociażby nawet był on związany z nie tym kolorem ścian jaki masz w pokoju. Zwykłe błahostki dnia codziennego. Naprawdę. Zaufanie powoduje, że czujesz się bezpieczniej. Tylko... Trzeba znaleźć odpowiednią osobę. Może i... Może i nie jestem idealny, ale kto jest? W końcu... Jesteśmy tylko ludźmi. W każdym razie... Nie jestem ideałem, ale uwierz, że mi możesz ufać jak mało komu. Nikomu nic nie powiem. Nie mam po co. Nie mam też zamiaru tego przeciwko Tobie wykorzystywać. Twoja decyzja, czy będziesz chciał się tym z kimś jeszcze podzielić.

- Ale jeżeli Ci powiem... Wyjdę na tchórza...

- Nie jesteś nim!

- Jak nie? Sam to mówiłeś! Poza tym miałeś rację! Ciągle uciekam... Przed problemami. Przed przeszłością. Przed ludźmi...

- Nie jesteś tchórzem! Nie będziesz nim! Przepraszam, że kiedykolwiek coś takiego powiedziałem. Tak naprawdę... Przesadziłem w bibliotece. Emocje jak nigdy wzięły nade mną górę. Słowa wylatywały z moich ust, ale były całkowicie nieprzemyślane! Przepraszam! Przepraszam, jeśli sprawiłem Ci jakąś większą przykrość! Przepraszam, jeżeli ciągle o tym myślałeś, zastanawiając się czy to prawda. Byłem i jestem głupi! NIGDY, nie chciałbym sprawić Ci przykrości! Nie przejmowałem się tym zbytnio przez ostatnie czasy, bo... Założyłem, że... Jesteś osobą radzącą sobie psychicznie... Poza tym, nie patrz jak by widział Cię świat zewnętrzny. Tutaj każdy musiał przez coś przejść, żeby trafić akurat do domu dziecka. Nie będziesz nikim złym, jeżeli powiesz o swoich problemach. Dla mnie jak i wielu innych, będziesz silnym i odważnym mężczyzną, potrafiącym przyznać się do swoich problemów.- odparłem stanowczo.- W takim razie... Jak będzie? Opowiesz mi o wszystkim?- schyliłem się do poziomu jego twarzy. Chłopak patrzył się w całkowicie inne miejsce byleby unikać kontaktu wzrokowego ze mną.

- Skończ... Opatrywać kostkę... Przez ten czas... Się zastanowię...- powiedział bardzo cicho. Mimo, że powiedział, iż się zastanowi, bardzo mnie ten fakt ucieszył. Kucnąłem jak wcześniej i zacząłem opatrywać nogę czarnowłosego. Niestety za dużo zrobić nie mogłem. Posmarowałem maścią i obłożyłem skręconą kostkę bandażem. Upewniłem się, że jest sztywna, ale czy w żadnym wypadku nie uciska za mocno nogi czarnookiego. Całość "leczenia" nie zajęła nawet dziesięciu minut. Spakowałem wszystko do apteczki, po czym ją jak i wilgotne ręczniki odłożyłem na biurku. Zaraz po tym usiadłem na łóżku koło chłopaka, który nerwowo skręcał sobie palce. Nie chciałem na niego naciskać. Już i tak powiedziałem chyba za dużo jak na dziś...

- Norman ja... Chcę Cię tylko ostrzec, że... To co powiem nie jest zbytnio przyjemne. I nie mówię, że tragiczne i jak najbardziej nie chce tego porównywać do tragedii, ale... To coś całkiem innego niż zwykły wypadek samochodowy.- Musiał... Naprawdę musiał akurat porównać to do wypadku samochodowego...?- Jest jeszcze czas, żebyś mógł się wycofać...

- Nie po to tyle Cię namawiałem, żeby odpuścić. Ja naprawdę chcę Ci pomóc.- uśmiechnął się.

- Widzę, że nie da się Ciebie jakoś zniesmaczyć.- uśmiechnąłem się na jego słowa. Atmosfera powoli się rozluźnia, ale mam wrażenie, że niedługo będzie strach cokolwiek powiedzieć...

-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-
Norman rzeczywiście nie wiedział na co się pisze. Była i jest to tragiczna historia pełna bólu, wrzasków, cierpienia. Być może i nawet wyciskająca łzy w oczach. Historia tak nieprawdopodobna, że aż nierealna, jednak niestety to wszystko miało miejsce. Przez parę lat. Parę lat męczenia się z tym wszystkim.
-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-

_________________________________________
Witam, prosiaczki!
Troche się przeliczyłam :'D
Już w następnym rozdziale dowiecie się.... Już. Będzie to o wiele, wiele dłuższy rozdział niż zwykle. Nie wiem czy będzie wzruszający, ale dla osób o słabych nerwach radzę mieć może z chusteczkę w razie czego obok.

Jak zwykle zapomniałam wstawić rozdział wcześniej, wybaczcie 🤦🏼‍♀️🙏

Pytanie co do następnego rozdziału. Chciałam bardzo wprowadzić atmosferę pod ten rozdział i dołączyć jakąś muzykę. No i udało mi się to w sumie, dlatego dla chętnych udostępnię linka do "prywatnej" playlisty na YouTube'ie, a w sumie nie takiej prywatnej, bo specjalnie stworzonej na ten rozdział i nie tylko. 😅

Jestem może dziwna, ale zrobiłam jeden rozdział z ponad dwudziestu punktów, a ten jest rozbudowany z uwaga około czterech punktów. Nie sądziłam, że aż tak rozbuduję się w rozmowie chłopaków, ale ponoć im więcej tym lepiej :'))

Dla tych co nie wiedzą, bo nie czytali moich innych książek znaki "-+-+-" oznaczają kwestię, że tak powiem narratora.

To raczej wszystko. Jak narazie mam nadzieję, że wam się podoba, bo już niedługo powstanie coś z mojej pojebanej głowy i nie mam jeszcze zakończenia, bo nie wiem czy zrobić happy end czy bad end, ale w każdym razie będzie trochę akcji, ale najpierw dam trochę rozwinąć się relacji Normana i Ray'a.

Miłego dnia 💞🤗

~°Wszystko co złe°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz