XI

240 18 34
                                    

*Pov Norman*
Martwiłem się... Nie dlatego, że tak reagował. Od pewnego czasu nie odpowiadał na żadne z moich pytań czy nawet nie pytań. Po prostu się nie odzywał. Martwiłem się i to bardzo, ale wiedziałem, że napewno nic sobie nie zrobił. Przecież nic się nie stało. Spadłem jedynie z łóżka. Co w sumie nawet śmiesznie brzmi. Aż uśmiechnąłem się do siebie.

- Norman? Co Ty robisz?- usłyszałem głos dziewczyny.

- Em... Siedzę?

- Przecież widzę! Dobrze wiesz o co mi chodzi! Czemu akurat pod drzwiami Ray'a?

- Widzisz Emma... Dłuższa historia.- rudowłosa na początku uklękła na dwa kolana, po czym usiadła na nogach, a ręce trzymała na udach. Była to jedna z niewielu pozycji w jakiej mogła usiąść z racji, że prawie zawsze nosi spódniczki.

- Mam czas. Już i tak jest po śniadaniu.

- Oh, naprawdę?- nawet nie zdałem sobie z tego sprawy.

- A teraz wytłumaczysz mi dlaczego siedzisz  (jak zgaduje) od jakiegoś czasu pod drzwiami Ray'a i to w dodatku w piżamie?

- Widzisz... Zaczęło się w sumie od wczoraj w momencie, w którym wyszłaś z pokoju.- westchnęła.

- Z wami gorzej niż z dziećmi. Zostawić was samych to strach.- zaśmiałem się lekko.

- Wiesz... Trochę porozmawialiśmy. Miałem już wychodzić, kiedy zapytał się mnie o coś... Dziwnego.

- Dzianego?- powtórzyła.

- Um... Tak mi się zdaje. Zapytał jak to robię, że śmieję się z byle czego. Po szybkim namyśle mu odpowiedziałem i... Jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy się rzucać poduszką po całym pokoju. Później przyszła mama i kazała już iść spać, bo nawet nie zdaliśmy sobie sprawy, że już jest cisza nocna. No i w nocy... Nie mogliśmy zasnąć i spotkaliśmy się w łazience... Znaczy się, nie, że się umawialiśmy t-tylko zbieg okoliczności.

- Ta, ta.- i tak wiem, że mi nie wierzy.- Co było dalej?

- P... Pomyślałem, że... Możemy w sumie spać razem. Skoro byśmy nie zasnęli... To moglibyśmy pogadać i bliżej się poznać. I wiesz... Wyszło tak, że zasnęliśmy u mnie w pokoju.- wolałem nie mówić, że złapałem go za rękę. Chociaż... Zrobiłem to dlatego, żeby wiedział, że jestem obok. Myślę, że... On potrzebuje bliskości. Wtedy kiedy Conny odchodziła... Widziałem łzy w jego oczach. Kiedy złapałem go za rękę, żeby dodać otuchy, wydawał się zaskoczony, jednak nie w taki sposób jak myślałem. Raczej bardziej zaskoczył go sam w sobie dotyk. Tak, jakby nikt nigdy nie złapał go za rękę. Wtedy ja byłem zdziwiony, ale nie chciałem tego po sobie pokazywać.- Rano obudziliśmy się i trochę znowu porozmawialiśmy. Miałem wrażenie, że chyba zaczyna się do mnie przekonywać, ale nagle jakby zmienił swoje nastawienie i znowu był chłodny. Wcześniej... Rozmawiałem z nim jak z każdym. Mimo, że się nie uśmiechał to i tak było miło.- uśmiechnąłem się na samo wspomnienie o tym. Do teraz w głowie mam widok śpiącego Ray'a. Nie wiem jak on to robi, ale jego grzywka nawet przez sen zasłania jego oko. Wtedy, za nim go obudziłem, wyglądał tak... Tak słodko... I niewinnie.

- Norman! Później zajmiesz się myśleniem o swoim ukochanym. Nadal nie wiem co tu robisz!

- U-ukochanym!? C-Co Ty bredzisz!?

- Przed chwilą się nawet nie odezwałeś i masz delikatne rumieńce na twarzy.

- T-to nic takiego! Chyba będę chory...

- Zawsze jak się wstydzisz to używasz takiej wymówki!

- Przestań wymyślać, bo Ci nie skończę!

~°Wszystko co złe°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz