Tego samego dnia w porze obiadowej wszyscy zasiedliśmy do stołów w jadalni. Oczywiście tak samo jak zwykle chociaż... Miałem wrażenie, że kogoś brakuje. Pewnie mi się tylko zdaje. Zjedliśmy obiad i zaraz po tym do pomieszczenia weszła Izabella, a zaraz za nią Conny, ubrana w jakieś eleganckie ciuchy.
- Witajcie dzieciaczki!- przywitała się brunetka.- Mam dla was informację. Conny została adoptowana! A już za chwilę przyjadą po nią jej nowi rodzice, więc proszę, pożegnajcie się z nią jak należy.- nie mogłem uwierzyć w te słowa. Że niby Conny? Adoptowana? To jest żart? Przecież... Kiedy zacząłem się przyzwyczajać do jej towarzystwa... Kiedy zacząłem myśleć, że może, jednak będzie osoba, która nie będzie jak inni... Zabierają ją. Już rozumiem skąd te pytania... Chyba... Nie chciała prosić o radę? Gdyby powiedziała wprost... Podejrzewam, że doradziłbym jej coś innego. Żeby została i, żebym miał z kim siedzieć. Mimo, że jest młodsza o w sumie sześć lat, mimo, że i tak nic praktycznie do siebie nie mówiliśmy... Lubiłem jak siedziała obok. Po prostu... Chyba nie czułem się przez nią samotny. Chociaż myślałem, że będę. No, ale teraz? Przestaje naprawdę wierzyć w ludzi. I dorosłych, i dzieciaków. Czuję, że... Chyba się przywiązałem do tej małej... Tfu! Nie! Nie było żadnego przywiązania! O czym ja w ogóle myślę. Po prostu fajnie było jak ze mną siedziała nic poza tym. Tak. Właśnie tak będę myślał. No, bo przecież tak właśnie było.
Wszystkie dzieciaki pobiegły z pędem w stronę Conny. Zaczęły się z nią żegnać, obiecywać, że kiedyś się zobaczą oraz nawiązywać jakieś tam inne, nic nie znaczące obietnice. Nie całe piętnaście minut później staliśmy przy drzwiach od domu dziecka. Tam każdy mówił być może i ostatnie słowa. Nikt się nie pchał tylko po kolei szli się żegnać. Don wyglądał jakby dostał kosza od jakiejś dziewczyny. Podszedł do niej i mocno ją przytulił.
- Conny... Obiecaj. Obiecaj, że... Będziesz pisać do mnie listy, że kiedyś się spotkamy i... Obiecaj, że... Nigdy o mnie nie zapomnisz...
- Obiecuję! Nigdy nie mogłabym o Tobie zapomnieć Don! W końcu jesteśmy naaaajlepszymi przyjaciółmi! W sumie to jesteś dla mnie jak starszy braciszek!- przez całe to przedstawienie Emma się rozpłakała. No... Przyznam, że trochę smutny widok. Widziałem jak rudowłosa złapała Normana za rękę, a drugą ocierała dalej spływające łzy. Widzę, że ich relacja idzie coraz bardziej do przodu, nieźle. Nagle poczułem, że oczy zaczęły mnie delikatnie piec. Płaczę?! Nie, nie, nie! Nie mogę płakać! Nie mogę im tego pokazać! Przetarłem je ręką. Sarałem się, żeby nie było to widoczne.
- Głupie emocje...- mruknąłem.
- Huh? Mówiłeś coś Ray?- zapytał po cichu białowłosy, stojący obok mnie.
- Nie.- odpowiedziałem. Nadal oglądałem scenę przed sobą. Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę. Spojrzałem od razu w tamtą stronę i zobaczyłem rękę należącą do Normana. Gapiłem się na niego z dosyć dużym szokiem, bo nie wiedziałem o co mu chodzi. Chłopak splótł palce naszych dłoni ze sobą i uśmiechnął w moją stronę. Tak bardzo chciałbym wyrwać rękę. Nie lubię jak ktoś mnie dotyka. Niech mnie zostawi. Błagam! Z drugiej strony chciałbym... Chciałbym, żeby ją zostawił. Jest bardzo ciepła... Poza tym strasznie mnie to zawstydziło, przez co odwróciłem głowę w drugą stronę, żeby białowłosy nie widział delikatnych rumieńców, które pojawiły się na moich policzkach. I tak miałem wrażenie, że go to bawi, jednak, ani on, ani ja nie zabraliśmy ręki. Po prostu tak staliśmy. Jeszcze kilka następnych minut Don nie mógł odejść od blondynki. W końcu kiedy "mama" go pospieszyła, został przez to w sumie zmuszony odejść. No i przyszła moja kolej. Myślałem co mógłbym powiedzieć, ale tak naprawdę nic szczególnego nie przychodziło mi na myśl. Co mogłem powiedzieć sześciolatce? Puściłem rękę Normana i podszedłem do niej. Jej niebieskie oczy wpatrywały się prosto w moją twarz. Westchnąłem bezradny i położyłem rękę na jej głowie, po czym zmierzwiłem jej włosy.
- Dzięki za wszystko... Em... Dasz sobie radę, trzymaj się... Czy coś...- nie mogłem nawet skleić zdania. Dziewczynka tylko zachichotała.
- Ja też dziękuję Ray!- blondynka mocno mnie przytuliła. Byłem... Naprawdę, ale to naprawdę zaskoczony. Nikt mnie nie przytulił... A może to raczej było objęcie? Raczej tak, bo trwało to przez krótką chwilę.- Znajdziesz sobie przyjaciół! Wierzę w Ciebie!- To było już dla mnie za dużo. Spuściłem delikatnie głowę i ostatni raz przejechałem jej ręką po włosach, po czym wsadziłem ręce do kieszeni.
- Powodzenia...- mówiąc to odszedłem, ale nie wróciłem do reszty. Poszedłem na górę do swojego pokoju, gdzie pierwsze co "rzuciłem" się na łóżko i mocno ścisnąłem poduszkę. Nie wiem czemu, ale po prostu nie chciałem widzieć jak wychodzi.
~~~
Siedziałem w pokoju już od ponad godziny. Nie czułem się jakoś najlepiej. Strasznie ściskało mnie w brzuchu. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Nie zdążyłem powiedzieć nawet "proszę" kiedy do pokoju weszła "mama".
- Co się stało? Nie wychodzisz z pokoju od dłuższego czasu...
- Po prostu źle się czuję i tyle.
- A co dokładniej?- zapytała.
- Brzuch, ale zaraz mi przejdzie.- odpowiedziałem.
- Jesteś pewien?- nie odpowiedziałem na to. Nie mam pojęcia. Kobieta widząc moje niezdecydowanie usiadła na rogu łóżka.- Ray... Co się dzieje?
- No nic! Jak mówiłem lekki ból brzucha...
- Może przyniosę jakieś tabletki?- Tak, błagam! Ale nie jedną, a całe opakowanie, żebym mógł się nimi nafaszerować i już nigdy się nie obudzić. To było by najlepsze wyjście.
- Nie trzeba.
- Tęsknisz za Conny?
- Huh?
- Zauważyłam, że zaczęliście spędzać ze sobą czas.- uśmiechnęła się.
- To chyba dobrze.
- Nawet bardzo. Ale wiesz... Już jej nie ma. Została adoptowana...
- Przecież zdaje sobie z tego sprawę!
- Wiem jak się czujesz. Musi Cię to boleć. No, ale... Może... Powinieneś poznać się z kimś jeszcze, co Ty na to, hm?- znowu się uśmiechnęła. Ale wkurwia mnie takim gadaniem.
- Przestań mówić, że wiesz co czuję! Gówno wiesz! Nie znasz się! Nie jesteś mną, więc się zamknij! Przestańcie mi wszyscy powtarzać, że wiecie jak się czuje, nic o mnie nie wiecie! Nie macie pojęcia jak to być mną! Nie wiecie co mam na myśli w danej sytuacji! Nic nie wiecie! Dajcie mi, więc spokój, a najlepiej w ogóle się do mnie nie odzywajcie! Nie potrzebuję ani was ani nikogo innego! Nie potrzebuję przyjaciół! Wystarczy mi moja własna samotność! I zapamiętajcie to w końcu, że tylko ja jestem w stanie zrozumieć samego siebie!- wybuchłem. Nie przejmowałem się nawet, że za ten "wybuch" mogę dostać jakąś karę. Kobieta wpatrywała się we mnie z lekkim szokiem. Chyba nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Nie czekając nawet na jej jakąkolwiek odpowiedź wstałem i wyszedłem z pokoju. Prawie staranowałem kilka dzieci, które musiały podsłuchiwać pod drzwiami. Nawet jak to robiły to i tak nic pewnie nie rozumieją. Nienawidzę tej kobiety. Musiałbym poważnie upaść na głowę, żeby nazwać ją mamą.
_________________________________________
Witam, prosiaczki! Jak tam u was? Ja akurat zachorowałam i... nie polecam, a przynajmniej nie w momencie kiedy ma się w pizdu sprawdzianów i kartkówek zwłaszcza z biologii... Jak dla mnie to jest jakiś kosmos. Jak w miarę ogarniam podstawę to rozszerzenie... Te zadania to już jakaś przesadza, a przynajmniej zadawanie zadań maturalnych do domu w 2 (jak i w 1) klasie i to na dodatek co najmniej 25 zadań to już lekka przesada. Ale przynajmniej nadganiam anime :DDSwoją drogą są tu jacyś fani Tokyo Revengers? Jak tak to... Co sądzicie o końcówce? Ja szczerze trochę (a nawet bardzo) się opuściłam w oglądaniu tego, ale teraz... Nie wiem co myśleć. Ta końcówka... mi się nie podobała >:(( (I to w cale nie chodzi o Chifuyu... Nie, skądże...)
W każdym razie zna ktoś może jakieś ciekawe, ale krótkie anime? Nie mam w sumie co oglądać, a nie mam ochoty kontynuowania tych co zaczęłam :pp (taki problemik mały hahah)
Miłego wieczorku💞🤗
CZYTASZ
~°Wszystko co złe°~
RomanceRay, jak na dwunastolatka ma za sobą pełno wydarzeń, przez które ma problemy w wyrażaniu siebie, jak i swoich uczuć. Po tych wydarzeniach trafia do miejsca, w którym zajmuje się nim pewna kobieta (jego terapeutka). Po czasie, jednak zostaje oddany w...