XXIX

217 15 24
                                    

*Pov Norman*
Na miejscu byłem w niecałe dziesięć minut (z racji, że mam średnią kondycję). W drodze miałem obawy "A co jeżeli się mylę i go tam nie ma?", " Gdzie mógłby być?" Ale przecież nie ma opcji, że jest w innym miejscu niż to. Moje wszystkie obawy zostały zastając widok skulonego, śpiącego chłopaka. Miał delikatnie przechyloną głowę w prawą stronę, rumiane poliki i lekko otworzone usta. Z daleka było widać, że cały drżał. W tej chwili zacząłem obwiniać się, że nie wziąłem ze sobą żadnej kurtki. Z lekkim problem wyciągnąłem czarnookiego z dziury w pniu. Ściągnąłem z siebie szalik i założyłem na niego. Nie myśląc o obudzeniu go, wziąłem czarnowłosego na ręce i zacząłem iść szybkim tempem do ośrodka. Chciałem jak najszybciej wrócić do ciepłego pomieszczenia. Martwiłem się, że Ray mógłby zachorować. Przez ani jeden moment nie myślałem, że sam mógłbym to zrobić. W tamtym momencie najważniejszym "elementem" dla mnie był właśnie on. Powoli zbliżaliśmy się do ośrodka.

Nie wiedziałem jeszcze, że ten dzień nie będzie zwyczajny. Nie wiedziałem, że właśnie zaraz, że w tej jednej chwili pojawi się moment, który odmieni wszystko i moje spostrzeżenie na całą sprawę. Nie umiem określić jak to się stało konkretnej, ale było coś co kazało mi akurat teraz spojrzeć na trzymanego w dalszym ciągu na moich rękach śpiącego chłopaka. Wciąż na jego twarzy widniały słodkie, rumiane policzki od mrozu, a jego włosy pokrywały gdzie niegdzie spadające płatki śniegu. Wyglądał tak niewinnie, a gdy tylko przypominają mi się sytuacje jakie przeżył, mam ochotę mocno go objąć i już nigdy nie wypuszczać ze swoich rąk. Gdybym mógł... Gdyby była opcja, że mógłbym chociaż trochę załagodzić ten ból. Gdybym mógł... Gdybym tylko mógł to jakoś zrobić. Rany po tym są już stare, jednak dalej niektóre rzeczy siedzą głęboko w podświadomości Ray'a. Jak na przykład ta o emocjach. Nie wiem jak to wyprzeć. Ale oczywiście się nie poddam. Będę próbował dalej. Uh, znowu to robię. Znowu to się dzieje. Znowu o nim myślę! Cholera jasna, chyba mnie coś zaraz trafi. Czarnowłosy nagle wtulił się bardziej we mnie. Myślałem, że zaraz mi serce wyskoczy. Złapał mnie nawet za bluzę. Na ten jeden moment... Tylko na jeden... Oddałem się swoim pragnieniom (chyba...) I zrobiłem coś w co sam nie mogłem uwierzyć. Zbliżyłem się do czarnowłosego i złożyłem na jego czole krótki, jednak pełen troski pocałunek. Kiedy uświadomiłem sobie swoje czyny było już za późno, żeby je cofnąć. Jak dobrze, że on sobie nie zdaje sobie sprawy z tego co robię. Cholera, a co jak ktoś to zobaczył? Nie ma opcji. Nikogo nie ma... Prawda? Dlaczego ja to w ogóle zrobiłem!? Pomimo panującej wokół temperatury, policzki piekły mnie niemiłosiernie. Cholera co ja wyprawiam. Dlaczego... Dlaczego ja... Nie, nie, nie! Nawet nie myśl! A-ale... To... To chyba nie... Właśnie zorientowałem się co się dzieje. Co to za dziwne uczucie rosnące z każdej chwili, każdej godziny, dnia, miesiąca...  Bardzo powszechne uczcie, więc... Dlaczego orientuje się w tym dopiero teraz? To było takie proste... Uczucie, które "nawiedza" mnie od dłuższego czasu... To miłość. Zwykła, czysta miłość. Miłość.

Idealnie wszedłem do środka, kiedy o tym pomyślałem. Będę to musiał jeszcze raz na spokojnie przemyśleć. Jestem pewien, że albo źle myślę, albo jest tak jak myślę. Nie wiem co jest gorsze. Pierwsze co przybiegła do mnie Emma.

- Na całe szczęście, znalazłeś go! Gdzie był!?

- W jednym miejscu, w którym mógłby być.- dziewczyna wyraźnie nie miała pojęcia o co mi chodzi.- W każdym razie pozwól, że zachowam to dla siebie i zajmę się Ray'em.

- W porządku, pójdę zaparzyć mu ciepłej herbaty.

- Dobry pomysł.- odpowiedziałem i poszedłem na górę do jego pokoju, gdzie położyłem na łóżku chłopaka oraz przykryłem kołdrą jak i kocem. Najważniejsze, żeby było mu ciepło. Po chwili przyszła Emma z ciepłym napojem dla czarnookiego jak i się okazało dla mnie. Podziękowałem jej, a ta po tym wyszła. Z racji, że Ray jeszcze spał, miałem trochę czasu, żeby myśleć o wszystkim.

Jeżeli to miłość... To znaczy, że kocham Ray'a. Czyli to znaczy, że jestem gejem? Ale przecież podobała mi się Emma... W takim razie jestem biseksualny? W sumie to najmniejsza kwestia, o którą się martwię. Przede wszystkim czy powinienem mu o tym mówić? I tak jest dosyć zagubiony, a co dopiero, gdybym powiedział mu, że go kocham. Znaczy... Czy jestem tego pewien?
... Tak. Stuprocentowo. Poza tym to jedyna normalna odpowiedź.

*Pov Ray*
Obudziłem się u siebie w pokoju. Nie miałem pojęcia jak się tam znalazłem.

- Oh, już wstałeś? Jak się czujesz? Boli Cię coś?- usłyszałem dobrze znajomy mi głos, przepełniony troską i zmartwieniem.

- Tak, dobrze i  nie.

- Nie jest Ci zimno?- podkręciłem głową.- Napij się może herbaty. Nie jest już taka gorąca, bo została tu przyniesiona z jakoś ponad pół godziny temu, ale i tak.

- Bawisz się w moją mamę?- zapytałem. Białowłosy nie wyglądał, żeby podobało mu się to pytanie.

- Już Ci kiedyś powiedziałem coś na ten temat.- przewróciłem tylko oczami. Sięgnąłem po kubek z ciepłym naparem.

- Jak się tu znalazłem?- zapytałem, po czym zaczął pić.

- Zaniosłem Cię tu.- myślałem, że się przesłyszałem. Jak na sygnał zakrztusiłem się napojem.- Wszystko w porządku!?- wstał z krzesła, na którym do tej pory siedział i podszedł do mnie delikatnie uderzając w moje plecy.- Lepiej?- przytaknąłem.

- N-nie chciałem robić Ci żadnego problemu, wybacz.- lekko schyliłem głowę.

- Ah, to nic takiego.- odpowiedział. Czułem się tam bardzo zażenowany. Żeby usnąć na takim mrozie, a później, żeby ktoś mnie stamtąd przynosił... Co za wstyd. Do tego on miał jeszcze odpoczywać i nigdzie nie wychodzić. Pewnie znowu będzie chory. Też powinien się położyć. Tak na w razie czego. Po głębszym namyśle przesunąłem się na łóżku robiąc trochę miejsca. Podniosłem do góry fragment kołdry i poklepałem ręką miejsce obok siebie. Niebieskooki chyba nie za bardzo wiedział o co mi chodzi.

- Też powinieneś się położyć. W końcu to bardziej Tobie grozi jakakolwiek choroba niż mi.- dopiero teraz białowłosy ogarnął o co mi chodzi. Na jego twarzy pojawiły się lekkie rumieńce, ale bez słowa sprzeciwu, położył się koło mnie. Przykryłem nas kołdrą, żeby było ciepło i bez większego wahania wtuliłem w niego. Im więcej ciepła tym lepiej... A może to tylko moja wymówka, żeby być bliżej...?

- Ray...

- Hm?

- Kiedy masz urodziny...?- zapytał. Dlaczego... Chce to wiedzieć? Dlaczego tak nagle?

- Przecież już Ci mówiłem. Nie pamiętasz?

_________________________________________
Witam, prosiaczki!

Przepraszam, was bardzo, miałam wstawić shot na dzisiejszy dzień, ale nie dałam rady. Zwyczajnie się nie wyrobiłam. Jak tylko go skończę, obiecuję wstawię go. Na obecny moment wrzucam rozdział.

Dobrego, szczęśliwego, nowego roku wam życzę!

Miłego Sylwestra kochani <33

~°Wszystko co złe°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz